Staraniem entuzjastów „Wiedzy Chodnikowej” powstała na naszym wydawniczym rynku nowa, lecz już obiecująca oficyna. Nazywa się ona BIBLIOTEKA PROBLEMÓW NIEPOTRZEBNYCH. Jej założeniem jest maksymalna popularyzacja nauki uważanej dotąd za odpadową.
Już pierwsza jej pozycja wzbudziła krzepkie zainteresowanie czytelników. Jest to historyczny przewodnik po królestwie zwierząt, ale mylił by się ten, kto by chciał znaleźć w nim [...]
z cyklu "Wiersze niczyje"
Przemykają zdarzenia
przemijają chwile
bez cierpienia i radości
odchodzę w sen
chłodna na miłość
zasypiam
Poranek witam
cieniem dawnych myśli
Pełzają złudzenia
pod butem obojętnego
czasu
Niech umiera w cierpieniu, kto nie zaznał bólu,
niech nie cierpi nad miarę, komu dopiekło, styrało.
Nazbyt lekko się mają, zbyt ciężko odchodzą
dni karawany płochliwe. Pustynie
bez oznaczeń, bez stygmatów, blizn, ścieżek
przez czoła gładkie, dłonie bez piętna,
nie spłowia
Całe swoje życie wchłania ten ocean.
Oddycha nim, nasiąka, filtruje.
A kiedy wszystko już się kończy,
gąbka odnajduje przyjemność
w obmywaniu z codzienności.
I to jest całkiem niezła perspektywa.
Jak dla gąbki.
Napiszę ci wiersz na zamówienie.
O czym chcesz i jak chcesz. Napiszę ci
nekrolog.
Nekrolog pisany na zapas ma sens,
spełnia swoją funkcję.
Bez opłaty, bez reklamacji.
Taki nekrolog piszę w każdym wierszu.
Nawet, jeśli nie rozumiem dzisiejszej poezji,
nawet, jeśli nie mieści
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Jedziesz ślepym torem
przed siebie
dotykając tylko
mojej miłości
małym kęsem kosztując
odmienność uczucia
Tarzasz się w chłodzie
domowych zdarzeń
bo Twoje sady obsiadły
gawrony
Białe podbródki
wystawiły ku słońcu
obserwując każdy twój ge
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Płatki śniegu
wirują nad sosną
tańczą z zimowym wiatrem
gonią swawolne ptaki
pod zachmurzonym niebem
opadają sennie
na ciężkie powieki
nadchodzącego wieczoru
Dotykają lekko
twych warg
stopione oddechem
umierają w ciszy
jak moje złudzenia
Nie każdy może być:
kierowcą Formuły 1, pilotem myśliwca,
myśliwym, myślicielem, mścicielem
niewinnych i zagubionych,
kapłanem, opiekunem zbłąkanych i porzuconych,
członkiem zaszczytnej Akademii, klubu
elitarnego, lub innego grona,
sekty, kościoła, słusznej politycznej frakcji
Mątwie na imię jest noc. I ona
wypłynęła na ocean zmierzchu.
Teraz ciemność jak mokry koc
okrywa mnie zapachem deszczu.
Czy wybaczę sobie,
jak to sobie wyobrażam?
Czy sobie wybaczę
bezkształt zdarzeń?
Wszystkimi ramionami mnie tuli i
oplata mnie i tatuuje atramentem
na mo
Jako że zdrowie jest naj
kupię sobie szal. Owinę się szczelnie
i nic mnie nie dotknie. Kamień
będzie miękki, a chłód bardziej znośny.
Nikt mnie nie obejmie z wyjątkiem szaleństwa,
będzie dobrze,
choć dopiero jutro.
Przyszedłem na świat o trzeciej w nocy.
Nic dobrego z tego nie będzie, powiedział
mój ojciec niebieski.
Moja matka śmiertelna, Nadzieja, zawsze
dawała wszystkiemu drugą szansę.
Nawet ziemniaki odgrzewała jak mantrę;
chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...
Którzy mieli o
Żadnej przeszkody, której nie można ominąć,
żadnego ciężaru nie do podniesienia.
Pod nimi ścieżka wytyczona prosto,
w nich imperatyw, a nad nimi prawo.
