Podobno mają wieszać nadzieję,
rozstrzeliwać miłość;
podobno tylko wiara ocali szyję,
bo poszła na współpracę.
Mówią, że poeci
zostali internowani.
W ciasnych celach ciała
poszerzają horyzonty współczucia,
ale nie piszą już tak samo, jak kiedyś.
Żeby ocalić swój tyłek idą na kompromis
z policją lingwistów, lecz
plączą się w zeznaniach niemiłosiernie
i nikt, poza specsłużbami, nie potrafi
się połapać w ich mętnych raportach.
Być może jest tak, że ta ich sztuka
to zwyczajne sztuczki?
Może sami nie wierzą
i tylko dla tyranów udają szczęśliwych?
Podobno idzie wiosna i ktoś się wyłamie.
Zanim poderżną mu gardło
za strofę o ptaszkach,
zanim z pąków rozkwitną rymy o motylach,
kwiatkach i błękicie – nim go dopadną
nad ranem, jak patrzy w zachwycie
na wschód słońca w Przasnyszu, Krakowie,
lub Żninie – napisze coś takiego,
że Leśmian to pestka,
wydrapie na chmurze wróblem natarczywie
kilka słów o tym, jak się kocha życie.
niesamowity wiersz.. tak silnie oddziałuje. długo zastanawiałam się, który fragment najbardziej – bo często jest tak, że potrafimy wyłuskać z wiersza frazę-perłę – tu jednak chyba nie mogę wybrać tej jednej. cały wiersz utkany jest z wyjątkowych obrazów, które na stałe zostaną w mojej głowie.