Ostatni dzień roku jest jak zamykanie ostrygi.
Najpierw była ciekawość, później domysły
przepoczwarzyly się w wyobrażenia
co też tam jest w środku.
Przy pomocy krótkiego noża, jak przy otwieraniu ostrygi
wdarlem się w ten rok, który mija.
Okazało się, że ciało każdego dnia
było moje, i krew była moja
gotowa do spożycia.
Nie było perły, nie miałem co rzucić
przed wieprze.
Pozostał ból, dziwne uczucie zimna,
powietrze, które nie koi,
garść niepokoju, wizja zgniłej
bliskiej przyszłości.
I nie da się teraz domknąć.
Po prostu się nie da.