W oczach chłopców, w gestach, oraz w słowach
podniecenie tą chwilą bierze całą stawkę.
Pierwszy niecierpliwie odpala zapa
"Czytaj! Zobacz więcej" to wspólny projekt Bibliocreatio i Biblioteki UW. Film z udziałem pisarzy, artystów, ludzi kultury i sztuki zrealizowało MyWorks Studio.
Rodzina, jej oblicza. Na co dzień i od święta. W trakcie okazjonalnych odwiedzin, przy zastawionym stole, podczas drinkujących zwierzeń, podczas naskórkowych rozmów. Ludzie przybywający z odległych stron, opowiadający o zdarzeniach wysupłanych z przeszłości, jakieś zapodziane anegdot
Pisanie powinno być teraz krótkie, szybkie, niemęczliwe. Opasłe utwory w rodzaju Wojna i Pokój, Czarodziejska Góra, lub Nędznicy, są dla dzisiejszego czytelnika dziełami za długimi, za nudnymi i z lekka przestarzałymi. I nie ma w tym nic dziwnego, bo świat się spieszy, bo odbiorca liter
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Zdążyłam do Ciebie
ostatnia chwila
trudne minuty
iskierka nadziei
na szczęście
Twoja ręka bezwładna
jeszcze ciepła
a już taka blada
Kocham Cię Mamo
ból rozrywa serce
rozpada się czas
drobne kawałki
mojej nadziei
rozsypują się
na bia
Podchodziła do mnie trzy razy w tych dniach.
Ach, gdybym się mógł spodziewać!....
A mógłbym. Gdybym choć odrobinę
zaufał temu, który rozdaje drinki z palemką.
Czy i mnie obdaruje, dotknie swoją dobrocią?
Da pogłaskać kota o imieniu...
(nie znam się na imionach kotów)
A mo
Wiosnami, jesieniami, przez lata i zimy;
wschodami i zachodami, wśród chmur, deszczów, burzy;
odmierzaniem kroków, oddechów, bicia serca, mroku;
upadkami, powstawaniem, dźwiganiem, lekkością;
samotnością, tłumem, nicością, miłością;
z samym sobą, z tobą, mimo ciebie, świata;
Dane encyklopedyczne: polski dramatopisarz, prozaik. Od 1933 członek Polskiej Akademii Literatury. W czasie okupacji niemieckiej współpracował z ruchem oporu, 1944 więziony na Pawiaku. Po wojnie mieszkał w Krakowie, następnie wrócił do Warszawy, później osiadł w rodzinnym Zegrzynku.
A
przechodząc obok spojrzeń
zapach perfum wyprzedził ukłony
ciągnęły się za mną jak pierwszy pocałunek
drażniący kubki smakowe
marzenia rozwiał wiatr
z tchnieniem bursztynowej jesieni
blada twarz kapiący tusz na rzęsach
pożegnanie na klamce drewnianych drzwi
bia
to było tak bez sensu
spadł śnieg
o dwunastej
dwunastego
a ja
zaspałem
nie wstałem
i tkwię w środku
aż do wiosny
samotny
biały
z dziurawym garnkiem na głowie
brzozową miotłą pod pachą
a nos
mam czerwony
marchwiany taki
Jechałem szukając jej pokoju. W kącie jednego z nich dostrzegłem siwą i pomarszczoną Martusię. Leżała w dziesięcioosobowej komnacie zgrzybiałych piękności.
Zajmowała miejsce tuż przy oknie wybałuszonym na ulicę. Dzięki temu była właścicielką połowy parapetu.
Trzymała n
Szczerzą zęby, toczą pianę z pyska.
Jedna za drugą czernią się godziny.
Już nad nimi unoszą się dymy,
już za nimi mrą pogorzeliska.
Pożerają swoje dzieci, wnuki,
po sekundach znikają minuty.
Nie uratuje się żaden dzień, miesiąc,
nie wybaczy tygodniowi rok, dekadzie
wiecz
Jak głodny ptak
wydziobuję z twoich ust
resztki dnia
Popołudniowy mrok
gasi ciągłość minionych
zdarzeń
Umiera dusza
rozpada się czas
Dla mnie już tylko noc
Oto mój świat:
Wokoło wszystko jest martwe.
