Plezantropowi, Sławomirowi Majewskiemu, czytelnikowi twórczemu, człowiekowi bez przerwy udowadniającemu podobnym do mnie patałachom słowa, że niekiedy warto pisać.
Pod tekstami omawiającymi twórczość Szymborskiej, poetki rozpoznawalnej na świecie, cenionej za głębię i zaskakującą precyzję sformułowań, wydawanej w milionach egzemplarzy, znajdowałem koszmarne wybroczyny internetowej myśli w rodzaju: „ale płytka nędza! Ja takie bzdety piszę w kiblu”.
Z ciekawości zaglądałem na tak zwany profil komentatorskiej łajzy, bo chciałem się przekonać, jak sama pisze, bo zakładałem, że skoro [...]
To nie Termopile i nie trzystu mężów
na wieczność jak skała,
w kamieniu na wieki,
lecz zwykły ja z piasku
i z kurzu, i z puchu,
jeden nad jednymi
jak księżyc nad światem.
Odchodzi mój cień powoli po skale,
idzie przez ulicę, po murze i dalej.
I niknie na słońcu, płowieje i blednie,
topi się jak masło, jak kropla w kałuży.
Przechodniu, nic nie wiesz.
Przechodniu, nic [...]
Do nieba wchodzi się po rozżarzonych węglach.
Od tego ma się brudne nogi i trzeba je umyć.
Wyszorować z bólu cały zapas dni,
wyszczotkować z nadziei pozostałą część nocy.
Potem można po cichu, niezauważalnie,
ptakiem przysiąść na drzewie
i patrzeć.
...i oczekiwał ciosu, lecz noc zbliżała się przeświadczeniem, że niebezpieczeństwo zmienia proporcje strachu. Wzdrygnął się. Od nieruchomej tafli wolności do pierwszego zarysu cierpienia, krata była wskazówką, ostrzeżeniem. Zasiekane żelazem okno wyznaczało mu prostokątny fragment
z cyklu "Kreolskie pieśni"
Pospadały moje łzy
na lustro wody
rozbiły fale
rozpuściły swoje tony
Gorzką nutą
zaśpiewało morze
Mewa złodziejka
zabrała smutek
z mych oczu
Więc jak mam tęsknić
Za tobą
Nie Tybet, nie wyżej nie można,
ale to, co chroni przed niczym.
Skąd spadają nieszczęścia,
bezwolna samotność, pustka
i pojęcia tak straszne, że człowiek
już bardziej mniej znaczyć, niż znaczy
nie może;
gdzie nie ma sensów mniejszych,
bardziej dotkliwych klęsk,
nieurodz
Wielki jest nasz Pan
Prezydent i wielki jest premier,
wielcy są posłowie i wielki jest Ojciec
Dyrektor!
Wielkie są nasze grzechy i słuszne są winy,
wielkie mamy chęci, wiele zań płacimy...
Bije po oczach ten blask, ta biel
niepokalana nad czerwoną wstęgą
wstydu. Po szarym nieb
Nasza miłość
nieskalana czysta
ognisty żywioł
spieczona słońcem połonina
bieszczadzkich bezkresów
Rzucasz pochodnię
na moje serce
Rozkwitam pod dotykiem
twoich dłoni
i kurczę się w embrionalny kształt
lichego szczęścia
w leśnych ostępach puszczy piskiej
widać to czego złośliwy smętek
nie zdążył ukryć przed zawistnymi
zobaczyłem ich jak pląsali w rytm
werbla czerwonoczubego dzięcioła
chciał ich wydłubać jak kornika
nie poradził i odleciał
nadzy patrzyli na mnie błagalnie
bez nadziei
Jesteś wiatrem
który porusza mymi skrzydłami
bym nie upadła
dłońmi które potrafią
chwycić i utrzymać nawet jeśli
brak już sił
ciepłem
jakie płynie w zimny poranek
od kubka z kawą
jesteś zawsze
kiedy najbardziej pragnę tylko
ciszy
…jest i był miarą postępu; jaki bunt, taki postęp. Lecz bunt uzasadniony zdrowym rozsądkiem. Inaczej mamy do czynienia z anarchią, chaosem, jazgotem, czymś nieustająco mętnym, jak wykład idioty uważanego za guru (piękno słów zależy od epoki; podobnie jak ona, przemija, traci poprzed
Nie chcesz mojej pieśni
odchodzisz w mrok
tyle moich słów zamykasz
jednym gestem dłoni
Wyśpiewa je morski wiatr
zanuci ptak
Gdy odejdziesz w cień
twe serce zatęskni
do magicznych chwil
Pragnienia nuta zadżwięczy
w duszy i wrócisz znów
do gwiazd po moją pieśń
i będziesz chciał ob
I choćbym poznał milion słów, a litości bym nie miał
poukładałbym je jedno obok drugiego i wymieszał.
Drogą losową przy użyciu być może jakiegoś sprytnego programu,
tak, że sam byłbym smart and art, jedno obok drugiego,
lub jedno za drugim.
