Zwalniam ludzi z pracy. Nie spełniłeś moich oczekiwań, mówię.
Czy byłeś wystarczająco dobry, efektywny, czy posiadłeś wiedzę,
zastosowałeś ją, doskonaliłeś rzemiosło, oparłeś się pokusom,
czy korzystałeś z firmowej poczty, stosowałeś się do wytycznych,
wyrażałeś swoje opinie przede mną, przed innymi przełożonymi,
czy piłeś kawę i wychodziłeś na fajkę zamiast uzupełniać tabelki,
czy pisząc cotygodniwy raport nie korciło cię, aby napisać…
Czy modliłeś się dzisiaj? Wczoraj, przed zaśnięciem?
Kiedy ostatnio byłeś u komunii? Czy zasmakowałeś zapachu
starego, impregnowanego drewna, zastanowiłeś się
kto siedział przed tobą w tej ławce?
Czy wysłałeś list? Czy zadzwoniłeś do matki?
Czy pomyślałeś o sobie, jak o kimś, kto stoi obok
i przygląda się, obserwuje, analizuje, dokonuje oceny?
Czy nie zwolniłbyś siebie, Sikora,
z obowiązku życia?
Czy gdyby nie niezbicie udokumentowany fakt istnienia,
cała kartoteka twoich schorzeń, oraz wszystko to,
co myślą o tobie inni – czy i wtedy powiedziałbyś
jebać to, przecież żyję?