Próchnieje starannie, ma czas.
Jak księżyc srebrzystością
tańczę pomiędzy drzewami.
Otulam je łzami -
noc przecież jest chłodna,
a bezkształt słów przeraża.
Niekiedy kornik zabłąka się
w labiryncie drewna i łyka, i krwi.
Nie odchodź ode mnie, dziecko, zbyt daleko. Potrzebuję cię.
Pod twoją powieką świat jest piękniejszy, a ludzie są niewinni.
Ty się jeszcze potrafisz cieszyć drobiazgiem, ty się nie smucisz
zbyt długo. Nie odchodź, dziecko, ode mnie zbyt szybko.
Nie jest nam tu źle pod twoją
Najpierw zobaczyłem film i wywarł na mnie ogromne wrażenie. Potem byłem w teatrze, na spektaklu z udziałem Wojciecha Pszoniaka w roli McMurphy'ego. A na ostatku przeczytałem książkę Kena Keseya. O ile film bardzo mi się podobał, to przedstawienie teatralne, mimo koncertowej gry aktorów i
Dwa życia tworzą nowe życie.
Czy nowe jest nowym, czy jedynie
wydzielonym?
Osobne jest osobiste,
czy osobistą częścią
daną w chwilowe posiadanie?
Czymkolwiek jest wystarczy
na jedną, bardzo prywatną
śmierć.
Wszystko, co pomiędzy,
jest jedynie możliwością
bez gwarancj
Pewnego dnia zadzwonił telefon. W słuchawce zabrzmiał śpiewny głos kobiety. Należał do osoby, o której nie słyszałem od lat, której spodziewałem się nigdy więcej nie ujrzeć. Kobieta o bezkształtnej twarzy, tak pospolitej, że już od dłuższego czasu tkwiącej w mojej wyobraźni w s
Przeptaszenie stało się ciałem; na dzień dzisiejszy jest nas dziesięć, no, może dwadzieścia miliardów z hakiem i całym pogłowiem obijamy się na drzewach. Natomiast na dzień wczorajszy było nas, średnio licząc, ze dwa razy mniej.
Poprzednio nie mogliśmy swobodnie drzeć mordy, b
Za moją nieodpowiedzialność,
za ten grzech bycia chłopięciem,
za spontaniczne, zachłanne,
za wszystkie małe i udawane wielkie,
za apetyt na wiśnie, za gruszki
z niejednej wierzby rwane,
za zapomniane i pamiętane -
odpuść mi, Panie Kochanie.
Bywałem ja od ciebie ofiarowany rze
Nadchodzi dzień, gdy kończą się igrzyska i opada wyborczy kurz. Panowie dzidziusiowie z partyjnych list, oblizując się na myśl o dietach i służbowych t u ł a c z k a c h po Unii, przymierzają się do zasiadania, piastowania i pełnienia.
Nowa władza drapie się na świeczniki, p
"Zwracam się dziś do Was
w sprawach wagi najwyższej.
Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią.
Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem.
Naród osiągnął granice wytrzymałości psychicznej.
Wielu ludzi ogarnia rozpacz.
Historia oceni nasze działania.
Nie o
- Nie można umieć na 100%. Człowiek pobieżny, uważający się za erudycyjnego macho, popełnia śmiertelny grzech pychy, ma skażone, toksyczne, ograniczone pole manewru, dysponuje chybotliwym zestawem argumentów, które są w zasadzie słuszne, niejako właściwe i ogólnie wyznawane, dop
Przez długi czas nie mogłem rozgryźć sprawy; krążyłem wokół niej i nic mi nie przychodziło do głowy. Byłem zawiedziony, bo kiedyś zajmował stanowisko zbliżone do mojego. Nie takie samo, lecz porównywalne: wówczas wyrzucał z siebie heterogeniczne sądy, burzycielskie mniemania,
Bieda obraziła się na Nędzę, więc mieszkańcy tej bajki – niecnotki ustalili, że musi się odbyć bój z udziałem arbitra.
