Genialny maestro od piętnowania sytuacyjnego absurdu, Mikołaj Gogol, bystry obserwator ludzkich przywar, zalecał robienie durnia z tego, kto robi durnia z nas. Zalecał też śmiech, bo tylko śmiech pozwala nam [...]
Maurycy usiadł w kącie, przy kontuarze, w pobliżu półotwartych drzwi, obok muzyka, którego zatrudniono w Klubie na etacie wirtuoza. Poprzez kawiarniane opary widział, jak wsysały do środka zastępy smakoszy kawy. Co pewien czas wykopywały – nasyconych, a brzuchaty szatniarz kłaniał im się cyklicznie, jakby miał czkawkę z dobrego humoru.
My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
wychodzący na spacer w bezdroża, ostępy,
mieliśmy swoje gwiazdy i swoje legiony,
kiedyśmy podbijali wszechświat niedostępny.
Mieliśmy zmysł ostry i scyzoryk tępy,
który ostrzyliśmy co dzień by nim w jakimś drzewie
na wieczność, na chwałę swoje imię ciosać.
Zmysł tracił w zetknięciu ze światem,
życie – twardy kamień, wszechświat zaś
to pustka. Zaciśnięte dziś mamy
do białości usta.
Nie trudno mi sobie wyobrazić
brak wyobraźni.
Wchodzę do pokoju bez niepokoju,
dotykam ścian sześcianu,
upadam na podłogę, leżę odłogiem.
Patrzę na sufitoskłon.
Konstelacje, dalekie gwiazdy, planety,
mgławice i
niestety tutaj nic nie ma.
Nic tutaj nie ma.
Niczego dobrego
Miał jakiś dziwny kontakt ze śmiercią. Poetycki, liryczny? Nie wiem. Myslę, że Śmierć wpisała się także w moje życie. Jego Śmierć.
Nauczył mnie patrzeć na słońce smutnymi oczami. Za to niech będzie przeklęty. I za to co zrobił. I za spustoszenie, jakiego dokonał w moim siedemn
Stoją ludzie, stoją jak las.
I w głowach im szumi,
i szumi im w głowach czas.
A między nimi, kto zrozumie,
szumią jak trawa jakieś słowa.
Jak mowa trawa szumi w tłumie,
w lesie-nielesie, słowa-niesłowa.
Przychodzi taki czas w tym lesie
Że wieje ogień, płonie wiatr
Od traw pr
Na dziewiątym piętrze wielkiej płyty, w skąpym pokoju
z oknem na okna i kominy, poeta
ma swój pałac i dziewięć kręgów piekieł.
Przechadza się dostojnie na szczudłach metafor,
rzuca epitetem w odrapaną ranę
po dzieciństwie utraconym, po porzuconym pięknie.
Pije kawę i wódk
Tu daszek, nie dach, tu wróbel, nie strach -
alejka niewielka z mojego pudełka.
Okienka, okiennice, szybki,
bruk, który wiele widział
i ściany z zatrzymaną opowieścią.
Aż dziw, że ta mała uliczka
pomieścić mogła tyle historii.
Powoli, wręcz ślimaczo, z zabłąkanym wróble
Przy stole nie znajdziesz miejsca, mimo, że jest pusty
- każdy bok będzie zbyt kanciasty, blat zawsze nierówny;
gdy przesuniesz dłonią, głęboko w skórę wbije się gwóźdź.
Jakkolwiek usiądę, będzie mi wygodnie – oprę łokcie
na idealnej wysokości, stołowa noga nie stanie na
SZACHY
Choć znaliśmy się od lat, jeszcze z budy, choć był moim rówieśnikiem, facetem wzrostu mniej więcej niesporego, uraźliwym ponad normę, subtelnym do granic wytrzymałości, to przecież mówił, myślał i zachowywał się, jak człowiek starej daty.
Przychodził do mnie co środę,
Pisuję na rozmaitych forach literackich i często zdarza mi się publikować ten sam tekst. A robię to nie dlatego, by zachwycać się swoim nazwiskiem i fabrykowaniem gniotów, lecz dlatego, by czytać rozmaitego kalibru komentarze i komenciki: ciekawi mnie odbiór mojego gryzdania. Niekiedy zauw
widziałam krwawy płacz dziurawca
strach mieszkający w uściskach gałęzi
i oczach drżącej sarny
słyszałam głos Boga lasu
w mowie potoku omywającego kamienie
w rozmowie z brzozą śpiewie ptaków
wiatrem zaplatał warkocze trawom
wkładał sekrety w kieszeń dę
nieumiejętność przyjmowania śmierci
nie mieszczę się między białą różą i ciasną bluzką
którą mam ochotę podrapać za nagłe sczernienie -
drażni koronka pod szyją i ciężkość przeciwsłonecznych
chociaż światła nie ma a zasłona nie zobaczę pozorna
wczoraj przyjaci
Zbrodnię przeciwko człowiekowi może wybaczyć bóg,
zbrodnię przeciw miłości tylko jego matka.
Ziemia Święta nie jest niewinna.
Jej dzieci żywią się ciałem swojego ojca,
piją jego krew.
W tym akcie nie ma nic z oczekiwania.
