To nie Termopile i nie trzystu mężów
na wieczność jak skała,
w kamieniu na wieki,
lecz zwykły ja z piasku
i z kurzu, i z puchu,
jeden nad jednymi
jak księżyc nad światem.
Odchodzi mój cień powoli po skale,
idzie przez ulicę, po murze i dalej.
I niknie na słońcu, płowieje i blednie,
topi się jak masło, jak kropla w kałuży.
Przechodniu, nic nie wiesz.
Przechodniu, nic nie wiesz.