I choćby i tak było, że opisałb
Wyhodowała sobie pustynię, której nikt nie czyta -
skorpion i gorzkie słońce, piasek w kolorze miodu,
niedomknięcie powiek, chłód zachodu, noc czarniejsza
niż ciemność - wokół pusto, nawet śladu dzieciństwa.
Jeszcze będzie próbowała słoną wodą podlewać ostatnie na
W dni szczególne przybywamy z odległych stron. Opowiadamy - wśród drinkujących zwierzeń i naskórkowych rozmów - o zdarzeniach wysupłanych z przeszłości, zapodziane anegdotki, barwne szczegóły słuchane w towarzystwie milusińskich, a pikantne momenty, gdy dziatwa śpi. Podniośle ub
Coś kręcisz, panno, bujasz.
Za tobą, panno, ciągnie się welon
spojrzeń.
W twoim chodzie jest jednak jakieś oszustwo:
idziesz tak lekko unoszona pustką?
Biodra i tyłek, wypięty biust,
włos rozrzucony, grymas ust -
a wszystko przepasane zapachem szałwii,
troszeczkę mdli,
Żadnej przeszkody, której nie można ominąć,
żadnego ciężaru nie do podniesienia.
Pod nimi ścieżka wytyczona prosto,
w nich imperatyw, a nad nimi prawo.
W oczach chłopców, w gestach, oraz w słowach
podniecenie tą chwilą bierze całą stawkę.
Pierwszy niecierpliwie odpala zapa
Przy stole nie znajdziesz miejsca, mimo, że jest pusty
- każdy bok będzie zbyt kanciasty, blat zawsze nierówny;
gdy przesuniesz dłonią, głęboko w skórę wbije się gwóźdź.
Jakkolwiek usiądę, będzie mi wygodnie – oprę łokcie
na idealnej wysokości, stołowa noga nie stanie na
Wszyscy byli sprawiedliwi.
Chłodne oko kamery zapowiadało egzekucję,
na którą zgodę wydaliśmy już dawno.
Podobnie dla katów - daliśmy im przyzwolenie,
miłosiernie rozgrzeszyliśmy tak,
jak skazaliśmy sprawiedliwie.
W ogóle sprawiedliwość to kluczowe pojęcie.
Nie ma co brudzi
"1st
Verse
Looking Out
Across The Night-Time"
Michael Jackson 'Human nature'
Król idzie po Księżycu. Perspektywa
to sprawia, że tak go widzimy:
nogą ledwie dotyka planety, ręką
zaczesuje Warkocz Bereniki, zakłada
na palce pierścienie Saturna.
Wszystko się układa w przek
A dzieci nie będą chciały z tobą rozmawiać,
bo nie będzie słów, a gesty
staną się równie nieme i niepotrzebne.
I gdyby wszystko można wytłumaczyć genetyką,
świat byłby łatwiejszy do zaakceptowania, lecz
nawet najbardziej racjonalna katastrofa
potrafi zaskoczyć swoją skal
Nie zejść ze sceny, choć czasem kabaret,
rzadziej zdziwienie szczere i ból szczery.
Świat błaznów ma błazeństwa swoje
za sztukę. Sztuka ma błaznów za swoją podporę.
Być przez chwilę kimś innym, kimś kto nigdy
nie żył? Otworzyć oczy i stać się Piłatem,
czy być Piłate
Łopatką zdejmuje kolejną warstewkę piasku.
Natrafia na kosteczkę, odcisk w kamieniu.
Delikatnie, pędzelkiem, odsłania wyraźny kształt.
Wieki, tysiąclecia, wieczność -
przeszłość i przyszłość.
Zakodowane i niedostępne.
Artefakt jest narzędziem i kluczem.
Kiedy się tam
Jeśli miałbym skrzydła sfrunąłbym
na ziemię.
Na drzewo tuż za oknem,
na parapet, na poduszkę
i na twoje samotne
niechcenia.
Ale nie mam, więc runę
ciężko i z całą potęgą hałasu.
I to będzie dobre.
Tutaj, w chmurach, ciężko jest
trzymać głowę.
Nie ma widoków, a
Muß es sein? Es muß sein!
Ile zaświeci jeszcze słońc, wzejdzie księżyców
nad linią, która łukiem przecina dłoń,
nim będzie po wszystkim?
Póki cieszysz się z zamknięcia oczu, opuszczenia
powiek,
łaskawość tego czasu jest jak opowieść Marcela
na zbyt wielu stronach spi
Sen się kończy, czas zasnąć.
Zaczyna się zima, zamarzają słowa.
Wkrótce całe ich sople zwisać będą u ust,
których nikomu ogrzać
już nie pozwolę.
Dotyk, nie-dotyk, pieszczota, nie-pieszczota.
Miało przecież tak być jak jest - nierealnie.
Na ścianie jeszcze wczoraj malow
- Tu numer telefonu Kasi Kasińskiej, niestety nie mogę odebrać teraz telefonu, jeśli chcesz - zostaw wiadomość po sygnale.
bip, bip
- Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia, które Pani powiesiła na tablicy w sklepie. Chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej na temat tej ast
...a między tobą
i dzisiejszym mną
huczące milczenie
kaskadami trwa...
