Piłat cię kocha, Piłat wszystko widzi.
Nie zabija za proporce, nie karze zbyt wielu.
Piłat ma inne sprawy w słoneczną niedzielę,
lecz nie zapomina, po co tutaj przybył.
Legnie pod naporem imperium i krzyża,
wszystko dzięki braciom, przez braci
i dla nich.
Kamień wszystko przyjmie,
wszystko już przewidział:
pierwszą wiosnę w górach
i śniegi w dolinach.
Piłat widzi: idą, niosą święty ogień,
nad Judeą twoje szybują godziny.
Wkrótce ziemia spłonie, nie zostanie żywy,
poza pieśnią cichą, poza krzyżem w dłoniach.
A skoro tak się stało
Czy nie trzeba zadumy?
Tej zbiorowej
I takiej przed lustrem
Nie sadź, nie rozliczaj
To nie twoja sprawa
Nie przebaczaj za tych
Którzy nie zdążyli
Tylko bądź
Dzisiaj to się liczy
To nic, że oni mówią,
że się zeszmaciłeś
Ty wiesz kim dziś jesteś
I kim wczoraj byłeś
Runęły na ziemie
Tamtych ideały
Trumny leżą spokojnie
Przyszedł czas na zmiany
taaak…
…tak sobie myślę, że napisałem ten “wiersz” na dwa dni przed wiadomą katastrofą… i tak się w nią wpisuje…