Archiwum autora: goddam

O goddam

Wiara, Nadzieja i Miłość - zawsze w dobrej cenie! Jestem częścią tej samej energii co Ty, więc jeśli brakuje Ci oddechu - oddam Ci powietrze, a jeśli nie możesz znaleźć swojego miejsca - udostępnię Ci przestrzeń serca, w której zapuścisz korzenie.

Galaktyczni

My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
wychodzący na spacer w bezdroża, ostępy,
mieliśmy swoje gwiazdy i swoje legiony,
kiedyśmy podbijali wszechświat niedostępny.
Mieliśmy zmysł ostry i scyzoryk tępy,
który ostrzyliśmy co dzień by nim w jakimś drzewie
na wieczność, na chwałę swoje imię ciosać.

Zmysł tracił w zetknięciu ze światem,
życie – twardy kamień, wszechświat zaś
to pustka. Zaciśnięte dziś mamy
do białości usta.

My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
nie pamiętamy szlaków po których wędrówka
nas tu przywiodła. Czy ta gwiazda zła była,
czy też może dobra? I gdzie rośnie drzewo,
to drzewo, pod którym pierwsze zdobyliśmy szlify
komandorów astralnych, niewidzialnych,
cichych?

Osobność

Niech gilotyny nie ścinają głów,
barykady rozbiorą się do snu,
niech sen na sen pójdzie do łóżka,
a bezsen, jak bezsens, niech się dłuży
innym, ale nie nam.

Królom niech będą korony, słowa słów,
uśpionym miękkie poduszki, jasne sufity.

Milczenie niech będzie milczeniem,
co będzie poezją – nie wiem.

I jeszcze czas niech będzie łaskawy,
łaskawą wskazówką niech łaskawie stanie.
Słońce niech zagląda w zacienione powiekami
czekanie ciekawie, niech się ciekawi.

Co ma minąć, niech mija, ale tak bez krzyku,
co ma trwać, niech trwa bez żadnej ostentacji.
Niech rzeczy będą choć przez chwilę inne,
a ludzie, jak gwiazdy, odległe od alienacji.

Ważenie dusz

Łątka dzieweczka siada na źdźble trawy.
Nie rozkołysze cieniem, nie nagnie do ziemi,
muśnie ledwie błękitem, struną drgnie
i zniknie jak i my znikamy. W słońcu,
do którego oczy nie przywykły, czają się
omamy. Rozcina je kos skrzydłem jak brzytwą.

Struną drgnie, lecz dźwięk żaden, ledwie
bzyk, ledwie przez moment zdaje się
że słychać. Błękitem oczu dzieweczki
widziany świat – bywa, że piękny –
nim ciemność się stanie, w pełnym słońcu,
lub w cieniu, który nam nadejdzie.

Łąka jest tuż pod lasem, przez nią
płynie rzeka. Czasem wychodzi z drzew bestia,
żłopie chciwie wodę. Nad tym wszystkim
chmury (jakże purpurowe o zachodzie, jak liczne
o świcie) uważnie przetaczają chłód nocy.
W rozkwicie szaleją kwiaty, wiatr zrywa
kaganiec śmierci. Kos spada na głowy.

Bunt

Zobacz: liście buntują się drzewu.
Mówisz, że wiatr, że to wynik tego
frontu, który nad wytartą przez wędrowców
ziemią?

Fakt to niezbity, że jednak to one
wprawiają w ruch szelest, że się zrywają,
by w ostatnim locie upaść
i przykryć sobą ślady osób,
czasu.

By nikt przypadkowy nie zdołał odczytać –
kto tędy przeszedł, kto wszedł
i kto wyszedł z lasu.

Polihymnos

Wielki jest nasz Pan
Prezydent i wielki jest premier,
wielcy są posłowie i wielki jest Ojciec
Dyrektor!

Wielkie są nasze grzechy i słuszne są winy,
wielkie mamy chęci, wiele zań płacimy…

Bije po oczach ten blask, ta biel
niepokalana nad czerwoną wstęgą
wstydu. Po szarym niebie lata orzeł
w koronie z plastiku.

Mówią, że jest wielkie święto, że jest
święte święto, mówią, że nam wszystkim
coraz bliżej nieba.

Na murze ktoś wydrapał,
na kratach zdarł skórę,
daj Panie – którykolwiek –
daj nam cokolwiek, choćby słowo dobre,
daj nam czego trzeba, jakiś choćby pomnik.

Święto zarzynania owiec

Zdawało mi się, że śnię sen żałobny.
Do drzwi zapukał cień. Na dzień dobry
wdarł się, rozłożył, na lampie zwiesił chałat.
Bez słowa wyjaśnienia, bez cienia wątpliwości,
uczepił się myśli, omotał czasy przyszłe,
tak się rozgościł, jakby wpadł z wizytą
przyjaciel.