Wzniesione mury, kopuły, wydrążone lochy,
a nad w
(Z cyklu Teleportacje)
przed wejściem krzyże stały ubrane
w płaszcze z futrzanym kołnierzem
i witały wybranych wchodzących
w nawach zdobionych
rzeźbą zmęczonych dłoni
zaczynano celebrację
hymnem ku chwale
kołysano niemowle do snu
o przyszłej nierzeczywistości
Jak kraj długi i niesmaczny, rozlega się wołanie o poratowanie PAŃSTWA. Radio, TV, gazety, ogłaszają, że jak najbardziej są skłonne pomagać, patronować, sponsorować, chętnie się włączą, pochylą i dadzą temu wyraz, bo trzeba być człowiekiem i otworzyć serce. Po ulicach i n
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Jest taka droga
którą muszę iść
choć stopy kwitną
malinową czerwienią
Są takie noce
które studzą sny
osrebrzone
moją nadzieją
I podobne dni
w których pada deszcz
może kwitną bzy
w twoich oczach łzy
i tak się śmieją
Brodzę w smutku
- Kurwa, matka, daj mi spokój!
- Czegoś ci potrzeba, córeczko?
- Kurwa, matka, jeb się!
To się nie nadaje na wiersz, bo to jest
proza. To się nie nadaje
do opowiedzenia komukolwiek, bo to jest
wstyd. Zgroza. W wazonie śmierdzi woda,
rodzina na zdjęciu wygląda normalnie.
Po ło
Odwiedzić Chiny, wejść na Wielki Mur,
poznać, być może, największą z tajemnic -
nie uda się, lub może dlaczego nie?
Ostatecznie niewiele trzeba, by sprostać
tym sprawom. Oddychać, odetchnąć.
Może ulga, to zbyt wielkie wyzwanie,
lub niepotrzebny atrybut istnienia?
Śnieg pok
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Napotkałam ciebie
na cierniowej drodze
gdy jaśniał świt
Odchodzący księżyc
zostawiał na niebie
ślady bezsennych nocy
Ujrzałam uśmiech
w twych oczach
Z dotyku ciepłych ramion
wysnułam swoje dobre sny
Poczułam miłość
gdy prostowałeś moje
Jakiż ja byłem głupi, jak dziecięco naiwny!
Gdyby płacono za to dziecięctwo, gdyby chciano sypnąć groszem
za każdą bzdurkę, bajdurkę, za każdy poroniony płód - byłbym
brzęczący kieszeniami, zacyfrowany na wyciągu z banku.
A jestem jak woda w garnku postawionym na gorącym pi
Kocha. Nie kocha? Kocha
nawet, jeśli mówi, że nie kocha.
On nie wie, że kocha.
Nienawidzę go. Nie, to było
pięć sekund temu. Nie nienawidzę,
kocham. On kocha i ja kocham.
Noc w izbie wytrzeźwień,
tydzień zaprzyjaźniania się z sińcami,
miesiąc współżycia z krwiakami.
z cyklu "Bez litości"
Umierają w ciszy
młode brzózki
na chwałę kościoła
na pociechę posłusznych
opętanych dusz
zagubionych w dogmatach
i pustych frazesach
pięciu przykazań
Złośliwą nutą
graną naturze
u lata bram
gdzie wiosna
zakłada podróżną suknię
i z torbą
Piszę do Pana, Panie Herbert,
a dolatuje mnie aromat ziołowej herbaty.
I, Panie Herbert, wszystko tu jest spokojne, i ciche,
i całkowicie niepotrzebnie skupione. Pan,
Panie Herbert, wspomina-zapomina,
Pan patrzy na zegarek, ale
to ja mam czas.
Zabierze mnie pekaes, lokomotywa, wagon,
pe
Spośród wszystkich najbardziej oczywistych opozycji
wyjątkowo podoba mi się kontrast między tobą a mną.
Podczas, gdy jesteś ledwie wzrosłą, zieloną łodyżką,
ja mam od dawna zdrewniałe, rozsiane, lecz wciąż
jako takie pojęcie.
Na przykład o szczęściu wiem tyle, ile trzeba
Wielki smutek. Gracjan Roztocki.
W zasadzie nie wiem, czy powiniennem o nim pisać
cokolwiek.
Taka na przykład ważka, taki skowronek,
pies ma swój zapach,
kwiat kwitnie kolorem.
Samotność ma swoje oblicza inne
niż zazwyczaj przez nas stworzone.
Można na przykład założyć kró
Zanim opłatek weźmiesz do ręki
pomyśl, czy dusza biała jak śnieg?
Jeśli skrzywdziłeś przeproś bliźniego,
miłością z serca szczerze się dziel.
Przypomnij sobie też matki słowa
w blasku choinki szeptane łzawo.
Śpiewając pieśni pełne nadziei
pod biały obrus wkładała sian
Wszyscy są samotni i to nas łączy.
Wiązania związków wielokrotnie złożonych
we wspólnym pierwiastku, który występuje
w całym znanym wszechświecie i
poza nim -
dwójmrok światła.
Niby nic, a przecież i ty wiesz
o co chodzi.
Ból bywa wyrafinowany.
Bierze w obroty każdy gram.
Handluje litością, kiedy odchodzi
na chwilę.
