Wciąż widzę zwiewną sukienkę.
I ona i ona – obie dość niesforne
na wietrze, na wietrze.
Norma, nie norma – ikona
i ona, i ona
przemaka dreszczem.
A obok przechodzi ten facet w kapeluszu.
Moknie mu kołnierz, papieros i krawat.
Samolot nad Atlantyk wzbija się ciężkawo,
powiewa miłość jak zdrada,
jak pocisk wystrzelony
nie wiadomo skąd i komu
przypisane Dallasy, arrasy, płótna, fotografie.
Rozsadzające historię gromu i pogromu
Wietnamy, Kamobodże, Hiroszimy, Drezna.
Nienormalne moralne,
moralne normalne.
I ona, i ona, i ona.