Otwieram okna. Wpuszczam i wypuszczam.
Podobnie jest z drzwiami. Wchodzą i wychodzą.
Wszystkie niepotrzebne i wszystkie potrzebne.
Przyziemne i podniebne. Godne i haniebne.
Otwieram oczy i zamykam oczy.
Zacznijmy od początku: otwieram okna.
To może się udać. Cała nadzieja w tym,
że nie mam skrzydeł.
Robię wdech i wydech. Wpuszczam i wypuszczam.
Podobnie ten z lustra. Wchodzi i wychodzi.
Wszystko, co potrzebne i co niepotrzebne
zabiera ze sobą. Nie ma skrzydeł.
Otwieram oczy i zamykam oczy.
Krzyczę, milczę, potem znowu krzyczę.
Podobnie ten z lustra. Milczy i milczy.
Może tylko się krzywi. Może się krzywi.
[display_podcast]