Odbiera z procentem, jak lichwiarz.
Uśmiecha się przy tym z politowaniem
i zamiast się uśmierzać,
on się przysiada na łóżku
i ani mu w jego bolącej głowie
zasnąć.
Nie ma nic
Występuje z brzegu, przerywa wały.
Nic nie dzieli myśli od przestrzeni.
Wkrótce pochłonie łany, zakryje dachy.
Wkrótce w jedno się zleje
z szarością błękitu.
Bądź otwarty, miej bramy na oścież;
bądź gotowy do ewakuacji.
Zdarza się, że masz ostatnią z potrzeb:
widzie
Muß es sein? Es muß sein!
Ile zaświeci jeszcze słońc, wzejdzie księżyców
nad linią, która łukiem przecina dłoń,
nim będzie po wszystkim?
Póki cieszysz się z zamknięcia oczu, opuszczenia
powiek,
łaskawość tego czasu jest jak opowieść Marcela
na zbyt wielu stronach spi
Rodzina, jej oblicza. Na co dzień i od święta. W trakcie okazjonalnych odwiedzin, przy zastawionym stole, podczas drinkujących zwierzeń, podczas naskórkowych rozmów. Ludzie przybywający z odległych stron, opowiadający o zdarzeniach wysupłanych z przeszłości, jakieś zapodziane anegdot
Prawdziwy grafoman nie dusi w sobie emocji, tylko przelewa je bezpośrednio na monitor komputera. Nie znosi pisać na papierze nie dlatego, że jest ekologiem, lecz uważa to za stratę czasu.
Prawdziwy grafoman wkleja swój wyjątkowy utwór na wszystkie możliwe portale.
Prawdziwy grafoman s
Język się zmienia. Mieni się.
Odcienie, sugestywne odniesienia,
prężenie, wiotczenie.
Torebka mieści przedmioty, rzeczy.
Mówi swoim językiem, dotyka
istoty
kobiecości.
Puderniczka, chusteczka, komórka.
Mitoza, zygota, podział.
Z drugiej strony:
przypięte do spodni kluczyk
Tutaj mamy takie różne rodzaje bólu,
cierpienia, niezawinionych śmierci.
Mamy cały wachlarz możliwości
złorzeczenia na niesprawiedliwy los.
Na Boga! Ileż my mamy motywacji,
aby wykrzyczeć swój żal, ileż inwencji
wkładamy w każdą łzę, w każde
wstrzymanie oddechu, w spazm!
Zważ się, odnajdź miarę, wzorzec, schemat.
Wszystkie grzechy, wady skazy.
Zobacz czego brak ci, czego nie masz,
czy więzienie to, czy może azyl?
Czy to ciało, w którym żyjesz,
czy to życie w twoim ciele?
Ile Ciebie się w nim kryje,
ile Boga w boskim dziele?
Powiedz, że znalaz
Przez długi czas nie mogłem rozgryźć sprawy; krążyłem wokół niej i nic mi nie przychodziło do głowy. Byłem zawiedziony, bo kiedyś zajmował stanowisko zbliżone do mojego. Nie takie samo, lecz porównywalne: wówczas wyrzucał z siebie heterogeniczne sądy, burzycielskie mniemania,
Czarna folia. Nie przepuszcza powietrza.
Zgrabne zapięcie na błyskawiczny zamek.
W środku znane - ulica, park, rzeka,
wschód słońca, ćwiartka księżyca,
zapach ściółki po deszczu w lesie,
dotyk dłoni, wilgotność języka,
wszystko, co wypowiedziane,
głośny krzyk, nuta cicha.
Czuję to! Czuję, więc piszę!
Piszę, kurwa, piszę do ciebie nekrolog!
Bóg jest miłościwy!
Fejsbóg jest miłościwy!
Więcej wykrzykników nie pamiętam.
Podłącz swoje życie do mojego picia.
Skontaktujmy się przez konta.
Pokaż mi zdjęcie rodziny, psa, kochanki, bryki.
L
Ktoś mógłby mną sterować, dbać o mnie,
karmić i poić, wysyłać do kina, pracy, lub do zoo.
Mógłby doglądać wszystkich spraw, pisać za mnie pisma
urzędowe, naklejać znaczki skarbowe, opłacać gangsterów,
usuwających z mojej drogi natrętów i szuje.
Ktoś mógłby za mnie ko
Przy łóżeczku stoliczek i pierwsze literki
napisane kredką; papierki z cukierków
służą za pieniążki, zwierzątka z plastiku
za mieszkańców domku
dla dorosłych ludzi.
W pudełeczku umarła leży Klementynka,
właśnie mamy pogrzeb całkiem jak prawdziwy,
choć wszystko zmyślone
trzymam jedno z sześciu ech
na peryskopową
nie dotarło jeszcze skarżenie piskląt
i gniew przewiewnych gniazd
wyściółka z zetlałego horyzontu
patyk z poidełka matki
zostaną
deszczowy dobosz przepisze im
przyczółki na śpiew
Demony głodne jak nigdy - wstępują w ciało.
Na nic wołanie o ciszę. Rzucają w twarz to, co
minione i dzisiejsze. Przyszłość też się staje.
Zyskują, bo noc opętaniem wietrzna -
a złe zawsze czyta Biblię na opak.
