Z omszałej pamięci wyłaniają się fragmenty śpiewanych przemyśleń. Krótkich, celnych i spuentowanych po mistrzowsku. Pierwsza z brzegu piosenka, „RÓBMY SWOJE”, druga, BALLADA O DZIKIM ZACHODZIE – wyznaczają szlak moich [...]
…i oczekiwał ciosu, lecz noc zbliżała się przeświadczeniem, że niebezpieczeństwo zmienia proporcje strachu. Wzdrygnął się. Od nieruchomej tafli wolności do pierwszego zarysu cierpienia, krata była wskazówką, ostrzeżeniem. Zasiekane żelazem okno wyznaczało mu prostokątny fragment egzystencji, zieloną przestrzeń, po której snuły się obandażowane szlafroki.
Było to azylowe miejsce; okolone purpurowym murem, wyższym niż wyprostowana obecność furtiana. Zamknięte [...]
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Codziennie przemierzasz
ścieżki życia
te same drogi
poplątane ulice
kamienne schody
Wędrujesz donikąd
patrząc pod stopy
jak krwawią
czerwienią letnich
maków
Drażniące słowa
wystukują rytm
twej wędrówce
,, Z prochu powstałeś ''
Kim jes
Za to, jakim mnie uczyniłaś, córko - dziękuję.
Że nazywasz mnie psycholem, a matkę wariatką - dziękuję.
Że wracasz do domu nad ranem najebana jak szpadel - dziękuję.
Że treneujesz moją silną wolę (jeszcze cię nie zabiłem) - dziękuję.
Że na każde pytanie odpowiadasz spierd
Wynik braku wyobraźni będzie mi towarzyszył do sądnego dnia. I choć niekiedy zdarza mi się o nim zapomnieć, to przecież i tak, bez podpowiadania wiem, co jest, a co się nie znajduje w moim zasięgu: księżyc dalej flirtuje z wodą, odpycha ją i unosi, plamy na słońcu są jak p
Przekraczasz próg katedry i stajesz się bogiem.
I jak to bywa w katedrze, poślubiasz się śmierci.
Tu czasem zdarzy się cud, który przyjdzie bez zapowiedzi.
Tu czasem stanie się cud.
Dotykasz kamienia, nadajesz mu cel.
Reanimujesz, przywracasz do życia.
Spośród wszystkich kamieni w
Zobacz: liście buntują się drzewu.
Mówisz, że wiatr, że to wynik tego
frontu, który nad wytartą przez wędrowców
ziemią?
Fakt to niezbity, że jednak to one
wprawiają w ruch szelest, że się zrywają,
by w ostatnim locie upaść
i przykryć sobą ślady osób,
czasu.
By nikt
Przez długi czas nie mogłem rozgryźć sprawy; krążyłem wokół niej i nic mi nie przychodziło do głowy. Byłem zawiedziony, bo kiedyś zajmował stanowisko zbliżone do mojego. Nie takie samo, lecz porównywalne: wówczas wyrzucał z siebie heterogeniczne sądy, burzycielskie mniemania,
Kim jest ten, który idzie po mej drugiej stronie?
Ma równie szare oczy, takie same dłonie? Czy je składa
do modlitwy, czy jak ja do ciszy? Ma jakieś imię inne,
minione dzieciństwo? Co go spotkało, a co jeszcze przed nim?
Widzieliśmy oboje inny, czy może ten sam
w ciężkim bezruchu
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
dla GoddamaPoeto Przyjacielu Drogi
gdzie szukać mam
,,Lepszej strony ciszy ''
W kojących marzeniach
w bukiecie wiosennych fiołków
kiedy rośnie nadzieja
zapachem odurza zmysły
budzi namiętność
Zaprzeczysz - bo gdzie
spokój w pożądaniu
gd
W czasach, gdy łatwiej jest powiedzieć
jestem gejem niż jestem Żydem, jestem
filatelistą.
Zbieram znaczki.
Są na nich różni znani ludzie. Niektórzy to Żydzi.
Jeśli chodzi o gejów, to nie wiem, ale kwiatki
bywają równie kolorowe.
Czy bycie filatelistą jest groźne?
Może si
Jak byliśmy dumni, kiedy pierwsze listki
wzeszły nad ziemię! Jak cieszyło, że rosło,
jak radowało się serce!
Korzeń był dorodny, soczysty i jędrny.
Potem wyrwaliśmy. Przez chwilę podziwiany,
szybko roztarty, wyżęty, pozbawiony soku.
Było smacznie - na wspomnienie jeszcze
Zaczęło się normalnie: zgłupieliśmy do cna. Zaczęło się od tego, że odnaleziono zagadkowy pęcherz mieszczący się pod naszymi fryzurami i nazwano go “mózgiem”. Naukowców zaintrygował ten tajemniczy przyrząd, z którego - jak przypuszczali - wydobywa się nasze myślenie.