Bieda, jako arystokratka blisko spokrewniona z Niedolą, nie mogła pogodzić się z faktem, że o Nędzy, pospolitej wiedźmie z marginesu, zaczyna się mówić
Jak księżyc bez słońca, a morze bez wody,
jak bez początku koniec, bez krwi żył akwedukt,
jak radio bez głosu i bez portu statek,
jak Koran bez sur,
jak bez krzyża Jezus.
Choćby i milion lat, to przecież nie wieczność.
Jakże ma przetrwać słowo wobec bezwzględności?
Pisze się tu i teraz, dla tych, którzy teraz i tu,
i tych co za chwilę, i tych co na morzu.
Dla tych paru słów, których nie przeczyta
przyszła małpa, rosomak, karaluch, krytyk i p
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Chodż ze mną pod rękę
do zimowej ciszy
pod śnieżnym puchem
rozbłyśnie ukołysaną nutą
delikatna pieśń
naszej miłości
Chodż ze mną pod rękę
do wiosennej radości
zapachnę dla ciebie
świeżością zielonych liści
zakwitnę róży gorącą
Z włóczęgi, z beztroskiego szwendania się po nieznanym świecie, po wędrówkach przez egzotyczne grajdołki, sterany przygodami w stylu Indiany Jonesa, wrócił do Matyldy, jednak zastał w jej domu nie to, co zostawił; ujrzał ludzi, których przedtem nie widział, zobaczył twarze uśmiech
Wyobraziliśmy sobie siebie, nas.
Niewzruszony szczyt, nieskończoną kruchość lat.
Wypuszczone z klatki, oswojone ptaki.
Miotane na wietrze, od zagadki do zagadki.
Póki czas.
Póki mamy czas.
Pomimo najnowszych technologii odwzorowania obrazu,
dzięki którym widać jak na dłoni każdy fragment układanki,
gdzie ilość pikseli równa jest stanowi konta najbogatszych,
w obróbce materiału filmowego, i to już na samym końcu,
dodajemy ziarno, zadrapania, wszystkie właściwe naturz
... dziwne, lecz za młodu dziadkiem nie był. Wypreparowany z minionej zadziorności, promieniejący refleksyjnym zasmuceniem, depresją wynikającą z tułaczki po fartach i niefartach, żył mimochodem, kaszląco, piskliwie i siłą rozpędu. Wstrząsany przypomnieniami, których za dobrze nie pa
Kim byś była, gdybyś nie zginęła
i próżno było Cię ratować?
Na te i inne pytania nie odpowie
przypadkowo spotkany na ulicy
nosiciel tragicznie pięknego życiorysu -
solidarnościowy człowiek.
Myśmy to uczynili naszym zaniechaniem,
myśmy się przyglądali zamiast
rąbać top
Ślepe dzieci nie gubią się w ciemnym lesie,
nie trafiają do chatki z piernika.
Nie dokonują złych wyborów,
nie oceniają na wyrost.
Ślepym dzieciom wystarcza dotyk, słuch.
Nie muszą wierzyć bogom, ufać politykom.
Nawet, jeśli wdepną w coś nieprzyjemnego
nie jest to jakąś
Wtorek, ósma rano, mróz trzyma, zima.
Ptak przymarznięty do gałęzi, konar do ziemi
i nieba. Ciemniej niż zwykle, na ustach szron.
Wydarzy się noc w środku dnia, uciszy się
wiatr. Słoneczny podmuch nie roztopi lodów,
nie spłynie kra naszych nocy
w osobnych łóżkach. Cisza poł
Jeśli spojrzeć na wszystko z pewnej perspektywy
zacierają się granice i nie ma w nich ludzi.
Nie ma dróg i mostów, domów i ogrodów,
niczego stworzonego z pasją, do zburzenia w szale.
Żeby móc to objąć trzeba być daleko,
być może dalej niż kosmiczny paradoks drogi mlecznej.
Są dni szare i ponure, są też dni szczególne. Jedyne. Odświętnie ubrani, odprężeni, w otoczeniu rodziny oglądanej nieczęsto, krokiem dumnym i dostojnym idziemy na spotkania, na imprezy, udajemy się na uroczyste zjazdy rodzinne. Jesteśmy przepełnieni wewnętrznym blaskiem. Nastawieni d
Mamy swoje labirynty, po których poruszamy się
nie podejrzewając możliwości ucieczki.
