Archiwum autora: goddam

O goddam

Wiara, Nadzieja i Miłość - zawsze w dobrej cenie! Jestem częścią tej samej energii co Ty, więc jeśli brakuje Ci oddechu - oddam Ci powietrze, a jeśli nie możesz znaleźć swojego miejsca - udostępnię Ci przestrzeń serca, w której zapuścisz korzenie.

Z czasem wszystko wróci do normy

Samica człowieka zostaje zapłodniona przez samca
i zachodzi w ciążę, która potrwa około dziewięciu miesięcy.
Zakończy się porodem i wpisaniem do różnych dokumentów
kolejnego człowieka.

Samica i samiec będą się opiekować swoim szczenięciem,
będą nad nim czuwać, chronić je. W jego obronie
będą zdolni do największego poświęcenia.

Jak wiele innych samic i samców przeżyją chwile
całkiem miłe, oraz pełne strachu, będą dni szczęśliwe
i te przepełnione troską.

Zdarza się, że zapłodniona zostaje samica-królowa.
Staje się to wydarzeniem godnym stworzenia wszechświata,
a oczekiwanie na poród jest jak czekanie na nadejście
Mesjasza.

Kiedy przychodzi ten dzień wszystkie planety
znajdują się we właściwym miejscu, słońce
delikatnie ogrzewa nawet najmniejszą roślinkę,
a zjawiska pogodowe sprzyjają radosnemu świętowaniu.
Ustają też wszelkie wojny, ludzie przestają umierać,
głodni są nakarmieni, chorzy uleczeni.

Samica-królowa rodzi swoje małe w mniejszych bólach,
a krzyk szczenięcia jest jak anielski śpiew.
Z krocza samicy-królowej najpierw wysuwa się główka
w koronie.

Kanaan

Słabi biją słabych.
Bezsilni biją bezsilnych.
Ogień gasi się ogniem.
Wojnę wojną.

Tylko kropla drąży skałę.

* * *

Mury oddzielają od murów.
Ludzie prześlizgują się tunelami.
Tunele czasami służą do przenoszenia
bomb.

Jedni ludzie budują innym domy.
Ziemia jest cierpliwa i żyzna
dla domów budowanych na niej.
Domy składają się z murów.
Do domów wchodzi się tunelami.

Na ulicach i placach rosną drzewa
po bombach.

Na nich błyskają światełka nadziei.

Od jeden do dziewięć doli

Ból bywa wyrafinowany.
Bierze w obroty każdy gram.
Handluje litością, kiedy odchodzi
na chwilę.
Odbiera z procentem, jak lichwiarz.
Uśmiecha się przy tym z politowaniem
i zamiast się uśmierzać,
on się przysiada na łóżku
i ani mu w jego bolącej głowie
zasnąć.

Nie ma nic godnego
w tej wariacji.
Może z wyjątkiem obietnicy, choć
być może istnieje jakiś ból
po śmierci.

Dawid

Na co tak patrzysz, młodzieńcze?
Uffizi powstaną długo po twej śmierci,
lecz ty pewnie przyglądasz się pannom,
które pod czujnym okiem dworek
suną do katedry?

Kiedy ręka maestro odrzuci to, co zbędne,
a pył ostatni, z którego powstaniesz,
jak stoisz, opadnie,
zanim zastygniesz w wiecznym kontrapoście,
na Piazza della Signoria
tak wiele z nich wejdzie do Vecchio.

Właśnie rzucasz wyzwanie.
Wiekowy Goliat
nazwie cię obelgą.
Lata wojen niejedną mają liczbę.

Jeśli takie jest zło, takie jego czyny,
niech trwa godzina i za oknem chwila,
świadectwo ręki, która uczyniła
to piękno.

Jem jabłko, wypluwam pestki

Nie ma mowy, żebym zapuścił sobie śmieszną brodę.
Na przedwczesną śmierć też jest jakby za późno.

Więc mam ci coś o sobie opowiedzieć.
Piszesz, że na zdjęciu wyglądam całkiem
normalnie. Nie bierze mnie to, ale
niech będzie.

Jestem w wieku, mam wzrostu i ważę.
Oczy są w kolorze podobnie jak włosy.
Poglądy na teraz i plany na teraz.
Mieszkam przy ulicy, w mieście oraz w kraju.

Jak test na przydatność prostaty
mam i inne zalety.
Oddycham raczej, nie zużywam wiele.
Poruszam się bez przesadnej egzaltacji
i jestem oszczędny
w słowa.
Nie sieję wiatru,
raczej miarowo upływa
czas bez pośpiechu.
Śnieg pada bez znieczulenia.

No i nie, nie zarejstrowałem się
na portalu randkowym i nie szukam
drugiej połówki.
W ogóle skąd taki pomysł, żeby mnie pytać
czy mogę być twoją muzą,
czy zostaniesz moim wieszczem?