Pisuję na rozmaitych forach literackich i często zdarza mi się publikować ten sam tekst. A robię to nie dlatego, by zachwycać się swoim nazwiskiem i fabrykowaniem gniotów, lecz dlatego, by czytać rozmaitego kalibru komentarze i komenciki: ciekawi mnie odbiór mojego gryzdania. Niekiedy zauw
Mieszkanie już odmalowane, nowe parkiety i nowy porządek.
Rzeczy zastąpiły inne, przedmiotowość podmiotu
w okolicznościach miejsca uległa czasowi.
Przesiąknięte chorobą powietrze dawno już wymienione,
na komodzie zdjęcie, w skrzynce na listy spóźnione
urodzinowe życzenia na ka
Bliscy odchodzą, dalecy zostają.
Bliscy są daleko, a obcy zbyt blisko.
Tak to wszystko skonstruowano,
że można się zgubić.
Początek zdania, które nie ma końca,
a koniec, kiedy nie pamięta się jego początku.
Wszystko jest iluzją: chłopiec na tym zdjęciu,
zdziwione spojrzeni
- Opowiem Ci bajkę, chcesz?
- Słucham... Bardzo lubię, kiedy ktoś opowiada mi bajki...
Siedzieli. Świecił ogromny łeb księżyca. Gdzieś daleko było życie. Był czas. Kiedy nawet zwykła filiżanka otwierała szeroko oczy. Słońce właśnie przywitało ją jednym ze swoich najczulszych
Nie Tybet, nie wyżej nie można,
ale to, co chroni przed niczym.
Skąd spadają nieszczęścia,
bezwolna samotność, pustka
i pojęcia tak straszne, że człowiek
już bardziej mniej znaczyć, niż znaczy
nie może;
gdzie nie ma sensów mniejszych,
bardziej dotkliwych klęsk,
nieurodz
Czytajmy, bądźmy zorientowani w otaczającej rzeczywistości, bo tylko wtedy dyskusja będzie miała sens, tylko wówczas nie stanie się kolejną słowną przepychanką: zbiorem emocjonalnych obertasów! Czytajmy, pogłębiamy wiedzę, ale nie tą uproszczoną, czerpaną z demagogicznego mędrk
Tutaj nie ma programu dwunastu kroków.
Tutaj nie ma miejsca na wahanie.
Wszystko, co musisz, to zaakceptować
wąziutką ścieżynkę.
Tutaj albo idziesz, albo nie idziesz.
Robisz krok i jesteś.
Robisz krok i cię nie ma.
Do przodu, w bok, jak krab
lub rak.
Tutaj nie ma speców od
Nie ma białych plam, mapa jest kompletna.
Podskórne obrazy wpływają żyłami w ocean przekazu.
Pradawne symbole, znaki i te
z liter złożone zagmatwane szlaki
znaczone piętnem czasów - wszystko jest pieczęcią
nad przestrzenią światów.
*
A tutaj, patrz, blizna po pięknym upa
Werdykt jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Złoty Środek Poezji"
na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2010
pod patronatem Dwumiesięcznika Literackiego "TOPOS"
Jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Złoty Środek Poezji" na najlepszy poetycki debiut książkow
W przeciwieństwie do harcerstwa,
w którym sprawności się zdobywa,
tutaj, stary druhu, jest inaczej.
Nie wiem jeszcze jaka to organizacja,
a przyjęli mnie już dość dawno.
Dali wspaniałe możliwości, choć
nie obiecywali niczego.
Wyruszyłem w podróż i, jak to w pociągu,
najpier
Za moją nieodpowiedzialność,
za ten grzech bycia chłopięciem,
za spontaniczne, zachłanne,
za wszystkie małe i udawane wielkie,
za apetyt na wiśnie, za gruszki
z niejednej wierzby rwane,
za zapomniane i pamiętane -
odpuść mi, Panie Kochanie.
Bywałem ja od ciebie ofiarowany rze
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Czekam na ciebie
weż w ramiona
mój wieczny sen
Z spopielałych warg
zabierz ostatni uśmiech
ukołysz mój cichy płacz
niech nie przeszkodzi mi
słoneczny dzień
Kaskadą miłości niesiona
nie spełniam swych marzeń
Chcę odejść
od zmęczonych lat
w
z cyklu "Wiersze niczyje"
Prawda o szarym świecie
zgasiła lot
tęczowych motyli
Resztki kolorowej tęczy
odeszły donikąd
Wykrzywionym uśmiechem
leśne licho zakamuflowało
tańczącą szarańczę
Zielonym cieniem
okryło stopy
łagodząc udręczone
myśli w dziewiczym
śnie
Nie wyszły poza płazy z wirów odmieńce,
czy zostawiły resztę w sosie stworzenia?
Patrzą swoimi ślepiami na światy i na nieświaty.
Świadomie, bądź nieświadomie nazywają rzeczy
ich imionami, określają bez żadnych zawijasów
i okrągłości sformułowań to i owo.
Nie mają
Butelko! Gdybyś ty miała szyjkę maciczną, giętką -
o ile przyjemniej byłoby brać cię, przyjaciółko,
za kochankę.
