O ile rak wątroby ma skrzydła…

Za chwilę wszystko będzie proste.
Już prawie się zatrzymało.
Ona go trzyma za rękę. Za chwilę
już tylko ciało.

Ona będzie przez chwilę jeszcze,
ale go zabiorą. Powietrze zostanie
tym samym, ale nie oddechem.

Coś się zatrzyma, coś się nie zatrzyma.
Ojciec, córka. Godzina, której nie ma.

*

Ten w środku broni się najbardziej.
Widać, jak kopie, wierzga, wije się.
Jakby się chciał wydostać, jakby wiedział,
że za chwilę i on umrze
razem z żywicielem.

Ciekawy jestem jak on wygląda?
Jak bardzo się boi, że tak się miota?

Gdyby miał choć kawałek szkiełka,
pewnie rozdarłby skórę i wyleciał
jak poparzony.
Pewnie by się poobijał o ściany
zanim trafiłby w okno.

A że otwarte, to kto wie
dokąd by pofrunął?

Jeden komentarz do “O ile rak wątroby ma skrzydła…

  1. Ewa

    Chiałabym umieć ująć to, co czuję
    może kreską, może słowem lub tańcem
    byłoby lepiej wykrzyczeć emocje
    niż czuć jak obijają się o kości bezładnie…
    -w listopadzie pochowałam przyjaciółkę i jej synka;
    to nie był ślepy los lub niesprawiedliwa wyliczanka;
    ..niemoc bycia i bezsilność istnienia;
    To jak gaszenie po sobie światła;
    Szczęśliwym, kto nie robi tego Sam
    i szczęśliwi, którzy mogą pomachać na pożegnanie..

    -Twoje słowa zwykle są dla mnie jak przerwa od codzienności, jak oddech dla pływaka, jak przecinek w zdaniu:))
    Dziękuję za dzisiejszą dawkę “porannej kawy”:)
    Pozdrawiam ciepło
    Ewa

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *