Archiwum kategorii: Podcast

Nieuchronność

W pogardzie mając ułomności losu,
tej zgiętej, tajemniczej karteczki,
na której zapisano liczbę, symbol, słowo,
szedłem od nikąd donikąd.

Pismo było koślawe, (pewnie ręka dziecka
skreśliła znaki wprawiając się dzielnie),
to, co nabazgrane – chcąc odtworzyć
wiernie byłoby w swej istocie
jak wczesny testament, jak życie,
które się zaczyna od okrzyku
amen.

Więc wylosowałem. Czara była pełna –
przynajmniej myślałem, że mam możliwości –
ale co miało być w moich palcach, to właśnie
się znalazło. To i okrutne wszystko inne,
zaczarowane w nic więcej.

Więc wylosowało mnie to coś,
wyciągnęło mnie z wachlarza tylu innych istnień.
Uczyniło liczbą, słowem
i zgięło mnie w pół, i ukryło –
przed łaskawszym okiem.

[display_podcast]

Grawitacja

Kiedy mówię ból, prawdopodobnie myślisz – ból.
Kiedy mówię szczęście, prawdopodobnie myślisz – szczęście.
Kiedy mówię ja, pradopodobnie myślisz – ja.

Kiedy nic nie mówię, zastanawiasz się – dlaczego.

Kiedy pytasz dlaczego, milczę.
Kiedy mówisz ja, myślę ty.
Kiedy mówisz szczęście, myślę ty.
Kiedy mówisz ból, myślę ty.

Kiedy nic nie mówisz,
mówisz.

[display_podcast]

Posiadanie

Dwa życia tworzą nowe życie.
Czy nowe jest nowym, czy jedynie
wydzielonym?

Osobne jest osobiste,
czy osobistą częścią
daną w chwilowe posiadanie?

Czymkolwiek jest wystarczy
na jedną, bardzo prywatną
śmierć.

Wszystko, co pomiędzy,
jest jedynie możliwością
bez gwarancji spełnienia.

[display_podcast]

Skrajność

Ból, cierpienie, pewność
i nieuchronność śmierci –
w katalogu nie ma
piękniejszych powodów.

Dlaczego nie popełnisz samobójstwa?
Zamiast dreptać w miejscu
ten jeden krok rozsądku
wystarczy za całą podróż.

A może najmniejsza z wymówek
jest najistotniejszym argumentem?

 

[display_podcast]

Wypalenie

Chciałoby się zagrać jedną z głównych ról,
ale coraz bardziej nie ma mnie wśród statystów.
Jestem tylko widzem przedstawienia.

Przykuty do fotela, bez możliwości ruchu,
powoli tracę słuch. Wkrótce absolutnie
pożegnam się z możliwością widzenia.

Niepotrzebny bycie, kurzu, pyłku, kruszyno,
jednak lśnisz w promieniu światła.
Dopóki jesteś i ono jest – nim stanie się
ciemność.

[display_podcast]

Niewinność

Za całą zbrodnię, za powinność
bycia kimś innym, za obyczaj
konkurencji, za wczorajsze dni,
za jutrzejsze dzisiaj –

odpuść nam nasze winy.

Za dziecinną wiarę, za niczym
nie skrępowaną ufność, panie,
za nienasycenie, pragnienie,
za każdy rzucony kamień –

odpuść nam nasze winy.

Za zamknięte oczy, za nieobecność
po właściwej stronie, za tęsknotę
do rzeczy mniej świętych, za święte
oburzenie, złe chęci –

odpuść nam nasze winy.

Za każdy dzień, za każdą noc,
za patrzenie w księżyc, gonienie wiatru,
za cień do ukrycia, za żal do życia
i za to, że nie modlitwa, ale żądanie –

odpuść, jak i sobie odpuszczasz
nas, małych niewiernych, panie.

[display_podcast]

Z zapomnianej ziemi

Z zapomnianej ziemi zapomniane listy
przychodzą i odchodzą – z pamięci w niepamięć.

Ludzie, którzy tu żyli w zapomnianych domach
w zapamiętaniu pielęgnując ogród i rodziny,
bliskich mając na wyciągnięcie skamieniałej ręki,
obcych jak księżyc, dalekich lecz wiernych,

byli i odeszli.

Czasem, kiedy zamykam oczy, słyszę ich modlitwy,
próbuję znaleźć odpowiedzi na ich wątpliwości.
Potem spisuję nieporadną próbę rozwiązania –
wysyłam w poczcie zwrotnej dręczące pytania.

[display_podcast]

Tkliwość

Przezimowało a teraz się budzi.
Czy coś się śniło, dręczyło koszmarem?
Czy unosiło się nad miastem, bez grawitacji,
napędzane wiatrem przemierzało każde lewo i prawo?

Jak bardzo schudło, utraciło ciężar,
pozbyło się nadmiaru? Czy zamarzło, biedactwo?
Czy znalazło w porę schronienie
pod kożuszkiem z liści?

Teraz dokonuje niezbędnych zabiegów,
aby się dostosować do kanonów piękna –
tutaj przyczesze piórko, tutaj śmignie chyżo,
rozgrzewa się w promieniu, unosi oddechem.

Nasze maleńkie współczucie, przywrócone szczęście.

[display_podcast]

Spójność

Moja prawa ręka w twojej lewej dłoni.
Ważysz złe i dobre, nie odpuszczasz.

Jesteśmy spokojni patrząc na horyzont.
Dojdziemy. Gdziekolwiek ta droga,
ocean, przestworza – dojdziemy,
zostawiając zmysły, świat mając zapisany
w spadku po bezdrożach, big bangu,
stworzeniu, siedmiu dniach, latach
tłustych, niespełnionych pragnieniach,
spełnionych przepowiedniach,
po wszystkich wcześniej nieznanych
istnieniach, nieistnieniach.

Bo jesteś we mnie krwią swoją,
a ciało twoje jest moim domem.

[display_podcast]