Trzecia w nocy drwi z Trójcy Świętej,
a swąd lęku potwierd
Tylko tego jej nie mów, że truskawki
smakują ostatnim dniem lata;
najlepiej
nie mów nic,
żeby ją zatrzymać przy sobie.
Chwile są po to, żeby mijać -
jak obcy sobie ludzie, zupełnie obcy.
Cała reszta jest w gruncie rzeczy
mało istotna - jak nigdy
niewypowiedziany smutek.
Dagmarze
Czarne dni odgrywają swoje sceny w czarnych snach.
Wpływają w czarne morza mroczne słowa.
Zabijają, piją czarną krew.
W czarnych snach czarne oczy widzą czarne kły,
które zatapiają się w białą szyję.
W czarnych pokojach ciemnieją czarne okna.
Cisza nie ma tu nic do
Jego wschody i jego upadki, i zachody słońca
i wszystkie przypadki choroby, lęki, odczuwanie
piękna, i jego moc i niemoc, i ziemia przeklęta,
i jego konto w banku, i grosz pod poduszką
ujęte w epitafium uczucie bliskich i podziw dalekich -
tutaj spoczywa, w wydmuszce, w puszce, w tej
i
Niech wody Jordanu przyniosą ukojenie.
To twoja ręka, Janie, trzyma moją głowę
pod powierzchnią. Widzę światy, pokolenia.
Widzę miasta w płomieniach, cienie ludzi.
Widzę te wszystkie straszne rzeczy, czuję
ból.
Ale w tym wszystkim, lub też mimo tego
są tu, w wodzie Jordanu, p
W pogardzie mając ułomności losu,
tej zgiętej, tajemniczej karteczki,
na której zapisano liczbę, symbol, słowo,
szedłem od nikąd donikąd.
Pismo było koślawe, (pewnie ręka dziecka
skreśliła znaki wprawiając się dzielnie),
to, co nabazgrane - chcąc odtworzyć
wiernie byłoby
W pewnym wieku
życzenia stu lat brzmią jak pragnienie
rychłego zgonu
pozbawionego dostojności jubilata.
Oczywiście, można mnożyć,
ale któż by chciał: bez zębów,
w ostatnim stadium zwiotczenia,
pomarszczenia, zapominania,
z listą leków dłuższą
od życiorysu?
Ostateczni
W czasach połowy ubiegłego wieku, gdy przydarzyło mi się nieszczęście ze swoimi narodzinami, otoczenie było szarobure i parciane. Ciężko to pojąć obecnym dzieciakom, ale w tej zgrzebnej epoce nie istniały komórki, wrzaskliwe reklamy, życie podporządkowane kasie, gry komputerowe i empe
Pragniemy Wam podziękować za odpowiedzi i komentarze. Niezmiernie nas ucieszyły, bo dzięki temu akcja zatacza coraz szersze kręgi. Na dotychczasowe, pojedyncze e-maile nie było odzewu, może więc teraz będzie. W sprawę zaangażowała się KRYTYKA LITERACKA, Portal Pisarski, Nowy Ekran i Lep
Za moją nieodpowiedzialność,
za ten grzech bycia chłopięciem,
za spontaniczne, zachłanne,
za wszystkie małe i udawane wielkie,
za apetyt na wiśnie, za gruszki
z niejednej wierzby rwane,
za zapomniane i pamiętane -
odpuść mi, Panie Kochanie.
Bywałem ja od ciebie ofiarowany rze
Oceany opadają rozproszonymi kaskadami.
Podobno za horyzontem jest bezkresne, błękitne niebo,
ale tutaj, w zasięgu wzroku,
zaciężne chmury w elektrycznym blasku
spiżowieją jak nadąsany bachor.
Drzewa mówią, że wkrótce nadejdzie potop.
Chcą się poderwać do lotu, uciec.
Zbyt
nothing else matters
Obskurne wejście do bramy, przed nią
kałuża, kamyk -
wszystko po równo obdarzone słońcem.
Wędrowcem, przechodniem, bywalcem.
Czymkolwiek tutaj będąc
nic nie jest aż tak ważne,
aby poświęcić więcej niż chwilę.
A składają się na to:
ścierwo g
Niemniej istotne są ściany
(za goddamem)
bo ślad po obrazie równie ważny jak ciężkość ramy
i warto pominąć hak z wkręconą śrubą byle/jakości
jedyne co pewne to kawa spijana nad brzegiem dnia
gdy mylimy łyżeczki w gęstych od rojeń filiżankach
Obrus, dywan?
Pot
To się dzieje na moich oczach. Nie z tego światła rzeczy.
Ci, którzy odeszli, teraz tworzą szpaler.
Środkiem idzie całe jego życie.
Zatrzymuje się na chwilę, uważnie obserwuje
zatroskane twarze.
Refleksy rozkładają się po równo na teraz i nigdy.
On jak kamyk puszczony płasko po
Ty mi zapalisz świecę, a może i kadzidło,
a może i mamidło, a może otworzysz szeroko
oczy, okno, perspektywy walki z grawitacją
równie nieudane, jak wszystkie święte racje,
moje kreacje, męki, naburmuszenia,
to, co chciało być wdziękiem, ale nie wyszło,
otworzysz drzwi świat
Ciało nie odpowiada na pytania.
