Nieuchronność

W pogardzie mając ułomności losu,
tej zgiętej, tajemniczej karteczki,
na której zapisano liczbę, symbol, słowo,
szedłem od nikąd donikąd.

Pismo było koślawe, (pewnie ręka dziecka
skreśliła znaki wprawiając się dzielnie),
to, co nabazgrane – chcąc odtworzyć
wiernie byłoby w swej istocie
jak wczesny testament, jak życie,
które się zaczyna od okrzyku
amen.

Więc wylosowałem. Czara była pełna –
przynajmniej myślałem, że mam możliwości –
ale co miało być w moich palcach, to właśnie
się znalazło. To i okrutne wszystko inne,
zaczarowane w nic więcej.

Więc wylosowało mnie to coś,
wyciągnęło mnie z wachlarza tylu innych istnień.
Uczyniło liczbą, słowem
i zgięło mnie w pół, i ukryło –
przed łaskawszym okiem.

[display_podcast]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *