Bezboleśni


Jeszcze nie składamy broni, bawimy się
życiem. Godziną złotą, magicznym światłem,
dopiero kiedy noc – samotne żagle, z szuwarów port
będzie ich ukryciem.

Wiatry nad wodą i wyżyny fal, łupiny orzecha,
my w nich stojąc – chcialoby się nie kłaniać
wodnym słojom, chciałoby się dalej, w dal.

Toną dni, upijają się minuty nagłym szkwałem.
Będziemy w nich śnić, będziemy bałagan czasu
słodzić gorzkim żalem. Utracimy sterowność,
złamane będą maszty kaleczyć grzywy chmur.
Będziemy niknąć pod obrazem powierzchni,
wrastać w głęboki muł.

Ale jeszcze nie składamy dłoni, nie klękamy
przed ostatnią bramą. Jeszcze śnimy pieśni,
jeszcze się nie żegnamy.

2 komentarze do “Bezboleśni

  1. Julia

    Powtórzę za el, pisało Ci się w 2009, oj pisało, 2010 przechodzi wszelkie wyobrażenia o kunszcie pisarskim…piękny wiersz 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *