Archiwum autora: goddam

O goddam

Wiara, Nadzieja i Miłość - zawsze w dobrej cenie! Jestem częścią tej samej energii co Ty, więc jeśli brakuje Ci oddechu - oddam Ci powietrze, a jeśli nie możesz znaleźć swojego miejsca - udostępnię Ci przestrzeń serca, w której zapuścisz korzenie.

Kłaniam się sobie na wiosnę

Kiedy mną gardzisz, nie zapomnij bardziej
i więcej szanować siebie.

Nie wiem wprawdzie kiedy przyjdzie wiosna,
czy zazieleni się park, rozgwieżdżą kwiaty
i ptaki; czy wyleje Prosna, czy naprawią
po zimie Browarną, Babinę —

to rzeczy bez znaczenia, przynajmniej
w tym mieście i co najmniej dla mnie.

Wiem, że są inne miejsca,
właściwsze i chcące,
abym przysiadł na ławce i patrzył
na wschodzące dni i zachodzące miesiące.

Interpunkcja

Przecinek

Coś się znowu wydarzy, ale teraz
jest chwilowa przerwa. Jak w tivi
na reklamę.

Reklama jest jak zwykle o niczym,
emanuje tym i tamtym, a ty

chcesz rozmawiać.

Średnik

Coś na chwilę zawisło, zadrgało,
coś się na chwilę zamysło,
zachłysło, jak dziura w skarpecie.

A ty, zamiast zeszyć z troską, uczuciem,
chcesz rozmawiać.

Wielokropek

Coś się niedopowiedziało, niedokończyło,
coś się ręką cofnęło, zawisło, niedomknęło;
coś do drzwi się dobija nad ranem,
sygnałem w telefonie, mailem, słowem,

coś, co miało być grobem…

…a ty chcesz rozmawiać.

Kropka

Coś się skończyło.
Coś się zaczyna.
Nowe zdanie.

Deser życia.
Samotność.
Amen.

Coś jeszcze

Niby jak spacja, jak wróżba złowróżbna.
Reinkarnacja – oczekiwana, nieznana,
torba podróżna.

Milczysz.

Niepotrzebnieję

Dla ziemi, ognia i powietrza.
I dla ciebie, i dla wszystkich małych rzeczy.

Coraz mniej mnie dla krzesła, kanapy i stołu,
coraz mniej mnie dla lektury, seansu, potrawy.

Mniej mnie na wiosnę, mniej na noc i na dzień.

Wszystko, czego jest więcej, to bezsens
czegokolwiek: straty, zwątpienia, agape.

Planety

Dopóki tu nie przybyłem, myślałem,
że formy życia na twojej planecie
muszą być

inne.

Że dotyk smakuje inaczej,
że wzrok nie przytłacza,
że zapach nie rani jak oset,
że oddech nie wstrzymuje
i nie zabiera
tchnienia;

że idąc po trawie wybujałej jak sen,
jak sen, który się skończyć nie może,
nie może przestać się śnić, że błękit,
błękit prawdziwy nie fiolet, że role,
role się odmieniają przez przypadki,
przypadki przez czasy, a czasy
przez śmierć;

śmierć nie jest obca, a obca
jest myśl o obcej przyszłości,
ucieleśnia cielesność

wiatru.

Wiatr to przemieszczanie warstw powietrza.
Ziemia jest miększa od meduzy, szeleści
pod stopą zranioną o kamień.
Pod kamieniem tylko

to samo, co tutaj.

Wyjeżdżam.

Orbity

Oddalają się od siebie. Planety
unikną zderzenia. Niepotrzebne

będą się od teraz poruszać niezależnie.

Przez chwilę były zbieżne, krzyżowały się
ich ramiona, nogi, zespalały masy,
rytmizowały pływy.

Teraz oddalają się od siebie.

I nie są już zamieszkałe
przez miłość.

Dwa obce słońca zamieniają to, co było
żyzną nadzieją
w bezwzględnie samotne pustynie.

Prawie

Nie każdy może być:
kierowcą Formuły 1, pilotem myśliwca,
myśliwym, myślicielem, mścicielem
niewinnych i zagubionych,
kapłanem, opiekunem zbłąkanych i porzuconych,
członkiem zaszczytnej Akademii, klubu
elitarnego, lub innego grona,
sekty, kościoła, słusznej politycznej frakcji,
organizacji humanitarnej, bądź terrorystycznej,
akademikiem, płetwonurkiem, nurkiem,

ani nawet skurwysynem, lub choćby
człowiekiem.

Dlatego staram się być
przezroczystym i prawie mi się udaje.
Gdyby nie kurz, który dostrzegasz, rysę,
gdyby nie te nieważne drobinki
wydobyte przez światło.

* * *

Przyszła do mnie matka boska.
Nie siedź tak sam – powiedziała.
I już nie siedziałem. Położyłem się,
a ona przy mnie.
Przytuliła do nagiej piersi.
Płacząc ssałem, piłem z niej.

Ona tylko się uśmiechała, a ja
coraz bardziej umierałem z głodu.

A potem wszedłem w nią
i nie wyszedłem.

Gdybym wyszedł, to jedynie na gwoździe.

* * *

Nie moja kobieto, nie moja śmierci.
Nauczycielko, opiekunko.

Dzieci wzniecają mały pożar
w mrowisku. Patrzą.

Mrówki umierają.

Taki jest świat, moja słodka padlino.

Bunt robotów

Nie wiem gdzie jestem i gdzie jest to, co czuję.
Niby tu, niby tam. Gdzie-nie-gdzie i tylko czasami
wydaje się, że wiem.
Ale nie wiem. To jest piękne.

Jeśli coś jest, to jest, jeśli nie ma,
to nie ma teraz. Ale czy będzie?

Być może.

Coś mnie tutaj kręci, coś mnie podnieca.
Coś mnie tutaj uwszechmacnia.

Coś mnie tutaj pieści, lecz nie wiem
czy coś jest tym czymś,
co chciałbym od ciebie, kochana,
od ciebie dostać w nic, w zamian.

Kikut nocy

Amputacja jest zabiegiem powodującym trwałe kalectwo,
jest stosowana tylko wtedy, gdy brak innej możliwości leczenia
i w sposób na tyle oszczędny, na ile to możliwe .

Jakoś trzeba z tym żyć.
Bez siebie, kochana.

Mogła wyniszczyć nas gangrena, czas, cokolwiek.
Kiedyś zrozumiesz, że to było jedyne wyjście.

Moja jaśniejsza połowo ciemności.
Już nie śpię.