Archiwum autora: goddam

O goddam

Wiara, Nadzieja i Miłość - zawsze w dobrej cenie! Jestem częścią tej samej energii co Ty, więc jeśli brakuje Ci oddechu - oddam Ci powietrze, a jeśli nie możesz znaleźć swojego miejsca - udostępnię Ci przestrzeń serca, w której zapuścisz korzenie.

Rehistoria

Wydobrzały czasy z wojen, z głodu.
Przyszła zima.

Co zostało, zmroziła,
co zmroziła, umarło.
Co nie umarło, to nie umarło.

Wydobrzała Ziemia z ludzi.

Tu i ówdzie przechadzają się dinozaury,
tam świeci księżyc, a tam gwiazdy.

Wreszcie jest po bożemu.

Worek na zwłoki

Czarna folia. Nie przepuszcza powietrza.
Zgrabne zapięcie na błyskawiczny zamek.

W środku znane – ulica, park, rzeka,
wschód słońca, ćwiartka księżyca,
zapach ściółki po deszczu w lesie,
dotyk dłoni, wilgotność języka,
wszystko, co wypowiedziane,
głośny krzyk, nuta cicha.

Niespiesznie, z obawą przed nowym,
ubrawszy rękawiczki z lateksu,
rozsuwam, otwieram przejście.

Z kontekstu wyłania się doznanie
jakby nowe, światło nigdy nie widziane.
I mogę oddychać. Mogę oddychać?

Litość

I choćbym poznał milion słów, a litości bym nie miał
poukładałbym je jedno obok drugiego i wymieszał.
Drogą losową przy użyciu być może jakiegoś sprytnego programu,
tak, że sam byłbym smart and art, jedno obok drugiego,
lub jedno za drugim.

I choćby i tak było, że opisałbym cały świat równoleżnikami sylab,
podzielił go na strefy czasowe południkami zdań –
byłbym jak piołun leśny, albo muszka owocowa.

Teraz jednak mieszkam niegroźnie gdzieś między przyszłym, a przeszłym,
gdzieś między ziemnym, a powietrznym.
Snuję swoją opowieść nie zaprzątając przy tym
ani pieśni, ani skończonych akapitów nieruchomej treści.

Przyjaciel sen

Z wytrwałością sadysty znęca się nade mną.
Już nie jest niespodziewany, więc
przychodzi oczekiwanie.

Z jego dokładnością można regulować oddechy zegarów,
godna mnicha skryby systematyczność i cierpliwość
zawstydzić zdolna kroplę wody, skruszyć skałę.

Co noc siada przy mnie i zadaje te same pytania:
jak ci się żyje, co nowego i jakie masz plany?
Kiedy narzekam – śmieje się;
kiedy jestem szczęśliwy – śmieje się
jeszcze głośniej.
A potem, z politowaniem, wali na odlew w twarz.

Tylko spójrz – mówi twardym głosem psychopaty –
T O ci się nie udało.

Zaraz potem w ułamku sekundy przewijają się obrazy
jakby z mojego życia, choć jakieś inne.

T O jest na samym końcu tunelu, w środku
jeszcze bardziej jasnego światła.

Dorosłość

Uciekasz, robaczku, w to zatrute jabłko.
A czy źle ci tu było na haftowanym obrusie?
Haftowanym w kwiaty, motyle i trzmiele,
obdarzonym uczuciem, serdecznością, troską?

Z każdym swoim ruchem co raz głębiej wnikasz
w pleśniejące trzewia, w kwaśno-winną pełnię.

Zagubiona w sobie, zamknięta w pancerzu
tyleż własnym, co kruchym,
ani pięknym, ni świetnym
w konstrukcji i formie.

Ustawiłaś straże ze słów, co na baczność
z wyciągniętym ku chmurom bagnetem się prężą.

A przecież ciężko będzie, stanowczo zbyt ciężko
udźwignąć siebie całą i jabłko i przedmiot.

