Twoja nagość, modelko, jest nie do obrzydzenia.
Masz swoje czterdzieści plus, trochę fałdek, tłuszcz,
gęsty bluszcz i to, co w oczach twoich tylko,
to coś, co ma coś z niedopowiedzenia.
I przypominasz mi kogoś, kogo kiedyś znałem:
była tuż obok, blisko, może najbliżej – kto wie?
Przymykałem oczy na jej grzechy, kochanków,
nie brałem na poważnie pozycji od tyłu,
nie lizałem kleju z francuskich franków, lecz
zawsze miałem podejrzenie, że w tej grze
uniesień i tak zwanej pasji jest coś,
co każe mi wątpić w ten psychotyczny absurd
koincydencji płci, dopasowania fallusa do vaginy,
alienacji.
Na nic te gry, na nic ten cały show.
Pusto? Być może, lecz w tym jest lustro,
a może tylko prześcieradło splamione,
a może historia znaczona
zużytym kondomem?
Coraz bardziej podoba mi się ten wiersz…