Urabia nas pewność
calutka z niczego
Rozgdakane myśli
w połowicznych snach
W zawiłości dnia
i pomroce lat
kurzy się pył
niesiony do gwiazd
i śpiewa gdzieś
i wokoło jest
jak dom
jak Ty
jak już n
Piszę do Pana, Panie Herbert,
a dolatuje mnie aromat ziołowej herbaty.
I, Panie Herbert, wszystko tu jest spokojne, i ciche,
i całkowicie niepotrzebnie skupione. Pan,
Panie Herbert, wspomina-zapomina,
Pan patrzy na zegarek, ale
to ja mam czas.
Zabierze mnie pekaes, lokomotywa, wagon,
pe
Ostatnio czuję się mało rozrywkowo: medialne nośniki mnie olewają, na froncie rzeczywistości wiedzie mi się pod wiatr, wszędy mi nędznie i zaledwie, toteż, jako doszczętnie zakompleksiony facet, odczuwam deficyt pochwał.
Pomnę, że przedtem nie było dnia bez czapkowania: cięgiem g
Czego oni doświadczą, jakie ich bagaże,
kiedy w podróż wyruszą życia? Po której stronie
staną na peronie marzeń i co powiedzą obcym,
gdy zdumione twarze rozpoznają siebie
sprzed lat, sprzed doświadczeń, po których
tatuaże, blizn parę i życiorys spisany na skrawku
wydartym c
Wiatr rozwiewa ciszę
rozpędzone myśli
rozszalałe namiętności
zostały w morzu
letnich barw
Pozmiatane
szeptem nocy
gwiazdy
zasnęły w kąciku
nieba
Zamglone oczy księżyca
wypatrzyły drogę
do miłości
Pójdziemy do świtu
mleczną drogą
w ramionach nocy
gdy ciepły wiatr
rozw
[caption id="" align="alignright" width="157" caption="Jerzy Grotowski podczas konferencji prasowej w Ośrodku Grotowskiego, 1997. Fot. M. Cułyński"][/caption]
Organizator: Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław - Brzezinka; styczeń - grudzień 2009 r.
W 2009 roku mija 10. roczni
Ciało nie odpowiada na pytania.
Ciało nie spełnia życzeń mózgu.
Ciało żyje w swoim własnym ciele
niewrażliwym na knowania umysłu.
Jest niezależne i wytrwałe
w swoim dążeniu do cielesności.
Możesz mu wydać rozkaz, możesz
je prosić - ono wie swoje.
Wyżej dupy nie podskoc
Kim byś była, gdybyś nie zginęła
i próżno było Cię ratować?
Na te i inne pytania nie odpowie
przypadkowo spotkany na ulicy
nosiciel tragicznie pięknego życiorysu -
solidarnościowy człowiek.
Myśmy to uczynili naszym zaniechaniem,
myśmy się przyglądali zamiast
rąbać top
Świeca, która krąży dookoła ćmy
oświetla zawsze tylko fragment.
Z rzucanych cieni i nikłych konturów
wysnuwam dość niepewne wnioski:
oto czułek, a to zarys skrzydła,
to trochę jaśniejsze zaś, jakby
chciało się przyznać do bycia
w niebycie.
Bohater serialu "Dom", Ryszard Popiołek, nie dożył naszych świetlanych czasów. Niestety, gdyż jego powiedzenie "koniec świata", miałoby teraz nowy sens. Tak jak jego powiedzenie, że "mogą zmieniać się systemy, a brama być musi".
Zastąpił go Obywatel Anioł, kukiełka skonstruowana
Spójrzcie, jak nam skarlała,
jak niewiele znaczy
w naszych czasach miłość.
Jak lekko bierze za wieczność chwilę.
Jakie to łatwe dla niej - upaść, broczyć.
Nie jest jak inne uczucia.
Jeśli się budzi, to tylko w obłędzie,
lecz nigdy na trwałe.
Wierność nie wierność -
To się dzieje na moich oczach. Nie z tego światła rzeczy.
Ci, którzy odeszli, teraz tworzą szpaler.
Środkiem idzie całe jego życie.
Zatrzymuje się na chwilę, uważnie obserwuje
zatroskane twarze.
Refleksy rozkładają się po równo na teraz i nigdy.
On jak kamyk puszczony płasko po
Poeta dba o swój PR. Robi miny, umizguje się.
Stawia przecinki nie tam, a kropki gdzie indziej.
W krańcowych przypadkach kropek jest więcej,
a pauzy wydłużają się w skończoność papieru,
na którym pisze.
Poeta tak bardzo dba o swój PR, jak kandydat na prezydenta.
(Albo coś podob
Jacy byliśmy, jacy mali jak kamyk, jak źdźbło?
Jacy byliśmy, kiedy wielka woda czasu
dała nam połysk i słój i zło imieniem człowiek?