Oszałamiasz bogatym wnętrzem, krew twoja, to krew moja.
Przy stole zachowujesz się statecznie, dostojnie,
dostrajasz się do mnie jak fale radiowe do odbiornika.
Od nieba mam oczy, od ziemi przyszłość.
Wiatr jest moją ucieczką, ogień to nicość.
Przychodzą do mnie złodzieje snów.
Co było ukryte staje się hałaśliwe.
Tylko dwoje oczu, przez które można zobaczyć,
jak przez lornetkę, odległe pejzaże -
są ścieżki wąskie i kręte,
Wyrosły nam dzieci, posiwiały włosy,
sny nam się skróciły, wydłużyły troski.
Co było jasne już tak nie jaśnieje,
mroczne rzeczy nie skupiają tak bardzo uwagi.
Także smaki już nam nie smakują,
w dźwiękach nie słyszymy żadnego zachwytu,
z pierwszych spraw ostatecznych
co
Jezus znalazł swojego brata Judę na skraju urwiska tuż za gajem. Ziemia była wypalona, dolinę spowijał całun gorącego powietrza. W lekkim wietrze unosiły się drobiny lepkiego, żółtego pyłu.
Twarz Iszkarioty była posępna,zamyślona. Jezus usiadł obok Judy, ujął jego dłonie.
- Co
Czy nie sądzisz, Noe, że to odpowiedni moment
na odrobinę deszczu?
Spójrz, Noe, ja ci pod chmury unoszę
całe być może - nie czas na wątpliwość.
Wcześniej, lub później, bracie,
będzie gołębica, skała Arraratu.
Nie lękaj się, wypłyń na głębię -
wszak, Noe, prowadzi
Ciało nie odpowiada na pytania.
Ciało nie spełnia życzeń mózgu.
Ciało żyje w swoim własnym ciele
niewrażliwym na knowania umysłu.
Jest niezależne i wytrwałe
w swoim dążeniu do cielesności.
Możesz mu wydać rozkaz, możesz
je prosić - ono wie swoje.
Wyżej dupy nie podskoc
Mówisz, że jestem spóźniona
Tak, to zobaczysz. Nieważne czy o zmroku,
czy w pełni południa. Wejdę niedzisiejsza
i poproszę o herbatę ( tę zieloną ).
Jeszcze pamiętam, że cukier szkodzi listkom.
Wbrew odległości i krążeniu po cieniach
jak lato w czerwcu zjawię się nagle,
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Kiedy przyjdzie
malowana jesienną ciszą
Śmierć
najmilsza kochanka
poetów
Zimnym pocałunkiem
zamknie senne powieki
zgasi światło dnia
Zaśnie w jej ramionach
tęsknota
Otworzy się nowy czas
w ciągłości eterycznych
zdarzeń
zabij we mnie tę miłość
a pozwolę ci odejść
głód ciebie biegnie dreszczem
wzdłuż ciała
krew rozrywa tętnice
zabij tę miłość
umieram
ciepły różaniec czeka na requiem
słonce chowa się w ciemność
otwórzcie piekło albo niebo
nie chce do czyśćca
Czemu nie wyobrazić sobie olbrzymiej macicy,
w której dojrzewają galaktyki?
Rozszerzają się przestrzenie, napełniają światłem.
Gdzieś tam, przylega do błony pierwotny byt,
ożywiony i czerpiący z matki.
Cykl jest powtarzalny: krew z krwi, tkanka z tkanki.
Umieranie, odradzanie,
Ma swoje pięć minut najczarniejsza godzina -
bluszczy się, powoi cieniem po ścianie,
oplata ramionami ciemności, napina,
pochłania swoje sekundy, gnie się i ginie.
Wkrótce zostaje po niej i po mnie
garść mała rzeczy nieważnych,
które powoli zapomnisz -
nierozważnie.
Kto n
Gdy się zwiedza, zawsze coś tam w pamięci zostaje. Jest się wtedy dorywczym pacyfikatorem wrażeń, mędrcem płodzącym refleksje o życiu człekokształtnych ludzi, no i nie bez znaczenia jest fakt, że jak się powraca z terenów tropikalnych, można być szpanerem z paluchem dziobiącym we w
Jeszcze kiedyś zatańczy, zaśpiewa, zaszaleje,
jeszcze będzie wesele, albo choćby festyn dni
słodkich. Jeszcze kiedyś z całej goryczy wspomni
przegryzioną pestkę cytryny, odprutą metkę,
zapach jałmużny, dłoni, które trzymały ją w sidłach.
I nie będzie bez wartości, paragon
z cyklu "Wiersze niczyje"
Przemykają zdarzenia
przemijają chwile
bez cierpienia i radości
odchodzę w sen
chłodna na miłość
zasypiam
Poranek witam
cieniem dawnych myśli
Pełzają złudzenia
pod butem obojętnego
czasu
Nie sprzedają niczego, co rozjaśnia myśli.
A ja w wyniku różnorodnych sytuacji życiowych
oprócz plam na ubraniach mam źle połączone neurony.