Ciało nie spełnia życzeń mózgu.
Ciało żyje w swoim własnym ciele
niewrażliwym na knowania umysłu.
Jest niezależne i wytrwałe
w swoim dążeniu do cielesności.
Możesz mu wydać rozkaz, możesz
je prosić - ono wie swoje.
Wyżej dupy nie podskoc
Ranisz mnie spojrzeniem
pieszczotą miłością
nie pozwalasz na sen
Zostawiasz odartą z marzeń
opuszczoną bosą
Umarły złudzenia
już nie wierzę w anioły
i jasne poranki
Nie ma życia
bez stałości dnia i bliskości nocy
wołam ciszę
zapadam w mrok
Niech gilotyny nie ścinają głów,
barykady rozbiorą się do snu,
niech sen na sen pójdzie do łóżka,
a bezsen, jak bezsens, niech się dłuży
innym, ale nie nam.
Królom niech będą korony, słowa słów,
uśpionym miękkie poduszki, jasne sufity.
Milczenie niech będzie milczeni
Popatrz jak się napręża,
jak siłuje się mężnie
armia zaciężna niepewnych nadziei.
Najlepszych z pokolenia zabierało szaleństwo.
Najlepsze szaleństwa dziś są jak bluźnierstwo.
Pozostał z chwały głód, pragnienie
i wysuszony szkielet, i jeden może cud.
[display_podcast]
Gdyby na tym świecie nie było kwiatów wiśni
Jakże spokojne byłyby nasze serca na wiosnę.
Spodziewane dni,
oczekiwane godziny,
upragnione sekundy.
Czas, który nie ma końca,
aż do kwiatów wiśni,
potem do następnych, kolejnych.
Zbliżanie się do czego?
Czas, który nie ma końca,
Nad ruinami Partenonu wschodziło słońce. Pierwsze grupy turystów mieszały się jak cukier w porannej kawie z duchami przeszłości.
Najważniejszy jest styl tych kolumn, który daje ogólne pojęcie o nurcie epoki.
Odkręciłem stalowy termos kupiony na jednej z tych nowoczesnych, otwartych p
Kreolską pieśnią
mnie witaj
śpiewem fal o świcie
krzykiem srebrzystej mewy
na nieba błękicie
Zielenią swoich oczu
znowu ciebie otoczę
a ty oddasz morzu
złociste me warkocze
Niech piękne syreny
w muszle je ustroją
by cię nie wabiły
więcej pieśnią swoją
Gdy zajęte będą
Czy ma być gładka, czy w dotyku szorstka,
poryta dłutem, szlifowana długo?
Siedzą dwie skały zapatrzone w siebie:
kamień wciąż nie wie w co wnet się przemieni,
on, zamyślony, dobiera starannie
narzędzia, formę, pierwszy zarys kształtu.
Wkrótce uderzy i wtedy się stanie
nad
Ślepe dzieci nie gubią się w ciemnym lesie,
nie trafiają do chatki z piernika.
Nie dokonują złych wyborów,
nie oceniają na wyrost.
Ślepym dzieciom wystarcza dotyk, słuch.
Nie muszą wierzyć bogom, ufać politykom.
Nawet, jeśli wdepną w coś nieprzyjemnego
nie jest to jakąś
Szanowny petencie, pan się nie nadaje.
Aby zaliczyć się w poczet członków trzeba
być jedną nogą w piekle, drugą w niebie,
trzeba mieć cechy charakteru, które pozwolą też
dać rozsądne przypuszczenie awansu
do którejkolwiek z wymarzonych krain.
Bez względu na motywy pańskiego d
Wzór to wzór. Stosuj się stosuj.
Masz być okrągły i będziesz okrągły.
Masz, mieć wykładnię swego losu
i będziesz miał bo to tryb ciągły.
I spełniasz funkcję i będziesz w silni
i sam od siebie się uniewinnisz.
A pod oknem jakiś wariat
śpiewa pieśń nad pieśniami.
Że
W dni szczególne przybywamy z odległych stron. Opowiadamy - wśród drinkujących zwierzeń i naskórkowych rozmów - o zdarzeniach wysupłanych z przeszłości, zapodziane anegdotki, barwne szczegóły słuchane w towarzystwie milusińskich, a pikantne momenty, gdy dziatwa śpi. Podniośle ub
czas ci zrozumieć że
ja już nie świerszczem wariatem -
chociaż na łące rozłożonych ramion
powoli dochodziliśmy do nagłego -
razem
od dawna nie mam włosów zielonych
i serce mi często na przekór arytmią
więc nie mów że jeszcze potrafię
roztańczyć uda przed zmierzche
Tutaj byłeś przez chwilę,
od której dla mnie wszystko się zaczęło.
Chwila wywołała ciąg zdarzeń,
bez ostatniego ogniwa.
Chwilowość kolejnych chwil.
Dokąd poszedłeś? Bo przecież gdzieś poszedłeś.
Czy jesteś tam, gdzie rozkuwa się łańcuchy?
