To niewiarygodne jak wiele snów można zmieścić pod jedną poduszką. Można je tam upychać całymi latami. Jeśli głowa ciężka, to niełatwo im się wydostać, ulecieć, wypełznąć. Wnikają wtedy do wewnątrz niczym roztocza. Z czasem wiją sobie gniazda, rozmnażają się już bez naszego udziału, tworzą swoją własną społeczność.
Wystarczy jednak impuls, jakaś myśl, jedna jedyna. Potem już nic nie jest tak, jak być powinno. Wylewają się sny, zalewają doliny czuwania, podmywają szańce realności. Bo głowa była zbyt lekka.
I są już wszędzie – przenikają przez Twoją świadomość, zyskują coraz więcej jej zakamarków. w swojej kulminacji pochłaniają Cię bez reszty, zawłaszczją.
Wtedy rodzisz się poetą.