Poza tym jak się ma na imię Śmierć,
to czego, u diabła, ty się spodziewasz?

Antybiografia

Bez wstępu i posłowia, bez właściwego tekstu.
Są jedynie przypisy do stron bez numerów.
Zamiast okładki – daty,
tam, gdzie powinna być fotografia
i informacja o autorze,
jest jedynie biała plamka.

Tak długo uczył się żyć,
że w końcu postanowił to spisać.

Jeśli weźmiesz do ręki i mocno uderzysz
w stół, albo ścianę –
może coś się odezwie,
może spadnie
jakiś obraz, jakaś forma
przetrwania.

Moja Sfinks

Wdech i wydech jeszcze funkcjonują.
Podobnie inne bezwarunkowe odruchy.
Włosy i paznokcie rosną bez przypominania,
krew sobie krąży, pocę się, wydalam.

Reszta to dziwny związek
złączony sakramentem.
Na złe (tego więcej),
na dobre (czasami),
w zdrowiu (oby, oby),
chorobie (cóż, bywa),
w wierności (zazwyczaj),
uczciwie (się staram).

Ale czy do śmierci naczyń połączonych?
Mnie we mnie, lub na odwrót?
Jakiego i kiedy?
Tego, którym byłem, jestem, czy też będę?
W każdej chwili i czy nawet we śnie?
Mniej w czasie, a bardziej w przestrzeni?

Stałem się zagadką dla samego siebie.
Bardziej niż kim jestem dlaczego.

Piosenka na koniec świata

Im bliżej źródła światła,
tym cień staje się większy.

Nie chce się śpiewać ta piosenka,
która ma suknię w czarne groszki,
nie chce się nucić ta melodia,
ani w całości, ani troszkę.

Jak zwykle wstałem, zmyłem snu
ostatnie resztki z ócz kącika,
włożyłem coś tam, pierdłem i
wyjrzałem przez okno jak świat
znikał.

Zrobiło się tak jakoś rzewnie.
Zabiły dzwony, sąsiad zaklął.
To, co konieczne, już niepotrzebne,
a to co potrzebne, to jakoś
kurwa, nie ma.

Z każdą sekundą za oknem znikał
świat jak zawartość śmietnika.
Pożerał go wielki buldożer
z napisem: Oczyszczalnia Orzeł.

Ktoś w telewizji mówił głosem
nawiedzonego kaznodziei,
że wszystko w rękach Boga –
Boże, a całą resztę diabli wzięli?

Co z pozostałą częścią świata?
Czy Himalaje, dajmy na to,
też coś pożera, jak szczur gówno?

Na murze sprajem niebieskim
napisał gnojek pewnie jakiś
mam wyjebane na koniec świata.

Pod murem pies szczał,
nad nim ptaszek latał.

===========================

Nie pytajcie mnie po co ten tekst –
on sobie jest.

Stan wyjątkowy

“Zwracam się dziś do Was
w sprawach wagi najwyższej.
Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią.
Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem.
Naród osiągnął granice wytrzymałości psychicznej.
Wielu ludzi ogarnia rozpacz.

Historia oceni nasze działania.
Nie obeszło się bez potknięć.
Wyciągamy z nich wnioski
Nie można odmówić nam dobrej woli,
umiaru, cierpliwości.
Czasem było jej może aż zbyt wiele.

Szliśmy nawet dalej.
Te nadzieje obecnie zawiodły.
Jak długo można czekać na otrzeźwienie?
Powinno być inaczej.
Dalsze trwanie obecnego stanu prowadziłoby
nieuchronnie do katastrofy, do zupełnego chaosu.

Trzeba powiedzieć: dość!
Wielki jest ciężar odpowiedzialności.
Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym,
na obszarze całego kraju…”

…wprowadzam wyjątkowy stan świadomości.
Wznoszę barykadę poezji.
Wyplenimy zarazę codzienności
z naszych myśli, domów,
z notatników, dzienników.

Do ostatniej kropli atramentu.
Do beznadziejnej przyszłości internetu.
Do końca i nieodwołalnie.
Namacalnie i sakralnie.
Cieleśnie i boleśnie.

Niech spadnie śnieg i zawyje wiatr
na zmarzniętej ziemi.
Na tej ziemi.

Niepokój

Dagmarze

Czarne dni odgrywają swoje sceny w czarnych snach.
Wpływają w czarne morza mroczne słowa.
Zabijają, piją czarną krew.
W czarnych snach czarne oczy widzą czarne kły,
które zatapiają się w białą szyję.

W czarnych pokojach ciemnieją czarne okna.
Cisza nie ma tu nic do powiedzenia.