Schodzi Miłosz, na jego miejsce Dehnel.
Trzyma się przy piłce, podaje do Dyckiego.
Ten idzie skrzydłem, lecą pióra.
Przerzuca do Maliszewskiego.
Szeroką metaforą nadciąga Świetlicki,
przejmuje ciężar gry, wymienia
krótkie porównania z Różyckim.
Rozgrzewa się Kapela, ale raczej
nie wejdzie, może na ostatnie pięć minut
zastąpi Pasewicza, który trzyma formację.
Chociaż naśladowanie najlepszych graczy
z zagranicznych lig nie wychodzi dobrze,
to jednak gra się układa.
Repertuar jest całkiem bogaty.
Tu i ówdzie zdarzają się błędy,
faule (jak te Dehnela),
czasem gubią się zawodnicy
i brak im kondycji.
Od czasu do czasu któryś walnie
sążnistym epitetem.
Czy wystarczy im siły na dogrywkę?
Zza bocznej lini czirliderki
Hamkało i Podgórnik wspomagane
przez walącego w bębny Sosnowskiego,
dmącego w puzon Winiarskiego,
dają niezły doping; do rymu
skanduje Fietkiewicz-Paszek.
W strefie kibica różni bezimienni.
Wszyscy tu znają się na piłce lepiej.
Każdy, wiadomo, jest selekcjonerem.
[display_podcast]