Nie kojarzę logicznie, zwłaszcza teraz.
Roztopy. Trochę cieplej i nadmiar znaczeń
spływa mi do głowy. Woda jest mętna,
nie można w ni
Wydobrzały czasy z wojen, z głodu.
Przyszła zima.
Co zostało, zmroziła,
co zmroziła, umarło.
Co nie umarło, to nie umarło.
Wydobrzała Ziemia z ludzi.
Tu i ówdzie przechadzają się dinozaury,
tam świeci księżyc, a tam gwiazdy.
Wreszcie jest po bożemu.
Szanowny petencie, pan się nie nadaje.
Aby zaliczyć się w poczet członków trzeba
być jedną nogą w piekle, drugą w niebie,
trzeba mieć cechy charakteru, które pozwolą też
dać rozsądne przypuszczenie awansu
do którejkolwiek z wymarzonych krain.
Bez względu na motywy pańskiego d
zabiorę obowiązki
wykonywane codziennie jak pacierz
obrus w kwiaty pachnący ciepłą zupą
zostawię - nieme ściany
z szeroko otwartymi ustami ze zdziwienia
zestarzałe prześcieradło ze śladami zmarszczek
kiedy odejdę noc nie zamknie powiek
głodne oczy szukać będą widoku twa
Dbasz o siebie, o swój wygląd, ciało?
Chodzisz na siłownię, pakujesz, łykasz sterydy?
Jesteś dumny z posiadanych metek, emblematów?
Bywasz w modnych miejscach i tam, gdzie potrzeba?
Znasz tych wszystkich ważnych i oni cię znają?
Golisz tors i nogi, kremujesz się rano?
Jesteś zadow
czas ci zrozumieć że
ja już nie świerszczem wariatem -
chociaż na łące rozłożonych ramion
powoli dochodziliśmy do nagłego -
razem
od dawna nie mam włosów zielonych
i serce mi często na przekór arytmią
więc nie mów że jeszcze potrafię
roztańczyć uda przed zmierzche
Dwa życia tworzą nowe życie.
Czy nowe jest nowym, czy jedynie
wydzielonym?
Osobne jest osobiste,
czy osobistą częścią
daną w chwilowe posiadanie?
Czymkolwiek jest wystarczy
na jedną, bardzo prywatną
śmierć.
Wszystko, co pomiędzy,
jest jedynie możliwością
bez gwarancj
Ci których spisano i ci z brązu odlani,
i ci w kamień zamknięci, i święci -
nie umierają.
I może jeszcze poeci,
lecz to wyjątkowo rzadkie przypadki
i dowód na życie po życiu.
Ja natomiast swój los
kupiłem w osiedlowym sklepiku.
Razem z wiejską kiełbasą i bułką paryską
A na przykład kawa?
Sypana, czy z ekspresu, espresso, latte, z pianką, lub bez?
Kawa podana w szkalnce, czy też filiżance?
Można krócej: spodek, spodeczek, talerzyk,
łyżeczka zdobiona, czy nie?
Cukier, mleko, śmietanka?
A obrus na tym stole, a dywan pod nim?
Niemniej istotne
Urodziliśmy się martwi i umrzemy żywi.
Wszystko co pomiędzy to sprzeczność teorii.
Bo spójrz jak się tygrysi cień na gorącym piasku,
jak się ściele noc chłodna, jak się rosi zmierzch.
I jeszcze w locie uchwycony flaming,
cichy szmer oceanu, ostatni oddech bryzy.
*
Z jedena
P o n i e d z i a ł e k
I M P U L S , by zobaczyć, co zmieniło się w mieście, zaskoczył go. Dawno już niczego nie pragnął i do niczego nie dążył; obrzydło mu rozumienie ludzi, którzy nie odpłacali mu tym samym, którzy nie odwzajemniali mu się bodaj minimalną próbą wniknięci
Gdy umierał Król Cyganów, w różnych zakątkach Europy, tam gdzie Cyganie rzecz jasna wiodą beztroskie i kolorowe życie dzwoniły telefony.
Z ust do ust za pośrednictwem powszechnie dostępnych środków łączności przekazywano sobie wiadomość z elitarnego swiata wspólnoty o tak niecodz
Wyhodowała sobie pustynię, której nikt nie czyta -
skorpion i gorzkie słońce, piasek w kolorze miodu,
niedomknięcie powiek, chłód zachodu, noc czarniejsza
niż ciemność - wokół pusto, nawet śladu dzieciństwa.
Jeszcze będzie próbowała słoną wodą podlewać ostatnie na
Z bólu się nie umiera,
z bólu się robi różne inne rzeczy,
jak pisanie wiersza, czekanie na nicość.
Można się pomodlić, ale kiedy krzyczy
tak głośno się z bólu, to kto to usłyszy?
Się zwija na łóżku, nie czuje się nic
więcej?
