Bądź wyprostowany, pewnie stawiaj kroki
wśród piasków pustyń grząskich bezkresów.
Dzisiejsze miast arterie pod nieba obłokiem
jutro będą ruiną bez państw i adresów.
Patrz uważnie, zapisz pejzaż pod oka powieką.
Niech się wpisze w niepamięć jasnym powidokiem.
Tu pulsowało życie, mroczną rwało rzeką,
tętniło muzyką zza otwartych okien.
W Angkor naszych kości małpy nie policzą.
Drzewa zrobią co swoje, kwiaty nas przystroją.
Dzisiejsi bogowie jutro ledwie dziczą,
słońca bez nazw zgasną nocy się nie bojąc.