Dla naszych nóg otwarły się drogi,
dla naszych rąk zamknęły się morza.
Ugięły się chmury pod nami, rozstąpiły błękity.
Wymyśliliśm
Lustro zwraca czas przeszły.
Cokolwiek się wydarzyło, stało się minione.
Droga bezpowrotna, oraz drzewa przy niej,
kamień, ziarnko piasku,
które w oku boli.
Niepogodzenie świata, zwykła kolej rzeczy,
zbyt lekka zwiewność pojęć, niedorzeczność
życia.
Nawet płatki śniegu,
Stoją ludzie, stoją jak las.
I w głowach im szumi,
i szumi im w głowach czas.
A między nimi, kto zrozumie,
szumią jak trawa jakieś słowa.
Jak mowa trawa szumi w tłumie,
w lesie-nielesie, słowa-niesłowa.
Przychodzi taki czas w tym lesie
Że wieje ogień, płonie wiatr
Od traw pr
Na noc, na księżyc i jego światło,
na to wszystko, co po nim nastanie.
Na zaranie dnia, na słońca niezgasłość,
na kolorów tęcz i nieb, traw powstanie.
Na z nich kwiatów, z łąk całą nagłość,
na ptaków, pszczół, na ich opętanie.
Jestem i będę do kolejnej jasnej wiosny.
jeszcze hosanna w zmęczonych oczach
mimo że pajęczyna między palcami
a serce walczy z wczoraj i dzisiaj
rankiem mijam grubego zenka i znowu
daję łajdakowi monetę a dlaczego nie
niech wypije - przetrwa dzień
mnie będzie gorzej ani złotówki szafiru
najwyżej rozgryzę w kropelki
W prowincji Kanton, w Chinach, istnieje restauracja, w której serwowane są płody ludzkie.
Restauracja działa na zasadzie zamkniętego klubu VIP, do którego dostęp mają tylko zaproszeni goście.
Cena płodu męskiego to 2000 Euro, płód żeński można "spożyć" już za 5
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Co mi dasz
w jasny świt
zapłakany deszczem
dzień
Czy polnych maków
krwawy pęk
czy tylko chłodną
śniegu biel
Co mi dasz
w niebieską noc
czy srebro gwiazd
księżyca cień
i ciepło warg
namiętność ciał
czy tylko żal
A co mi dasz
gdy znikn
Nie wierzę słowom, bolą mnie litery.
A jednak piszę kolejny nekrolog.
Lepiej mieć to za sobą -
i choć na wszelki wypadek, to jednak lepiej,
bo kiedy się stanie dziwną koniecznością,
to nikt za mnie tego nie napisze.
Więc piszę: było sobie życie.
I tyle - bo słowom nie wi
Oto rozważa śmierć (tik, tak, tik...)
jak zagadnienie matematyczne.
Jeszcze nigdy równanie nie miało
tylu niewiadomych.
O tym, czy coś jest, czy może nie,
nie myśli w ogóle. Jego uwagę natomiast
zaprząta jedynie metoda.
W ostatniej sekundzie, kiedy ruch ustaje,
zupełnie losow
I
Istnienie spadkobierców gwarantuje postęp; filozofia, choć rozwarstwiona na oddzielne gałęzie, konary i listki, nie przestaje być potężnym drzewem o wydatnych korzeniach, a drzewo to wydaje na świat dojrzałe plony w formie nieprzemijających refleksji. Korzeniami są ludzie, jej popr
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów uleciały ze mnie wszelkie troski, toteż przestałem odnosić depresyjne wrażenia. Szedłem razem z muzyką, otoczony łąkami i bzyczącą zielenią traw. I byłbym tak szedł dalej, uparcie radosny, wpatrzony w nierówne płyty chodnika, gdyby nie zawini
Nauczyliśmy się obserwować przeszłość,
rozdzielać miliardy lat na miliardowe części sekundy.
Mamy stosowne narzędzia, wiedzę i wyobraźnię.
Doszliśmy do tego wszystkiego na drodze prób i błędów.
W wyniku ewolucji pozbyliśmy się skrzeli, płetw i piór.
Zdumiewa mnie fakt,
Bądź wyprostowany, pewnie stawiaj kroki
wśród piasków pustyń grząskich bezkresów.
Dzisiejsze miast arterie pod nieba obłokiem
jutro będą ruiną bez państw i adresów.
Patrz uważnie, zapisz pejzaż pod oka powieką.
Niech się wpisze w niepamięć jasnym powidokiem.
Tu pulsowało
taka ciepła
biała
nie mów nic
słuchaj
stanął czas
anioł skrzydłem mrok rozświetlił
z nieba miłość
prószy białymi płatkami
śmiejmy się
kochajmy
śpiewajmy
kolęda kolęda pod niebem
rozgwieżdżonym
Bunt
Bez filozofii nie ma literatury. Filozoficzna, poszukująca i odnajdująca, bo twórcza myśl, statek przycumowany do życia, żaglowiec kołyszący się w przystani, stała więź z otaczającą przeszłością, wyraźna, między i ponad pokoleniowa symbioza ludzkich poszukiwań, azyl, schron
Z wampirzymi zębami kot, albo żaba,
szuflada i szu fla da.