Zacienił sobą teraźniejszość i przeszłość.
Był tutaj od zawsze? Ten gość,
ten zupełnie ktoś-nie-ktoś
kazał mi spojrzeć swoimi oczami.

Zanim się obudziłem, byłem już
po czterdziestce. Widziałem

stare ręce matki, po tym, jak ją okradli,
same mówiły, że one same, że nimi samymi –
na nic;

zaczerwienione oczy ojca, nuta obłędu,
kiedy kolejny raz stracił wszystko –
za nic;

w nich siebie, z nich siebie, malowane
na kruchym szkle, na pożółkłym papierze –
nic więcej.

Dziecię, chłopcze, któryś jest we mnie,
jako i ja jestem w tobie, idą z wizytą
pasterze. To nie świt blady, nie
gwiazda poranna – ostrzą już długie noże.

Rok Grotowskiego

Jerzy Grotowski podczas konferencji prasowej w Ośrodku Grotowskiego, 1997. Fot. M. Cułyński

Jerzy Grotowski podczas konferencji prasowej w Ośrodku Grotowskiego, 1997. Fot. M. Cułyński

Organizator: Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław – Brzezinka; styczeń – grudzień 2009 r.

W 2009 roku mija 10. rocznica śmierci Jerzego Grotowskiego, 50. rocznica objęcia kierownictwa Teatru 13 Rzędów w Opolu (późniejszego Teatru Laboratorium) przez Ludwika Flaszena i Jerzego Grotowskiego i 25. rocznica samorozwiązania Teatru Laboratorium.

Więcej…

Alter ego

Zatem to prawda, że nic wyjątkowego
ci się nie przydarzy. Nie będziesz
mędrcem, świętym nie zostaniesz.
Nie gronostaje, ale zwykłe ciuchy,
zamiast korony cierniowej, czy złotej
gołą masz głowę i próżne twe chęci.
Nie będziesz Hiobem, Judaszem nie będziesz,
nikim z ostatnich, czy z pierwszych
stron gazet.

Może i dobrze, że tak się układa –
nieułożone, chaotyczne, gorzkie –
życie, jak snopek pszenicy, bądź żyta –
może to wcale nie jest tak żałosne –
może potrzebna jest ta chwila cicha –
może to dobrze, albo nienajgorzej?

Milczysz. Dlaczegoś zdziwiony?
To twoje życie przegląda się w śmierci,
w lustrze, lub księdze – bez istotnej treści.

Spin

Ślepe dzieci nie gubią się w ciemnym lesie,
nie trafiają do chatki z piernika.
Nie dokonują złych wyborów,
nie oceniają na wyrost.

Ślepym dzieciom wystarcza dotyk, słuch.
Nie muszą wierzyć bogom, ufać politykom.

Nawet, jeśli wdepną w coś nieprzyjemnego
nie jest to jakąś tragedią na miarę Szekspira.
Ślepe dzieci wiedzą, że sedno najgorszych słów
jest dalej, niż najdalsze piekło.

Ślepe dzieci są posłuszne nurtowi rzeki.
Płyną z nią w niewolę oceanów.
One, jak ryby wyciągnięte w sieci,
patrzą na te same co inni ekrany.

Spin (socjotechnika)

Kilka przydatnych informacji dla zrozumienia jacy ludzie kreują nam rzeczywistość…

Spin – pejoratywne określenie w socjotechnice (public relations) mocno zniekształconego portretu rzeczywistości na czyjąś korzyść, w związku z jakimś wydarzeniem lub sytuacją, którego głównym celem jest uzyskanie subiektywnie najlepszego rezultatu.

W odróżnieniu od tradycyjnego public relations, które opiera się głównie na kreatywnym przedstawianiu faktów, technika “spin” często, lecz nie zawsze, zakłada pełną obłudy, zdradliwą oraz wysoce manipulatywną taktykę zdolną do pozbawienia ludzi zdroworozsądkowego myślenia. “Spin” to akronim wyrażenia “Significant Progress In the News” (tj. Znaczący postęp w informacjach), stosowanego przez specjalistów od PR w połowie lat osiemdzięsiątych w związku z tzw. Inicjatywą Obrony Strategicznej (SDI). Inicjatywa ta została w tym czasie poddana ostrej krytyce jako technicznie wysoce niepraktyczna, a “Spin” był próbą przeciwstawienia się tego typu opiniom dzięki rozpowszechnianiu informacji potwierdzających stały postęp techniczny w dziedzinie SDI. Czytaj dalej