Przeklęty dniu, zła godzino. Ciemna i zimna,
w której nikomu nic się nie śni,
życia zasłono dymna.
Jesteś jak zwierz drapieżny, dziki,
za krat wsadzony marginesy.
Któż powyrywał ci pazury,
kto stępił kły i kto naturę
zawarł w podpunkcie, gdzieś w przypisach?
Nie czyta nikt drobnego druczku,
nikt też nie widzi tu tygrysa.
Lecz w bursztynowym oku widzę,
schowane gdzieś głęboko, na dnie,
ostatnie słowo, psalm ostatni.
Nie jesteś tutaj, jesteś nigdzie.
Tam ma swój sens maść twego futra.
I ma znaczenie dopowiedzeń
i przepowiedni jutra.