Czy kowal był wystarczając
Wnętrze kawiarenki internetowej było o tej godzinie prawie puste. Tylko przy trzech stanowiskach urzędowali młodzi zapaleńcy. Nikt nie zauważył wejścia Ewy, nikt na nią nie zwrócił uwagi. Tak było lepiej. Przyzwyczaiła się wprawdzie do biedy, nauczyła się chodzić z jedną nogą kró
Czasami trzeba zabić psa i to boli
nie tylko psa.
Zbyt często człowiek nie staje na wysokości zadania,
na szerokości odpowiedzialności, na długości skutku
swojego ograniczenia.
Wtedy pies, zwierzę stadne, które próbuje dominować,
nie czując presji alfy, może zachować się agre
Ptaki we mnie biją skrzydłami.
Dostaję na oślep raz za razem.
A więc jestem im klatką,
ciemną piwnicą, kruchą chatką.
Wszystkim im jestem, one
są mi zagadką,
której nie potrafię rozwiązać.
Chmury rozdziera co chwilę
ich ostre skrzydło.
Widać wtedy macicę galaktyk,
s
...polegała na całkowitej szczerości, szczerości niemal okrutnej i pozbawionej kramarskich tyrad. Jedynymi spotkaniami były nasze długie, znaczące, telefoniczne rozmowy. Dzień bez nich wydawał się stracony. Mówiąc “dobranoc”, żegnaliśmy się do wczoraj.
b
Rzecz dziwna, choć wie
"Ojcze nasz" składa się z 56 słów,
Deklaracja Niepodległości - z 300, a
rozporządzenie rządu w sprawie cen
jarzyn - z 26.911 słów”
Mamy coraz więcej urzędów. Zawodowców otrzymujących nagrody za nietrafne lub sfuszerowane inwestycje. Dostających rekompensaty za drzemkę w
Bujam się. Widzę albo niebo, albo ziemię.
Jak jestem w górze, to nie widzę dołu.
Jak jestem w dole, widzę tylko ziemię.
Jak jestem w chmurze, wtedy nic nie widzę.
Najlepiej jest, kiedy jestem w chmurze.
Wtedy mogę sobie wyobrazić, że jestem.
Kiedy zamykam oczy, wtedy czuję, ż
Było to tak dawno temu, że w Listopadzie był Listopad, a Dzień Próżniaka obchodziło się codziennie, mówiłem, gdy kto pytał, od kiedy go znam.
Lecz gdy kto indagował mnie, dlaczego akurat z nim zadaję się najdłużej, do głowy przychodził mi dżem; nie jakieś pożywne i tłuste wi
Wszystko, co najważniejsze;
odkryte nieba, przydymione słońca;
miłość w muślinie, zaklęcie dotyku;
pierwsze kochanie i słowo napierśnik;
nocne szlochanie, księżyc, pies i cisza;
samotność w korcu maku, jałowy jałowiec;
oto człowiek, a to jego anioł;
tęskno mi Panie, testame
Coś kręcisz, panno, bujasz.
Za tobą, panno, ciągnie się welon
spojrzeń.
W twoim chodzie jest jednak jakieś oszustwo:
idziesz tak lekko unoszona pustką?
Biodra i tyłek, wypięty biust,
włos rozrzucony, grymas ust -
a wszystko przepasane zapachem szałwii,
troszeczkę mdli,
Co się wydarzyło, a co się nie zdarzyło?
Czyja była w tym wina, a czyjej nie było?
Czy może tak Bóg chciał, albo siła wyższa
od Boga, ojca, matki?
Albo te wypadki, upadki,
zmarznięte odpadki
miały jakieś imię?
Czy były przy nim/przy niej
wszystkie zmysły?
Domysły snuć
Ci których spisano i ci z brązu odlani,
i ci w kamień zamknięci, i święci -
nie umierają.
I może jeszcze poeci,
lecz to wyjątkowo rzadkie przypadki
i dowód na życie po życiu.
Ja natomiast swój los
kupiłem w osiedlowym sklepiku.
Razem z wiejską kiełbasą i bułką paryską
Karty pasjansa na dębowym stole - odwrócone;
szklanka z fusami po wypitej kawie - odwrócona;
nocna opowieść, znaczenie snu - odwrócone;
dłonie od ciebie, a ciało ode mnie - odwrócone.
Siedem lat, na które czekasz kolejny rok;
ta, która przeszła w lustrze, obca;
na schodach krok z
...i oczekiwał ciosu, lecz noc zbliżała się przeświadczeniem, że niebezpieczeństwo zmienia proporcje strachu. Wzdrygnął się. Od nieruchomej tafli wolności do pierwszego zarysu cierpienia, krata była wskazówką, ostrzeżeniem. Zasiekane żelazem okno wyznaczało mu prostokątny fragment
Przeptaszenie stało się ciałem; na dzień dzisiejszy jest nas dziesięć, no, może dwadzieścia miliardów z hakiem i całym pogłowiem obijamy się na drzewach. Natomiast na dzień wczorajszy było nas, średnio licząc, ze dwa razy mniej.
Poprzednio nie mogliśmy swobodnie drzeć mordy, b
Ja, Kapulet zabijam ciebie, Monteki
za nienawiść, którą zrodziliśmy w sobie
i przyrzekam ci, że w jednym do śmierci
będziemy w zgodzie - nienawiść,
to najlepsze, co się nam zdarzyło.
