My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
wychodzący na spacer w bezdroża, ostępy,
mieliśmy swoje gwiazdy i swoje legiony,
kiedyśmy podbijali wszechświat niedostępny.
Mieliśmy zmysł ostry i scyzoryk tępy,
który ostrzyliśmy co dzień by nim w jakimś drzewie
na wieczność, na chwałę swoje imię ciosać.
Zmysł tracił w zetknięciu ze światem,
życie – twardy kamień, wszechświat zaś
to pustka. Zaciśnięte dziś mamy
do białości usta.
My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
nie pamiętamy szlaków po których wędrówka
nas tu przywiodła. Czy ta gwiazda zła była,
czy też może dobra? I gdzie rośnie drzewo,
to drzewo, pod którym pierwsze zdobyliśmy szlify
komandorów astralnych, niewidzialnych,
cichych?
,,I gdzie rośnie drzewo,
to drzewo, pod którym pierwsze zdobyliśmy szlify
komandorów astralnych, niewidzialnych,
cichych?”
no właśnie – gdzie?
Jak to gdzie? W latach szczenięcych