Na ulicach, po których jeździły orszaki weselne,
pogrzebowe kondukty.
Na ławkach w parku, na których siedzieli zakochani
ósmego dnia tygodnia.
Na łąkach pełnych mleczy, w dyskretnych trawach,
zszarzałych kościach.
Na stole, gdzie wigilijne potrawy czekają
na chirurgiczne narzędzia.
Na mostach, które łączyły w nierozerwalny sposób
porozrywane.
Na wszystkich nagrobkach.
Na próżno.