Więc opowiem ci o swoich grzechach,
jak rosłem, dorastałem, o zmarszczkach,
siwych włosach,
między wzrokiem a słowem
plączą się bezdomne uczucia
trawione płomieniem namiętności
obleczone czarną halką wspomnień
układają się do snu
los od dawna dzierga szare zycie
bez oklasków przejdę
przez most codziennności
balansując na krawędzi
byleby tylko nie wpaść
w rzek
Czy nie sądzisz, Noe, że to odpowiedni moment
na odrobinę deszczu?
Spójrz, Noe, ja ci pod chmury unoszę
całe być może - nie czas na wątpliwość.
Wcześniej, lub później, bracie,
będzie gołębica, skała Arraratu.
Nie lękaj się, wypłyń na głębię -
wszak, Noe, prowadzi
Być sobą, no bo kim?
Być sobą, ale czym?
Być sobą, tylko jak?
Być sobą, czyli
stać się niewidzialną przyczyną ciebie.
Obudzić się dla przemiany,
zapragnąć mieć skrzydła,
dwie głowy feniksa.
Spalić się przed zachodem słońca,
odrodzić pierwszym brzaskiem.
A potem na
- Nie można umieć na 100%. Człowiek pobieżny, uważający się za erudycyjnego macho, popełnia śmiertelny grzech pychy, ma skażone, toksyczne, ograniczone pole manewru, dysponuje chybotliwym zestawem argumentów, które są w zasadzie słuszne, niejako właściwe i ogólnie wyznawane, dop
Za to, jakim mnie uczyniłaś, córko - dziękuję.
Że nazywasz mnie psycholem, a matkę wariatką - dziękuję.
Że wracasz do domu nad ranem najebana jak szpadel - dziękuję.
Że treneujesz moją silną wolę (jeszcze cię nie zabiłem) - dziękuję.
Że na każde pytanie odpowiadasz spierd
Jeśli mamy się spotkać w otchłaniach
czasów, miejsc i wszelkich możliwych zdarzeń,
jeśli nasza pewność tego zdarzenia
musi być silniejsza od śmierci
i rachunku prawdopodobieństwa,
to powinniśmy się otagować.
Znaleźć miejsce,
którego nikt przed nami nie znalazł,
najlepie
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Jakże złudne są marzenia
kiedy księżyc z nocy cienia
wyłuskuje srebrne gwiazdy
Po co marzyć gdy o świcie
wita łąki mgła w błękicie
Zbiorę z nieba gwiazd promienie
wtedy się połączą cienie
i zatańczą nad polami
razem z mymi warkoczami
I ule
Schodzi Miłosz, na jego miejsce Dehnel.
Trzyma się przy piłce, podaje do Dyckiego.
Ten idzie skrzydłem, lecą pióra.
Przerzuca do Maliszewskiego.
Szeroką metaforą nadciąga Świetlicki,
przejmuje ciężar gry, wymienia
krótkie porównania z Różyckim.
Rozgrzewa się Kapela, ale racze
Widziałem cię na marach, moja droga, moja kochana.
Twój przyjaciel, mąż, stał tam, przy wezgłowiu trumny.
Nic nie zostało z dumy, bo i o jakiej dumie może być mowa?
Że w takiej sytuacji się nie płacze, że raczej
z kamienną twarzą, z pamięcią, z tym, przed tym
ostatecznym oł
z cyklu "Kreolskie pieśni"
Twoje wyspy szczęśliwe
odległe lecz takie bliskie
na środku ukrytych myśli
zasnute mgłą o świcie
Twoje wyspy szczęśliwe
to dwa pagórki tętniące miłością
w dotyku cierpliwych dłoni
spojrzeniu ciepłych oczu
To ocean marzeń
o kielichu otwarty
Nie wiem gdzie jestem i gdzie jest to, co czuję.
Niby tu, niby tam. Gdzie-nie-gdzie i tylko czasami
wydaje się, że wiem.
Ale nie wiem. To jest piękne.
Jeśli coś jest, to jest, jeśli nie ma,
to nie ma teraz. Ale czy będzie?
Być może.
Coś mnie tutaj kręci, coś mnie podnieca.
Plezantropowi, Sławomirowi Majewskiemu, czytelnikowi twórczemu, człowiekowi bez przerwy udowadniającemu podobnym do mnie patałachom słowa, że niekiedy warto pisać.
M. Jastrząb (Owsianko)
...to, co dostrzegamy na horyzoncie, nabiera tajemniczego ogromu i, jak nam się wydaje, zamyka si
Za posępną zasłoną znanego pragnienia
wtulony w barłóg
czekam na przyjście dawki swoich zwidów
wsłuchując się w jęki zegara
rytm grozy wskazówek
budząc się do wciąż tych samych urojeń
Słyszę uparcie swoje umykanie
szmer sekund za ścianą
skrzypienie okiennic
wiatr
Poeta jest jak księżyc - świeci odbitym światłem krytyki,
ma swoją ciemną stronę i kręci się po orbicie sensu istnienia.
Jak księżyc jest poorany meteorytami codzienności,
poharatany zderzeniami z tymi, którzy wiedzą lepiej.