Tu się nada z wąsami pan,
tu sylaba.
Wyklejanka ma odcieni ze sto.
To i tamto. Dwa razy
się nie zdarza.
Pod dywanem kot,
na obrusie plama.
Obrazki, fotografie, słowa -
od nowa, wciąż od nowa.
Coś zabiło piosenkę w połowie refrenu.
Nie wiem, czy respirator
przestał tłoczyć tlen w płuca śpiewaka,
bo go zabrakło,
czy zabrakło prądu.
Myślimy, że mamy czas,
ale to myślenie
nie jest pojęciem względnym.
W przeciwieństwie do czasu:
on płata dziwne figle - w seku
Zdawało mi się, że śnię sen żałobny.
Do drzwi zapukał cień. Na dzień dobry
wdarł się, rozłożył, na lampie zwiesił chałat.
Bez słowa wyjaśnienia, bez cienia wątpliwości,
uczepił się myśli, omotał czasy przyszłe,
tak się rozgościł, jakby wpadł z wizytą
przyjaci
Wciąż jeszcze zdumiewa mnie jego małość.
Podnaturalna wręcz, mikrorealna mizerność.
Mówi o rzeczach błahych,
okruszki światła na nocnym niebie
nazywa skrupulatnie dobranymi imionami,
wielkie problemy zbywa jednym półsłówkiem,
a mimo to rozpanoszył się jak basza
i twierdzi, że ca
Czytanie książek pana Ryszarda zacząłem wcześnie. Na długo przed „Szachinszachem”, „Imperium” czy „Wojną futbolową”. Zanim do Polski dotarła międzynarodowa sława jego utworów. W prasie znajdowałem artykuły pisane przez niego z odległych stron. Korespondencje z Indii, Chi
Podobno mają wieszać nadzieję,
rozstrzeliwać miłość;
podobno tylko wiara ocali szyję,
bo poszła na współpracę.
Mówią, że poeci
zostali internowani.
W ciasnych celach ciała
poszerzają horyzonty współczucia,
ale nie piszą już tak samo, jak kiedyś.
Żeby ocalić swój
Między rzeczywistością szpitalną,
czyli miejscem, w którym lekarze
robią co mogą, a pacjenci
przychodzą i odchodzą,
a światem zewnętrznym,
czyli miejscem, w którym ludzie
robią co chcą, albo nic sobie nie robią
i nie wiedzą już co jest ważne,
jest wąska szczelina,
w któ
Nakręcam spiralę. Dzień za dniem.
Cofanie czasu napotyka na białe plamy.
Co się wydarzyło tego dnia, kiedy przedwojenny fryzjer
targał włosy małemu chłopcu przedwojennymi nożyczkami,
podgalał czteroletni kark przedwojenną brzytwą,
używał potem przedwojennej wody kolo
dywagacje na temat
patrz to jesień złota dama się zakradła
wypierając z naszych wspomnień ciepłe chwile
kolorami suchych liści chce zachwycać
i szybować w środku brzucha jak motyle
cóż powiedzieć można kiedy wiek dojrzały
doświadczeniem przepełniony jest niestety
a beztroskoś
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Kazimierzowi Burnatowi
Dokąd zmierzasz
w cieniu białych brzóz
dziwny wędrowcze
Poeto - może Przyjacielu
nie wiem jeszcze
Szron barwi Twoje włosy
a mój złoty warkocz
płonie blaskiem
zachodzących jesieni
Dokąd idziesz
Poeto - może Przyjacielu
Kreolską pieśnią
mnie witaj
śpiewem fal o świcie
krzykiem srebrzystej mewy
na nieba błękicie
Zielenią swoich oczu
znowu ciebie otoczę
a ty oddasz morzu
złociste me warkocze
Niech piękne syreny
w muszle je ustroją
by cię nie wabiły
więcej pieśnią swoją
Gdy zajęte będą
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Chcę uwierzyć w anioły
tak jak wierzę
w kolorowe motyle
Chcę zaufać miłości
nim zgaśnie jasny dzień
by konające tęsknoty
nie odrodziły się smutkiem
Chcę śpiewać z wiatrem
szybować z ptakiem
i położyć się cieniem
u stóp twego serca
Jeśli mamy się spotkać w otchłaniach
czasów, miejsc i wszelkich możliwych zdarzeń,
jeśli nasza pewność tego zdarzenia
musi być silniejsza od śmierci
i rachunku prawdopodobieństwa,
to powinniśmy się otagować.
Znaleźć miejsce,
którego nikt przed nami nie znalazł,
najlepie
Skoro nareszcie zamilkła i gapi się w okno, skorzystam z chwili, by dodać kilka słów od siebie. No... Może nie kilka, ale znacznie więcej, bo nie szybko może mi się trafić kolejna okazja. Proszę się nie obawiać i tak nie usłyszy, co powiem. To już się zdarzało wcześniej. Potrafiła
Jest u nas na oddziale taki mały gość.