Nie ma już morfiny
i nawet sen nie chce
W czasach połowy ubiegłego wieku, gdy przydarzyło mi się nieszczęście ze swoimi narodzinami, otoczenie było szarobure i parciane. Ciężko to pojąć obecnym dzieciakom, ale w tej zgrzebnej epoce nie istniały komórki, wrzaskliwe reklamy, życie podporządkowane kasie, gry komputerowe i empe
A kiedy okryjesz mnie swymi piórami,
nie ulęknę się strachu nocnego.
Najważniejsze, że będzie cicho,
że wszystko wydarzy się w ciszy.
Cisza nie porusza powietrzem.
Jest sokiem nocy i jak sok jest gęsta.
Ona otula wszystko, jak Ty, piórami,
otula kocem utkanym z bezczucia.
W t
Będziesz taraz robiła, co ci każę.
Posprzątasz, pójdziesz po piwo. Dla mnie
zrobisz przecież wszystko
co ci każę.
Kiedy mówię jedz - jesz,
jak powiem, że czas iść spać,
to masz spać.
I żeby poduszka była sucha,
bo sprawdzę.
I nie pyskuj, bo już sama wiesz,
mamus
Rozejrzeć się za hotelem na wieczność.
W miarę możliwości opłacić i wyremontować.
Wyposażyć w to, co niezbędne:
pochłaniacz wilgoci i wiekuistą światłość.
Założyć teczkę. Zweryfikować się
w ubezpieczalni.
Spisać wszystkie procedury, loginy, hasła.
Ujawnić wszystkie
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Jakże złudne są marzenia
kiedy księżyc z nocy cienia
wyłuskuje srebrne gwiazdy
Po co marzyć gdy o świcie
wita łąki mgła w błękicie
Zbiorę z nieba gwiazd promienie
wtedy się połączą cienie
i zatańczą nad polami
razem z mymi warkoczami
I ule
ciemnieję trzema twarzami księżyca
poróżniona światłem w ciemności
na przekór krzywym dniom – tańczę
dojrzała owocem kiepskiego nasienia
trochę naiwnie i przezornie na zapas
maluję niebo z widokiem na starość
i jeszcze raz dookoła
_________________
Twoja nagość, modelko, jest nie do obrzydzenia.
Masz swoje czterdzieści plus, trochę fałdek, tłuszcz,
gęsty bluszcz i to, co w oczach twoich tylko,
to coś, co ma coś z niedopowiedzenia.
I przypominasz mi kogoś, kogo kiedyś znałem:
była tuż obok, blisko, może najbliżej - kto wi
Nasza miłość
nieskalana czysta
ognisty żywioł
spieczona słońcem połonina
bieszczadzkich bezkresów
Rzucasz pochodnię
na moje serce
Rozkwitam pod dotykiem
twoich dłoni
i kurczę się w embrionalny kształt
lichego szczęścia
Więc mamy witraże. Kolorowe szkiełka,
przez które śwatło śmiga, błyska refleksami.
Widzimy szkiełka i wierzymy w szkiełka,
w ludzi jak witraże, w sprawy kolorowe,
w historie kreślone pod zmęczoną nogą,
w aureole, gwiazdy, kosmiczne przestrzenie.
Od obcych chcemy swoich, a nie
Nocny aksamit gubi cekiny.
Pod czujnym okiem satelickiego reflektora
powietrze wprawione w drżenie,
niewprawne w obyciu z czułym instrumentem,
dotyka. Wprawia w drżenie.
Oddycha.
Wkrótce nadejdzie wiosna, lecz teraz
jest jeszcze zimno. Mróz ma się dobrze.
Współodczuwamy go w oddech
Wszystko było zaplanowane: nawet kwiaty w ogrodzie
rosły według planu i zaplanowany kot wygrzewał się
w słońcu, które według tego, co ustalone, ogrzewały
zaplanowane godziny popołudniowej sjesty.
W sukni wymarzonej stała się żoną męża, który
według planów miał osiągnąć
Nie wiem gdzie jestem i gdzie jest to, co czuję.
Niby tu, niby tam. Gdzie-nie-gdzie i tylko czasami
wydaje się, że wiem.
Ale nie wiem. To jest piękne.
Jeśli coś jest, to jest, jeśli nie ma,
to nie ma teraz. Ale czy będzie?
Być może.
Coś mnie tutaj kręci, coś mnie podnieca.
Występuje z brzegu, przerywa wały.
Nic nie dzieli myśli od przestrzeni.
Wkrótce pochłonie łany, zakryje dachy.
Wkrótce w jedno się zleje
z szarością błękitu.
Bądź otwarty, miej bramy na oścież;
bądź gotowy do ewakuacji.
Zdarza się, że masz ostatnią z potrzeb:
widzie
Pan Chichot ma już swoje lata.
Jeździ na wózku i wśród problemów ma i takie,
których samo nazwanie jest obrzydliwe.
Ale Pan Chichot jeszcze się odpycha
i jeszcze oddycha. Pcha i cha, cha, cha
coraz słabszym głosem.
