Jutro będzie koniec świata,
a pojutrze dzień po końcu świata.
Jutro umrę.
Pojutrze pójdę do kina.
Na film o tym, jak umarłem.
Wokół będą inni, którzy, jak ja,
obejrzą film o tym, jak umarli.
Będą jedli popcorn i pili colę.
Będą się śmiać trochę,
pogadają też trochę.
Wszyscy powspominamy przedwczoraj.
Jedni szeptem, inni całkiem głośno.
Potem nas wywiozą.
Za oknami bez okien w bydlęcych wagonach
poszybują obłoki. Na śniegu sroki.
Potem pociąg stanie, a czas przyspieszy.
Wymyślą seriale i teleturnieje,
otworzą bramy internetu i supermarkety.
Ktoś będzie miał sen, kogoś zabiją.
Będą zabijać. Będą rozdawać karabiny,
jedzenie, wykopią studnie i zbudują szkoły.
Czarnobiały film nabierze kolorów.
Najpierw wymyślą czerwony – żeby krew.
Potem zabiją czerwonych, którzy zabili.
Na koniec przyjdą turyści.