Ma twarz jak poczucie humoru genetyki.
Przypomina te małe, ozdobne dynie,
które pojawiają się w okolicy Halloween.
Kiedy patrzę na niego, za każdym razem
zastanawiam się jak on się goli.
Może się nie goli? Odwracam wzrok
bo głupio tak się
Niektórym śmiertelnikom wydaje się, iż starczy znaleźć się w ławach poselskich i bredzić ile wlezie, by zasłużyć na miano jasnowidza zbawcy narodu.
Osobnicy tego pokroju żyją poza rutyną codzienności: odrębnie. W chmurach z krainy marzeń. W doktrynerskim raju i w otoczeniu kolor
Here I am.
Will you send me an angel?
Naga maluje paznokcie u nóg.
Przygotowuje siebie i łóżko.
Nakłada balsam z tropikalnych owoców,
zdejmuje warstwę ochronną wątpliwości.
Nie rozbiera z sukienki nadziei i wiary,
nie zdejmuje z miłości woalki i halki.
Raczej zdziera pokłady w
Codziennie przechodzę przez drzwi w murze.
Mur jest stary, z cegły, drzwi odrapane z farby,
drewniane, nieduże.
Pochylam się wchodząc.
Za drzwiami bywa różnie - w zależności od nastroju
i właściciela tej przestrzeni. Wchodzę do ogrodu,
lub do pokoju, korytarza, sieni.
Są miej
Zwłaszcza mięśnie twarzy mogą boleć
od bycia szczęśliwym, choć lustro
ma w poważaniu te wszystkie grymasy.
Co innego ludzie, którym trzeba role
odgrywać z natężeniem godnym lepszej sprawy.
Czasem krzyczeć do ostatnich rzędów,
w których zasiada nieciekawa sztuki
banda dzieci
Przeptaszenie stało się ciałem; na dzień dzisiejszy jest nas dziesięć, no, może dwadzieścia miliardów z hakiem i całym pogłowiem obijamy się na drzewach. Natomiast na dzień wczorajszy było nas, średnio licząc, ze dwa razy mniej.
Poprzednio nie mogliśmy swobodnie drzeć mordy, b
U mnie bieda, bryndza. Nie dzieje się
alleluja, nie ma manny z nieba.
Do drzwi nikt nie puka, w okno
zagląda tylko wiatr i samolot
na ścieżce podejścia (znowu
jakieś kurwy lecą na wakacje).
Podaruję sobie naparstek,
może całą flaszkę,
kawalątek przestrzeni
jak ciepłą szarlo
Na skraju łąki leżał porzucony prochowiec. Przechodząc kopnąłem. Wydawało mi się, że usłyszałem cichy jęk. Rozejrzałem się. W pobliżu nie było nikogo. Kopnąłem jeszcze raz - dla pewości. Znowu to samo…
- Dziwne - pomyślałem - przecież to niemożliwe, żeby kawałek porzucon
Butelko! Gdybyś ty miała szyjkę maciczną, giętką -
o ile przyjemniej byłoby brać cię, przyjaciółko,
za kochankę.
Oszałamiasz bogatym wnętrzem, krew twoja, to krew moja.
Przy stole zachowujesz się statecznie, dostojnie,
dostrajasz się do mnie jak fale radiowe do odbiornika.
Zanim opłatek weźmiesz do ręki
pomyśl, czy dusza biała jak śnieg?
Jeśli skrzywdziłeś przeproś bliźniego,
miłością z serca szczerze się dziel.
Przypomnij sobie też matki słowa
w blasku choinki szeptane łzawo.
Śpiewając pieśni pełne nadziei
pod biały obrus wkładała sian
Nieuleczalny świat, ludzie jak rak.
Panaceum religii wśród nowych technologii,
przemysłowych zastosowań nadziei.
Z tego wszystkiego przebija się
zielona łodyżka smutku.
Tymczasowe słońce ogrzewa chwilowym ciepłem
pragnienie nieskończoności.
Coś tam kiełkuje, coś się lęgn
Jutro wyrosną mi skrzydła,
jutro polecę do słońca,
a jeśli mnie słońce oślepi,
to nie zobaczę końca.
A jeśli mnie słońce ogrzeje
i nic mi się więcej nie stanie,
to wtedy w głos się zaśmieję,
ze słońcem ruszę w taniec!
Na raz, na dwa, na trzy,
słońce i ja i Ty!
Za
Napisać jedno słowo, w którym będą oceany,
młode pędy żył, soczystość krwi,
zwiewność płatków kwiatu, gwałtowność owocu,
trwałość skały, ulotność chwili.
I jeszcze ja i ty.