Smak kurzu

Kilka wschodów i zachodów słońca,
pół zaćmienia, dwie orbity ziemii,
dłoń bezwładna, nieruchome końce
przestrzeni.

Doznania mniejsze i większe,
a wszystkie w niepamięć;

ludzie znajomi, obcy,
zimy i jesienie;

sok, który wyciekł z jabłka
i zaschnął na stole;

spodek po filiżance,
a ona po kawie –

wygaszony ogień, dym rozwiany,
błękit szary i brunatna zieleń
– zapomniane dłonie.

Werdykt VII OKP “Złoty Środek Poezji”

Werdykt jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego “Złoty Środek Poezji”
na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2010
pod patronatem Dwumiesięcznika Literackiego “TOPOS”

Jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego “Złoty Środek Poezji” na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2010 – organizowanego przez Środkowoeuropejskie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne ŚRODEK w składzie:

Karol Maliszewski – przewodniczący,
Artur Fryz,
Wojciech Kudyba,
Krzysztof Kuczkowski,
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
po przeczytaniu 44 debiutanckich książek poetyckich nadesłanych na konkurs i spełniających warunki regulaminowe ustaliło werdykt w następującym brzmieniu:

Jury postanowiło nagrodzić i wyróżnić następujące książki.

I miejsce:
Agnieszka Gałązka, lubię być w twoich ustach,
Prymasowskie Wydawnictwo Gaudentinum, Gniezno 2010 – 5000 zł

II miejsce:
Izabela Fietkiewicz-Paszek, Portret niesymetryczny,
Goddam Agencja Artystyczna, Piaseczno 2010 – 3000 zł

III miejsce:
Maciej Bieszczad, Elipsa,
Mamiko, Nowa Ruda 2010 – 2000 zł

3 równorzędne wyróżnienia po 700 zł każde:
Joanna Dziwak, sturm and drang, Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2010
Jakub Sajkowski, Ślizgawki, Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2010
Rafał Skonieczny, Dzikie strony, WBP i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2010

I słowik śpiewa

Między leszczyną a jaśminem zdejmuje majtki.
Pokazuje mi nagą cipkę. Tam ją całuję.
Między jaśminem a leszczyną.

Ledwie brązowe twarzyczki w zielonych kapturkach
przyglądają się temu z ciekawością.

O krok dalej ucinam siekierą nogę żabie.
Na wpół skacze, oddala się w połowie.

Grządki z rzodkiewką są za moimi plecami,
pomiędzy nimi równo ubite ścieżki, w tle
dom drewniany, przed którym stary modrzew
wysoki do nieba.

Ogród ma wiele tajemnic. a krzaki agrestu i porzeczek
posadzone na przemian, to kłują, to zawstydzają
ciągnący przez trawę codzienny szlak mrówek.

Mam cztery lata, ona pięć, albo sześć.

Teraz nie rośnie grusza i jabłoń,
nie ma starego modrzewia, ścieżki i nieba.

Ona jest pewnie już babcią, a ja
wciąż mam cztery lata i świat mi pachnie
jaśminem
i jest mi twardym orzechem.

Połączenia

Miasto widziane przez delikatną woalkę dżdżu
ma niewyraźne kontury i całkiem konkretny zapach.

Przemieszcza się poziomo i pionowo,
ale nie oddała się nawet na chwilę.

Pozostaje w zasięgu ze wszystkimi
punktami dostępu otwartymi na pozostałe wymiary.

Drży i pulsuje każdą ze strun.
Jestem instrumentem.

Dopasowanie

Złym ludziom dobrze z oczu patrzy
na świat uczuć martwych.

I mają proste ścieżki, gładkie dłonie,
i mają na balkonach kwitnące pelargonie.

Ich psy nigdy się nie łaszą do obcych,
ich koty zawsze są czarne i dzikie.

Złym ludziom mówię “dzień dobry” –
zupełnie na wszelki wypadek.

Trochę się dziwią wtedy i nieoczekiwanie
stają się jakby lepsi, jakby cichsi.