Pan Chichot sporo widział i teraz
jeszcze jedno widowisko ma prze
Tylko tego jej nie mów, że truskawki
smakują ostatnim dniem lata;
najlepiej
nie mów nic,
żeby ją zatrzymać przy sobie.
Chwile są po to, żeby mijać -
jak obcy sobie ludzie, zupełnie obcy.
Cała reszta jest w gruncie rzeczy
mało istotna - jak nigdy
niewypowiedziany smutek.
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Kazimierzowi Burnatowi
Dokąd zmierzasz
w cieniu białych brzóz
dziwny wędrowcze
Poeto - może Przyjacielu
nie wiem jeszcze
Szron barwi Twoje włosy
a mój złoty warkocz
płonie blaskiem
zachodzących jesieni
Dokąd idziesz
Poeto - może Przyjacielu
Do właściwego odczytania twórczości autora konieczne jest poznanie jego biografii, bo wszystko, co literat pisze w swoim utworze, jest elementem jego życia, fragmentem jego doświadczeń, pryzmatem i filtrem pozwalającym mu na specyficzne spoglądanie na świat. Biografia pozwala zrozu
ty taki udany poeta
skaczesz po koronkach słów i szczyglisz wersami
a to jesień po lesie albo wiosna w rosie
bywa - dorzucisz o miłości bo ładnie tak
wspomnieć tę co w czekaniu cierpliwie się ćwiczy
czasem wiersz bądź darowanie sobie samemu
falowania jej marzeń i kwiatów w su
Nie ulega wątpliwości, że łatwiej dziś spotkać piszącego niż czytającego, o czym wiele razy już wspominałam. Teoretycznie więc piszący powinien skakać z radości, gdy ktoś jego dzieło raczy choćby przekartkować. A jeśli już trafi się ktoś, kto poświęci czas, by wyrazić swe
...jest nieprzerwana i ciągła. Wyobraźmy sobie, że wszyscy twórcy nagle zamilkli. Piszą, malują, komponują, ale do szuflady. Bytują po niszach i zakamarkach, po piwnicach, enklawach i bezludnych wyspach, a ich głos dociera do niewielu. Do garstki potrafiących czytać, myśleć i udawać
Mendno polska, szefie, kolego z pracy,
przechodniu przez park po godzinach czuwania,
obleśny polityku, dziwko dziennikarska,
kaczko przyzwoitości na falach dumania
i ty, mickiewiczowsko-smarzowszczowska
beznadziejna chwało...
Osobna kategorio ludzi,
mających być nago, chodząca w purpu
Więzienia nie potrzebują murów.
Architekt, nie mogąc sprawować kontroli
wciąż od nowa wznosi je i burzy.
Nie mając pewności co do fundamentów
i patrząc na wszystko z góry
woli zaczynać od nowa.
Najsmutniejsza w tym wszystkim
jest nieuchronność klęski.
Bo po co budować, sko
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Gdzie ty gdzie ja
i twoje dłonie
Gdzie ja gdzie ty
i cudu koniec
Gdy spadnie noc
na kamienną drogę
w akacjowy kwiat
zmienić się nie mogę
Znów zakwitnie sad
róże w twym ogrodzie
Gdzie ty gdzie ja
i mój dom na wodzie
Dobrze jest wyłowić rzecz wartą publikacji. Wyciągnąć z powodzi tandetnych tekstów na literacką powierzchnię. Coraz więcej godnych przeczytania znika z naszego pola widzenia; wypierane są z niego przez utwory mało istotne. Nieduża książeczka* Tomasza Borkowskiego jest zbiorem dwudzies
Że dom na przedmieściu nudnym i spokojnym,
że przystrzyżony trawnik, na nim maszt, i flaga,
że bielony parkan, za nim pies i platan,
że na podjeździe van, rower, zabawka,
że huśtawka wprawiona w kołysaniu wiatrem
z nad oceanu niebieskiego, jak niebo nad miastem,
że nic się nie zd
Zła nadziejo, bardzo zła i podle mściwa,
ile ci zapłacić trzeba, ile monet na twe oczy,
byś była choć trochę jaśniejsza,
nieco bardziej litościwa?
Są miejsca, gdzie cienie są głębsze,
gdzie głębsze są dziury w niebie.
Są takie rany po wczoraj,
w których jutro się nie wy
Czasami trzeba zabić psa i to boli
nie tylko psa.
Zbyt często człowiek nie staje na wysokości zadania,
na szerokości odpowiedzialności, na długości skutku
swojego ograniczenia.
Wtedy pies, zwierzę stadne, które próbuje dominować,
nie czując presji alfy, może zachować się agre
Mamy takie same siedzenia, te same oparcia,
poruszamy się na kółkach tej samej wielkości.
Wykładzina jest ta sama i ten sam kolor ściany,
a biurka
różnią się zaszeregowaniem
w hierarchii pokojów.
