Ty mi zapalisz świecę, a może i kadzidło,
a może i mamidło, a może otworzysz szeroko
oczy, okno, perspektywy walki z grawitacją
równie nieudane, jak wszystkie święte racje,
moje kreacje, męki, naburmuszenia,
to, co chciało być wdziękiem, ale nie wyszło,
otworzysz drzwi światłu, gościowi, lękowi,
wszystkiemu, które nie przyszło, nie stanęło
w progu, na wysokości zadania, nie było
wystarczająco dobrym ojcem, nie znało nienawiści,
kochania, litości, czy wzgardy, pogardy,
nie utrzymało gardy przed ciosem, opuściło głowę,
mówiło o mnie, nie mówiło o tobie,
albo wpuścisz ten cień, co za tobą odszedł,
albo wypuścisz mnie z ciała, albo pot otrzesz,
zapalisz mi świecę, a może i kadzidło…
Mamidło bezmiernie rozfilozofowane. Ale też z pewnym dystansem, co mi się podoba. Podobnie jak owe fiakierskie zrymowania.
Całość ładnie uzupełnia wymowna ilustracja.
Zapamiętam ten wiersz
Funeralny utwór z nutką czułości do losu człowieka .