Poeta jest tajemniczy i pociągający jak księżyc,
Jeszcze się dziwię, jeszcze mi nie wszystko
jedno. Wiem, nie ma w tym nic,
ale jednak. Wiem, to nie jest tylko dziś,
to się już zdarzyło, to się znowu będzie działo.
Wciąż tak samo mali, tak mało
potrzebują, potrzeba, nie potrzeba.
Wielkie mi nieba, piekła nie ma, hulaj!
Wie
Po ciężkiej nocy uparta myśl o stworzeniu symfonii wracała jak bumerang i znowu, niczym zadra, tkwiła w nim. Było to zamierzenie wielkie, przeczyste, warte mszy. Zwłaszcza dla niego, rzępoły z dansingowych ochlajów. Miało go uratować z nijakości i przedstawić jako wyjątkowego twórcę, którym pragnął być od zawsze. Lubił być w sytuacji pociąganego za język, indagowanego,
W pierwszej części niniejszej bazgraniny nastąpi wywód oparty na starej, lecz bez przerwy jarej piosence o mądrości Polaka po szkodzie. Kolejna odsłona powtórzeń wyświechtanych frazesów o przekornym charakterze ludzi znad Wisły, Odry i Bugu. Przeważnie bywamy kłótliwi, nieżyczliwi w stosunku do bliźnich, skłonni do wyrządzania zła tłumaczonego zbożnymi intencjami. Usprawiedliwianego szczytnym celem: postępowaniem w imię
Ty co myślisz według instrukcji Przed dojściem do rozumu nie zabieraj głosu Możesz być tylko delatorem wyznań których brak nie oznacza potrzeby Ty co sądzisz że wystarczy wymigać się z odpowiedzialności za cokolwiek żeby być człowiekiem i dosłużyć się szacunku popełniasz błąd Zamknięty na codzienność własnych bełkotów na wyrzucony klucz od cudzego pożądania umierasz. Pozostało
– Doświadczyłem w życiu niejednego, z różnych pieców jadłem zakalec, jestem więc stary wyga, lecz mimo wszystko znajduję się tutaj, w ścisłym kółku paranoików; pełnię funkcję wykwalifikowanego idioty. Oczywiście naukowo wygląda to inaczej: wmawiają we mnie różne prześmieszne rzeczy, jak dysfazję i dystonię, również nie obeszło się bez wertykalnego oczopląsu, okropne, a na dodatek
– teraz nie bardzo nam pasuje, ale na wiosnę, gdy będą trawy, ruszymy – powiedział niejaki Bohdan Chmielnicki na pytanie o wojnę Kozaków z Polakami. I otóż, mówiąc językiem niesienkiewiczowskim: jak będą sprzyjające okoliczności. Czyli kiedy stepy pokryją się paszą, gdy nastaną odpowiednie klimaty, znaczy się żadne tam srogie deszcze, upały, wiatry niespokojne lub zanadto
Pamiętam, że kiedy pierwszy raz ujrzałem na drodze do naszego zamku rozpędzony dyliżans z kotłem na miejscu woźnicy, krowa, którą żem akurat pędził do obory, rykła tak przeraźliwie, jakby się co stało. A to tylko mój pan wracał z nowym nabytkiem z Londynu. Osobliwy ten wehikuł nie tylko bydlę zagonił pod dach, ale i mnie
„Ojcze nasz” składa się z 56 słów, Deklaracja Niepodległości – z 300, a rozporządzenie rządu w sprawie cen jarzyn – z 26.911 słów” Mamy coraz więcej urzędów. Zawodowców otrzymujących nagrody za nietrafne lub sfuszerowane inwestycje. Dostających rekompensaty za drzemkę w szkodliwych warunkach. W myśl biurokratycznych przykazań: im więcej i głupiej, tym lepiej, bo gorzej. A
Chciałem dać Wam nieco wytchnienia do moich tekstów, a i sobie zabezpieczyć kapkę luzu. Z tej oto zacnej chęci zanurzyłem się w totalnym nieróbstwie; zamknąłem przegrzany komputer i oddając się leserowaniu otworzyłem telewizor. Akurat nadawano kolejne sprawozdanie z francuskich jatek w Charlie Hebdo, kolejne relacje z ulicznych protestów ludzi oburzonych na fundamentalizm. Wyroili się dyżurni
Nie można było pojąć, dlaczego nowoodkryty kierunek filozoficzny, Radykalny Konsumpcjonizm, cieszył się traumatycznymi względami różnych wielkich Fusologów. Na próżno zmagano się z tym destrukcyjnym zjawiskiem, które – na drodze psychicznej osmozy – wciekło w trudną świadomość oświeconych ludzi. Obrachowano, że według wszelkich znaków na niebie i ziemi, nie powinien mieć szans na żywot dłuższy, aniżeli
Pierwszą czynnością niemowlaka jest macanie zewnętrznego świata. Zbieranie wiadomości o najbliższym otoczeniu. Orientacja w terenie wystającym poza becik: co wisi nad kołyską, czyja twarz pochyla się nad nią, do czego służy pielucha. Potem następuje proces uświadamiania sobie własnego ja: gdzie leżę, kogo to rąsia, nózia, gębusia. A potem zanoszą go do żłobka, z którego za
Najnowsze komentarze