Czasem można przestawiać jak w kostce Rubika,
częściej zużyte wymieniać na now
ja drogie panie i drodzy panowie
kiedy za oknem zima się szczerzy
biegnę myślami
tylko niestety
do ulicy
tej mojej lipowej
po tej ulicy
spacerkiem
powoli
idę nie spiesząc się wcale
a czas
sobie kapie
czas kapie powoli
i życie mnie nigdzie nie goni
kiedy tak idę
za mną
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Jedziesz ślepym torem
przed siebie
dotykając tylko
mojej miłości
małym kęsem kosztując
odmienność uczucia
Tarzasz się w chłodzie
domowych zdarzeń
bo Twoje sady obsiadły
gawrony
Białe podbródki
wystawiły ku słońcu
obserwując każdy twój ge
1.
U podnóża wielkiej góry była mała wioska. W domostwie ubogiego cieśli przyszedł na świat chłopczyk, któremu nie nadano imienia. Jego matka zmarła tuż po porodzie.
Wiedziała, że nadchodzi kres jej życia. Taki nagły, nieoczekiwany. Nie miała czasu pogodzić się ze swoją śmie
Dziś jeszcze nie śnieg, nie deszcz.
Zapowiada się całkiem przyjemnie.
Będzie dość ciepło - nie tylko jak
na tę porę roku.
Od liści jest żółto i czerwono,
od wiatru się szeleści. Wcale
przy tym nie smutno.
Maszyniści przygotowują kolejkę
wąskotorową. Zabierze przebier
[caption id="" align="alignleft" width="340" caption="CISZA - wystawa fotografii Beaty Mendrek-Mikulskiej"][/caption]
Już to znasz i nie jest ci dziwnym, że ulice są puste,
a powietrze gęste od mgły. Nie jest spokojniej, chociaż
cisza ma w mieście coś z nirwany. Tym razem się nie śni
Tobie przebaczę, sobie nie wybaczę -
miastu i światu i ciemności i światłu.
Chmurom na opak, nie opadnę lecz wzlecę.
Rzece, jej źródłu i korzeniom drzewa
i płatkom kwiatów, które się podniosą,
z nową jędrnością wrócą cieszyć oczy.
Przebaczę powierzchowność spojrz
Nigdy nie wygrałem na żadnej loterii,
nie poszczęściło się w grach różnych,
mniej lub bardziej losowych.
Oberwałem za to nie raz,
choć zazwyczaj z własnej,
niechcianej przyczyny.
Pozostały mi blizny na czole
po zuchwałym wznoszeniu
w zaludnione chmury.
Gdyby można zagrać o
Nie zejść ze sceny, choć czasem kabaret,
rzadziej zdziwienie szczere i ból szczery.
Świat błaznów ma błazeństwa swoje
za sztukę. Sztuka ma błaznów za swoją podporę.
Być przez chwilę kimś innym, kimś kto nigdy
nie żył? Otworzyć oczy i stać się Piłatem,
czy być Piłate
Piszę do Pana, Panie Herbert,
a dolatuje mnie aromat ziołowej herbaty.
I, Panie Herbert, wszystko tu jest spokojne, i ciche,
i całkowicie niepotrzebnie skupione. Pan,
Panie Herbert, wspomina-zapomina,
Pan patrzy na zegarek, ale
to ja mam czas.
Zabierze mnie pekaes, lokomotywa, wagon,
pe
Niech umiera w cierpieniu, kto nie zaznał bólu,
niech nie cierpi nad miarę, komu dopiekło, styrało.
Nazbyt lekko się mają, zbyt ciężko odchodzą
dni karawany płochliwe. Pustynie
bez oznaczeń, bez stygmatów, blizn, ścieżek
przez czoła gładkie, dłonie bez piętna,
nie spłowia
Jutro wyrosną mi skrzydła,
jutro polecę do słońca,
a jeśli mnie słońce oślepi,
to nie zobaczę końca.
A jeśli mnie słońce ogrzeje
i nic mi się więcej nie stanie,
to wtedy w głos się zaśmieję,
ze słońcem ruszę w taniec!
Na raz, na dwa, na trzy,
słońce i ja i Ty!
Za
Dopóki tu nie przybyłem, myślałem,
że formy życia na twojej planecie
muszą być
inne.
Że dotyk smakuje inaczej,
że wzrok nie przytłacza,
że zapach nie rani jak oset,
że oddech nie wstrzymuje
i nie zabiera
tchnienia;
że idąc po trawie wybujałej jak sen,
jak sen, który
Zabij mnie bólu, lub pozwól oszaleć, by
z bólu bez bólu żyć!
Świat mi odebrał to, czego nie dał,
co dałeś Ty.
Wolę świata światu przypiszę, by
w Ciebie nie wątpić i jakoś z Tobą,
jakoś w tym braku, pustce, w skorupce,
w tym wszystkim, resztę dni...
A jeśli świat
Żonie
Więc znasz mnie jak się zna klamkę u drzwi
do własnego pokoju. Drzwi, które otwierasz,
a kiedy wchodzisz, to z zamkniętymi oczami.
Możesz podejść do stołu, usiąść na krześle,
możesz otworzyć okno, wpuścić zapach burzy,
schnącej ziemi, śpiew ptaków.