Przycisnąć do niego ucho, słuchać
wszystkich niewypowiedzianych, a przecież
dobrze wiadom
Poranna kawa z jedną łzą
smakuje gorzko
piołunową nutą
szybują radości
I znów okruchy szczęścia
sypniesz hojną dłonią
na mój stół
Zadzwoni malowana wiosna
słońce przetoczy swój blask
przez skrawek nieba
Ptaki rozpuszczą swoje tony
na zielone łąki
odejdą m
Wiosnami, jesieniami, przez lata i zimy;
wschodami i zachodami, wśród chmur, deszczów, burzy;
odmierzaniem kroków, oddechów, bicia serca, mroku;
upadkami, powstawaniem, dźwiganiem, lekkością;
samotnością, tłumem, nicością, miłością;
z samym sobą, z tobą, mimo ciebie, świata;
Nadchodzi dzień, gdy kończą się igrzyska i opada wyborczy kurz. Panowie dzidziusiowie z partyjnych list, oblizując się na myśl o dietach i służbowych t u ł a c z k a c h po Unii, przymierzają się do zasiadania, piastowania i pełnienia.
Nowa władza drapie się na świeczniki, p
Pisanie powinno być teraz krótkie, szybkie, niemęczliwe. Opasłe utwory w rodzaju Wojna i Pokój, Czarodziejska Góra, lub Nędznicy, są dla dzisiejszego czytelnika dziełami za długimi, za nudnymi i z lekka przestarzałymi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo świat się spieszy, bo odbiorca liter
Właściwie wszystko przemawiało za moim milczeniem. Ale że nie chciałem poniechać walki z wiatrakami, czyli z absurdami swojego życia, postanowiłem wrócić do publicznego mówienia. Wiem jednak, iż mówienie o czymś, co trwa bez przerwy i towarzyszy mi tak dotkliwie, że staje się częśc
Otwieram okna. Wpuszczam i wypuszczam.
Podobnie jest z drzwiami. Wchodzą i wychodzą.
Wszystkie niepotrzebne i wszystkie potrzebne.
Przyziemne i podniebne. Godne i haniebne.
Otwieram oczy i zamykam oczy.
Zacznijmy od początku: otwieram okna.
To może się udać. Cała nadzieja w tym,
ż
Zła nadziejo, bardzo zła i podle mściwa,
ile ci zapłacić trzeba, ile monet na twe oczy,
byś była choć trochę jaśniejsza,
nieco bardziej litościwa?
Są miejsca, gdzie cienie są głębsze,
gdzie głębsze są dziury w niebie.
Są takie rany po wczoraj,
w których jutro się nie wy
Zapytałeś, gdzie będę jutro.
Wzruszyłam ramionami,
cisza zrobiła to samo.
Bo widzisz - jutro jest takie niepewne,
nie wiem, czy będzie mi dane.
Ale jeśli mleczarz dostarczy je pod drzwi,
doleję odrobinę do porannej kawy.
A potem razem ze mną pójdzie w dzień,
podlewać dzikie k
Czy jesteś w stanie wyjąć ból z mojej krwi?
Znalazł tam wygodne mieszkanie,
rozwiesił firany i postawił kwiaty na stole.
Na chabrach tańczą mrówki,
w powoju krząta się chrabąszcz.
Tunele pełne marzeń, ciemne tunele.
Każdy ma w sobie takie miejsca,
idealne do zwiedzania w bez
Możemy być dumni: technika coraz szerzej wkracza do naszego świata. Jeszcze 15 lat temu nie istniała tak rozbudowana, szybka i sprawna wymiana informacji; razem z rozwojem wynalazczości, zmieniło się życie. Na naszych oczach poprzedni sen przerodził się w jawę.
Elektroniczny papier,
Wprowadzenie
Nie zdradzę tajemnicy gdy powiem, że zanim został eremitą, zaliczył wiele przygód. Jak każdy duchowy kombajnista, dygnitarz powołany do zasiadania i odbierania hołdów, dzieciństwo spędził w kuwecie dla VIP-ów. Odkąd porzucił politykę, a właściwie od kiedy p
Uważam, że kiedyś było bardziej cacy. Nic mi się nie chciało i nikt się nie czepiał. Teraz jednak nie tyle lubię uczestniczyć w życiu, co patrzeć, jak innym się ono kręci, bardziej słuchać z niego reportaży, niż brać w nim udział, puszczać się na myślenie o tym, czego nie
Wszystko, czego mógłbym chcieć
mieściło się w ostatniej, najmniejszej skrzynce.
Tak obiecywały mi wszystkie inne, które otwierałem.
Otwierałem jedną po drugiej,
a każda była zachętą, następną obietnicą.
Pierwsza, kiedy byłem dzieckiem,
nieopisanym ogromem pochłaniała ca
Życie na estradzie ziemskiego tragików teatru to ciągła walka
absurdu obłędnego zdegenerowania z logiczną normalnością
gdzie potwór cyniczny a nadziany wygrywa z miłością
jak mocarz przegrywa z karłem dostając kulę w plecy
i płaczą matki - ojcowie - przyjaciele - brać rodzinna
Oddalają się od siebie. Planety
unikną zderzenia. Niepotrzebne
będą się od teraz poruszać niezależnie.
