Archiwum autora: goddam

O goddam

Wiara, Nadzieja i Miłość - zawsze w dobrej cenie! Jestem częścią tej samej energii co Ty, więc jeśli brakuje Ci oddechu - oddam Ci powietrze, a jeśli nie możesz znaleźć swojego miejsca - udostępnię Ci przestrzeń serca, w której zapuścisz korzenie.

Miłość

Spójrzcie, jak nam skarlała,
jak niewiele znaczy
w naszych czasach miłość.
Jak lekko bierze za wieczność chwilę.
Jakie to łatwe dla niej – upaść, broczyć.

Nie jest jak inne uczucia.
Jeśli się budzi, to tylko w obłędzie,
lecz nigdy na trwałe.

Wierność nie wierność –
byle się skulić, przytulić.
Nic dla niej nie znaczy więcej,
niż być musi. To, co istotne,
istotne nie jest nad miarę.
Rozewrzeć nawias ud, wyprężyć
wzwód i unik, zwód,
wytężyć, odprężyć, zmitrężyć.

I już –
jakby ona jedna, jakby
słowo nią się stało.

Lub choćby przez chwilę mogło
pokonać swoją samotność.

Miło

nothing else matters

Obskurne wejście do bramy, przed nią
kałuża, kamyk –
wszystko po równo obdarzone słońcem.

Wędrowcem, przechodniem, bywalcem.

Czymkolwiek tutaj będąc
nic nie jest aż tak ważne,
aby poświęcić więcej niż chwilę.

A składają się na to:
ścierwo gnijące pod ścianą, muchy,
czasami motyle,
które, jak powszechnie wiadomo,
zbyt długo nie żyją.

Cała reszta jest nieistotna,
choć było miło.

Oczekiwanie

Here I am.
Will you send me an angel?

Naga maluje paznokcie u nóg.
Przygotowuje siebie i łóżko.
Nakłada balsam z tropikalnych owoców,
zdejmuje warstwę ochronną wątpliwości.

Nie rozbiera z sukienki nadziei i wiary,
nie zdejmuje z miłości woalki i halki.
Raczej zdziera pokłady współczucia,
niż odkleja ironię z uśmiechu,
zrywa z oczu realizm koronek,
obok na podłogę rzuca łańcuch wspomnień.

W hotelowym pokoju, gdzie rodzi się pustka,
jeszcze jedna historia uchwycona
w lustrach, w dywanie miękkim odciśnięte ślady,
w pościeli już zmienionej,
w wywietrzonej ciszy –

coś uległo zmianie.
Coś uległo zmianie.

Cokolwiek, tylko nie to

Tylko tego jej nie mów, że truskawki
smakują ostatnim dniem lata;
najlepiej
nie mów nic,
żeby ją zatrzymać przy sobie.

Chwile są po to, żeby mijać –
jak obcy sobie ludzie, zupełnie obcy.

Cała reszta jest w gruncie rzeczy
mało istotna – jak nigdy
niewypowiedziany smutek.

Chmury znowu wiszą nisko nad ziemią,
a z sufitu spływa na dłonie
tyle ciepła, ile może oddać
sztuczne i kruche słońce:

pstryk, już nie ma nic.

Sophiesticated

Butelko! Gdybyś ty miała szyjkę maciczną, giętką –
o ile przyjemniej byłoby brać cię, przyjaciółko,
za kochankę.

Oszałamiasz bogatym wnętrzem, krew twoja, to krew moja.
Przy stole zachowujesz się statecznie, dostojnie,
dostrajasz się do mnie jak fale radiowe do odbiornika.

A może jest na odwrót, co, być może, na odwrót może być?

Rzeczona, ty, moja narzeczona, matka i siostra śmiertelna,
ofiarowana przez być albo nie być, moja pochodnia,
autonomia, soma i insomnia.

Moja ty ulubiona utopio, moja prężąca się kotko,
najdroższa miłosna zagadko, niepowtarzalna,
nieokiełznana dzierlatko!

Stajesz przede mną świeża, pachnąca i wilgotna,
spijam z ciebie owoców nektar, poezję przetrwań
i nieprzetrwań,
twoja sukienka-etykietka, te twoje słoneczne stoki, poletka:
jakbym biegł z tobą na prześwit świtom,
jakbym miał cię na zawsze – na przekór bytom i niebytom…

Cóż, że niewierny ze mnie kochanek, że mam harem?
Cóż znaczą te plejady niezliczone twoich sióstr,
cudzych małżonek – dopóki z ciebie czerpię,
dopóki ostatnia w tobie kropla lśni się,

twoje i moje marne życie trwa,
skazane na przeżycie dnia.

“Portret niesymetryczny” – Izabela Fietkiewicz-Paszek

To już kolejna publikacja mojego wydawnictwa….
Niniejszym zapraszam na spotkanie autorskie.

