Spójrzcie, jak nam skarlała,
jak niewiele znaczy
w naszych czasach miłość.
Jak lekko bierze za wieczność chwilę.
Jakie to łatwe dla niej – upaść, broczyć.
Nie jest jak inne uczucia.
Jeśli się budzi, to tylko w obłędzie,
lecz nigdy na trwałe.
Wierność nie wierność –
byle się skulić, przytulić.
Nic dla niej nie znaczy więcej,
niż być musi. To, co istotne,
istotne nie jest nad miarę.
Rozewrzeć nawias ud, wyprężyć
wzwód i unik, zwód,
wytężyć, odprężyć, zmitrężyć.
I już –
jakby ona jedna, jakby
słowo nią się stało.
Lub choćby przez chwilę mogło
pokonać swoją samotność.