Przez chwilę były zbieżne, krzyżowały się
ich ramiona, nogi, zespalały masy,
rytmizowały pływy.
Teraz oddalają się od siebie.
I nie są już zamieszkałe
przez mi
Mieszkanie już odmalowane, nowe parkiety i nowy porządek. Rzeczy zastąpiły inne, przedmiotowość podmiotu w okolicznościach miejsca uległa czasowi. Przesiąknięte chorobą powietrze dawno już wymienione, na komodzie zdjęcie, w skrzynce na listy spóźnione urodzinowe życzenia na kartce skądś z daleka. Adresata już nie dotyczy ani znaczek, ani słowa, ani widok z antypodów jego nieistnienia. Choć może
Schodzi Miłosz, na jego miejsce Dehnel. Trzyma się przy piłce, podaje do Dyckiego. Ten idzie skrzydłem, lecą pióra. Przerzuca do Maliszewskiego. Szeroką metaforą nadciąga Świetlicki, przejmuje ciężar gry, wymienia krótkie porównania z Różyckim. Rozgrzewa się Kapela, ale raczej nie wejdzie, może na ostatnie pięć minut zastąpi Pasewicza, który trzyma formację. Chociaż naśladowanie najlepszych graczy z
Kiedy zawalą się słowa, runą i opadnie kurz znaczeń, znowu zobaczymy błękit i obłęd obłoków. Będzie inaczej. Potem schowamy się w jaskiniach. Namalujemy pierwsze obrazy. Rozpalimy ogień. Będziemy znów bliscy sobie, nadzy. Nauczymy się mówić prawdy proste bez skrępowania, nauczymy się nazywać rzeczy na nowo, z umiłowaniem. A kiedy zapadnie noc, to będzie zwyczajna noc.
Po obiedzie zostają niezmyte naczynia, zapach w kuchni, który wnet się rozwieje. Suszy się pranie i ręcznik. Szczotka nie gubi włosów, a poduszka kształtu. Jutro nie zadzwoni, tak jak obiecała, wszystko co jest, to wczoraj. Tylko fotografia będzie coraz starsza i miejsce przy stole wciąż tak samo puste. Wychodząc z domu nie zamyka okna. Nie
Spośród wszystkich najbardziej oczywistych opozycji wyjątkowo podoba mi się kontrast między tobą a mną. Podczas, gdy jesteś ledwie wzrosłą, zieloną łodyżką, ja mam od dawna zdrewniałe, rozsiane, lecz wciąż jako takie pojęcie. Na przykład o szczęściu wiem tyle, ile trzeba do poczucia braku. Bycie ptakiem w klatce ze strun czasu, na których jedną nutę wciąż
Ciszej i ciemniej. Wciąż i wciąż. Rzeczy obędą się beze mnie. Krzyczy w środku, tak, żeby nie bolało, a boli. Zaciskam powieki. Tak już zostaną jak legły, w bezsilnej chwili rzucone kamienie, tak między nimi wystrzelą osty i pokrzywy. W powietrzu jest jakiś brak powietrza i we mnie aboslutny brak miejsca, w którym mógłbym się
Od nieba mam oczy, od ziemi przyszłość. Wiatr jest moją ucieczką, ogień to nicość. Przychodzą do mnie złodzieje snów. Co było ukryte staje się hałaśliwe. Tylko dwoje oczu, przez które można zobaczyć, jak przez lornetkę, odległe pejzaże – są ścieżki wąskie i kręte, są łąki wybujałe kwiatem i chwastem, jest ocean z ogromem nad i
W pokoju jest cicho, w niepokoju najciszej. Stoi tutaj stół i jak wół samotność. Jest fotel i półka, i szklanka, i wazon. Przed światem jest okno, a pod niebem sufit. Jest książka otwarta, za myślą jest papier – czysty, biały jak pamięć, jak niepamięć włożona tkwi w książce zakładka. Dalej za światem są następne światy.
Jak byliśmy dumni, kiedy pierwsze listki wzeszły nad ziemię! Jak cieszyło, że rosło, jak radowało się serce! Korzeń był dorodny, soczysty i jędrny. Potem wyrwaliśmy. Przez chwilę podziwiany, szybko roztarty, wyżęty, pozbawiony soku. Było smacznie – na wspomnienie jeszcze ślinka cieknie. Dzisiaj w zaoranej ziemi grzebiemy patykiem. Może wsadzimy tam znowu, może coś wsadzimy. Może
Wszyscy byli sprawiedliwi. Chłodne oko kamery zapowiadało egzekucję, na którą zgodę wydaliśmy już dawno. Podobnie dla katów – daliśmy im przyzwolenie, miłosiernie rozgrzeszyliśmy tak, jak skazaliśmy sprawiedliwie. W ogóle sprawiedliwość to kluczowe pojęcie. Nie ma co brudzić sobie dłoni rozgrzebywaniem mogił. Trach i po krzyku. Jeszcze tylko zburzymy pomniki, jeszcze tylko zamieszkamy w pałacach.
Najnowsze komentarze