Wiesz jaki
z cyklu "Kreolskie pieśni"
Napij się z mego kielicha
skosztuj kropli namiętności
posłuchaj pieśni księżyca
i dżwięku gwiazd
Ukryj aksamitne pragnienia
w oddechu mych warg
w piekielnej głębinie
w ramionach miłości
Gdzie ta cała mądrość, wiedza życiowa?
Brud za paznokciem, poranny oddech.
Wszystkiego brak, lecz brak wszystkiego,
to nic w porównaniu ze wszystkim wszystkiego
utraconym, lub
brakiem braków.
Wyhoduję cień na ścianie po twoim odejściu,
będę uprawiał twój zapach i ślad na dyw
Miał obcą duszę na drętwiejącym ramieniu. To ciepłymi, to zimnymi strużkami potu żłobił go lęk. Gdy zdarzało mu się uczestniczyć w życiu całkiem nowym, jeszcze nieznanym, a już podniecającym, obracał się na wznak. Przez kraty lśniły gwiazdy i czuł się wtedy jak jedna z nich. Goniły go przekleństwa, raziły światła, ścigały wspomnienia. Nawet przytłumiony blask
Stałaś się, habibti, przez sen, zastrzyk podskórny. Rozlał się. Byłem niewidomy. Pośród nocy czarnej i długiej z nieistniejącej gwiazdy białe światło upadło na upadłego. I wyrosło tak nagle, a jego cień mógł schronić jedynie nas dwoje. Przed światłem i światem. W mieście bez poezji byliśmy poezją. Szliśmy ulicą bez drugiej strony, po naszym brzegu rzeki.
Kostropatym świtem w rozkwaszony zmierzch na oślep do przodu do głupiego wciąż nieżwawymi sprintami wciąż idzie i idzie i po gongu też kreator niedzielny łachmyta pod wiatr fachura na stos wybitny powszedni za mało na schwał jak zwykle nie to i nigdy w sam gust i znowu nie tak Więc się wpędza w sen dudami
Bohaterowie starych fotografii mają na własność zatrzymany kawałek świata. Nie tak jak my, którym czas ucieka między palcami. Bohaterowie starych fotografii swój kawałek świata maskują sepią, a oni sami, ich dzieci, psy i konie zawsze są czarno-białe. Nie to co my, którzy z czasem uczyniliśmy coś niewybaczalnego, mianowicie rozpędziliśmy go do takich prędkości, że mimo
Między rzeczywistością szpitalną, czyli miejscem, w którym lekarze robią co mogą, a pacjenci przychodzą i odchodzą, a światem zewnętrznym, czyli miejscem, w którym ludzie robią co chcą, albo nic sobie nie robią i nie wiedzą już co jest ważne, jest wąska szczelina, w której jestem ja. Od obu rzeczywistości oddzielają mnie szyby. Patrzę. Poruszam się
Mendno polska, szefie, kolego z pracy, przechodniu przez park po godzinach czuwania, obleśny polityku, dziwko dziennikarska, kaczko przyzwoitości na falach dumania i ty, mickiewiczowsko-smarzowszczowska beznadziejna chwało… Osobna kategorio ludzi, mających być nago, chodząca w purpurze, wy, którzy na tacy ważycie złote serce, a kiedy w wonne wzięte wasze ręce staje się najmarniejszym guanem; którzy za
Przyszedłem na świat o trzeciej w nocy. Nic dobrego z tego nie będzie, powiedział mój ojciec niebieski. Moja matka śmiertelna, Nadzieja, zawsze dawała wszystkiemu drugą szansę. Nawet ziemniaki odgrzewała jak mantrę; chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj… Którzy mieli odejść, odchodzili w południe, ci, którzy mieli zostać nie rodzili się wcale. Lubię siadać przy stole
Między mną a moim ciałem jest pewne napięcie. Podsycane uczoną propagandą może doprowadzić do otwartego konfliktu. Pokazujemy sobie pazury, szczerzymy do siebie zęby. Davis gra „So What”.
Jeśli mamy się spotkać w otchłaniach czasów, miejsc i wszelkich możliwych zdarzeń, jeśli nasza pewność tego zdarzenia musi być silniejsza od śmierci i rachunku prawdopodobieństwa, to powinniśmy się otagować. Znaleźć miejsce, którego nikt przed nami nie znalazł, najlepiej z czymś nieusuwalnym jak głaz, którego nikt nie ruszył od tysięcy lat, lub skała. Wyryć w tym
Kim byś była, gdybyś nie zginęła i próżno było Cię ratować? Na te i inne pytania nie odpowie przypadkowo spotkany na ulicy nosiciel tragicznie pięknego życiorysu – solidarnościowy człowiek. Myśmy to uczynili naszym zaniechaniem, myśmy się przyglądali zamiast rąbać toporem łeb hydry. W kraju Twardowskiego uwierzyliśmy w spisane układy. Cyrografy zamiast konstytucji. Choć księżyc nie
Najnowsze komentarze