Portret niesymetryczny to niezwykle cenna, udana literacko i bardzo piękna poetycka propozycja. Wiersze autorki, świetnie wyedukowanej klasycznie i popkulturowo, biegle orientującej się we współczesnej liryce, mają nieodpartą moc uwodzenia.
Raz dzieje się tak dzięki emanującemu z nich smutkowi, który nie jest nostalgią za dawnymi laty czy sentymentalną retrospekcją, ale wypływa ze
stoickiej świadomości przemijania i w tym sensie okazuje się – jak mawiano dwa wieki temu – szczęsnym smutkiem. Innym razem odbiorcę uwodzą obrazy aktualne, żywe i namiętne, pokazujące miłość w całej jej – jak pisano dwie dekady wstecz – uczuciowej dialektyce, współtworzonej przez
nieodmiennie totalne pożądania i nieuchronnie cząstkowe spełnienia. I co najważniejsze, w każdym przypadku są to wiersze wysokiej artystycznej próby: nowoczesne, ale doskonale poddające się lekturze; wyraziste, choć zanurzone w językowej wieloznaczności.

/Piotr Łuszczykiewicz/

Boję się napisać, że wiersze Izabeli Fietkiewicz-Paszek są wybitne – ale jednak piszę!
Poetka ma już ukształtowany i łatwo rozpoznawalny język.

/Tomasz Jastrun/

Pogoda na dziś

A dzieci nie będą chciały z tobą rozmawiać,
bo nie będzie słów, a gesty
staną się równie nieme i niepotrzebne.

I gdyby wszystko można wytłumaczyć genetyką,
świat byłby łatwiejszy do zaakceptowania, lecz
nawet najbardziej racjonalna katastrofa
potrafi zaskoczyć swoją skalą.

Młode pędy oziminy wymywa wezbrany potok
z pękających pod naporem świeżej wody tam;
ciśnienie stale wzrasta, a temperatura
waha się w okolicach ust.

Niemy film

A na przykład kawa?
Sypana, czy z ekspresu, espresso, latte, z pianką, lub bez?

Kawa podana w szkalnce, czy też filiżance?

Można krócej: spodek, spodeczek, talerzyk,
łyżeczka zdobiona, czy nie?
Cukier, mleko, śmietanka?

A obrus na tym stole, a dywan pod nim?

Niemniej istotne są ściany – ślad po obrazie, ciężkość ramy
zasugerowana jakością, wielkością, wkręconą w nią śrubą,
bądź hakiem…

Kto tutaj mieszkał, kto chodził po tej klepce
jękającej cicho, kiedy ja po niej chodzę?
Widok za oknem – kogo przyciągał/odpychał,
jaki kolor miał szlafrok, rozmiar kapci,
jaka tu była cisza,

lub jaki zgiełk otaczał mieszkańca tego domu?

Czy był/a blondynem/brunetką,
czy miał psa, lub dziecko?
Jakiej wody po goleniu/perfum
używał/a

czy to była chwila zaledwie, czy
epoka cała?

A ten owad na ścianie, jego po nim plama –
to boska cząstka diabelskiego planu,
czy wielka, uwieczniona rana?

Za oknem świszczy ulica, czy gwiżdże polny ptak?
Rośnie jakieś drzewo, czy jest tak i tak?

Czy byliśmy tutaj gośćmi, czy goście byli u nas?

Czy byliśmy, czy nas ubyło,
czy coś się śniło, czy może
jakaś miłość?

A może to sprawy niewarte zatrzymania w kadrze tego filmu,
że nie ma aktorów lepszych, lub gorszych,
że kawa, że cukier
i szklanka –

Jedzą płody

W prowincji Kanton, w Chinach, istnieje restauracja, w której serwowane są płody ludzkie.
Restauracja działa na zasadzie zamkniętego klubu VIP, do którego dostęp mają tylko zaproszeni goście.
Cena płodu męskiego to 2000 Euro, płód żeński można “spożyć” już za 500 Euro.

\”W cywilizowanym świecie szokującym zjawiskiem jest sprzedaż w Chinach ludzkich płodów . Młode dziewczyny świadomie zachodzą w ciążę. Potem również świadomie poddają się zabiegowi aborcji. Uzyskane w taki sposób zarodki nadają się… do spożycia. Chińczycy wierzą, że jedzenie ludzkich płodów sprzyja długowieczności. Najlepiej, jeśli płód jest z pierwszej aborcji młodej kobiety i jest płci męskiej.Mimo że organizacje humanitarne sygnalizują o takich nieprawidłowościach, to nic się z tym nie robi. Wręcz przeciwnie, kanibalistyczne praktyki stają się coraz bardziej powszechne. Żadne z państw nie zareaguje stanowczo. Wychodząc z założenia: – Co nas to interesuję, przecież mamy własne problemy.\” (za slajdzik.pl)