Spełniamy swoją ofiarę niedoskonałości,
braków doszukujemy się u innych,
nam podobnych.
Czasami zdarza się, że budzimy w sobie mit
o niezwyciężonej doskonałości. Ułomność
uznajemy za d
Czytanie książek pana Ryszarda zacząłem wcześnie. Na długo przed „Szachinszachem”, „Imperium” czy „Wojną futbolową”. Zanim do Polski dotarła międzynarodowa sława jego utworów. W prasie znajdowałem artykuły pisane przez niego z odległych stron. Korespondencje z Indii, Chi
Miasto widziane przez delikatną woalkę dżdżu
ma niewyraźne kontury i całkiem konkretny zapach.
Przemieszcza się poziomo i pionowo,
ale nie oddała się nawet na chwilę.
Pozostaje w zasięgu ze wszystkimi
punktami dostępu otwartymi na pozostałe wymiary.
Drży i pulsuje każdą z
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Jest taka droga
którą muszę iść
choć stopy kwitną
malinową czerwienią
Są takie noce
które studzą sny
osrebrzone
moją nadzieją
I podobne dni
w których pada deszcz
może kwitną bzy
w twoich oczach łzy
i tak się śmieją
Brodzę w smutku
Odwiedzić Chiny, wejść na Wielki Mur,
poznać, być może, największą z tajemnic -
nie uda się, lub może dlaczego nie?
Ostatecznie niewiele trzeba, by sprostać
tym sprawom. Oddychać, odetchnąć.
Może ulga, to zbyt wielkie wyzwanie,
lub niepotrzebny atrybut istnienia?
Śnieg pok
Przyglądam się jabłku, które rosnąc pęcznieje
soczystą objętością. Rozszerza się, rumienieje.
Potrafię sobie wyobrazić jak nabiera smaku,
jak kwaśność zamienia się w słodycz.
Ale czym jest ręka, która je trzyma
i oko, którym na nie patrzę?
A, dajmy na to, robak, kt
Skoro nareszcie zamilkła i gapi się w okno, skorzystam z chwili, by dodać kilka słów od siebie. No... Może nie kilka, ale znacznie więcej, bo nie szybko może mi się trafić kolejna okazja. Proszę się nie obawiać i tak nie usłyszy, co powiem. To już się zdarzało wcześniej. Potrafiła
Miałem sześć, może siedem lat, ale pamiętam - z wyrzutem wypowiedziane słowa. Były ciche, jakby niestosowne w swojej wymowie i znaczeniu. Może były niewłaściwe w kontekście sąsiedztwa? Tego nie pamiętam, mogę jedynie się domyślać.
- Nawet umrzeć w spokoju nie pozwolą.
Leża
Bez wstępu i posłowia, bez właściwego tekstu.
Są jedynie przypisy do stron bez numerów.
Zamiast okładki - daty,
tam, gdzie powinna być fotografia
i informacja o autorze,
jest jedynie biała plamka.
Tak długo uczył się żyć,
że w końcu postanowił to spisać.
Jeśli weźmies
Jesteśmy w głębokiej dupie, taplamy się w kupie,
a wszystko co nas otacza się stacza do wspólnego sracza.
Zło wszelkiej maści, nienawiść, plugastwo, łgarstwo
i cała ta utopia, poroniona entropia, aborcja, anarchia,
wszystko to, co dookoła woła o pomstę do nieba, co żąda
igrzy
W twoim ogrodzie złote kaczeńce
dawno straciły swój blask
zwiędłe liście zwróciły ku słońcu
w ostatnim geście pożegnania
wiosennej ciszy
Rozsypały się drobne płatki
na soczyste trawy
skonały żółte refleksy
niespełnionych marzeń
Tak właśnie umiera nadzieja
Prz
Są takie karty, które odwrócone
raz strącają innym zaś wkładają
orłu na głowę królewską koronę,
albo cierniową...
Są takie barwy i są takie dźwięki,
które są lekiem i bywają lękiem,
znamieniem świętym i pięknem,
lub piętnem...
Jest taki pokrzyk i taki powrzask,
Występuje z brzegu, przerywa wały.
Nic nie dzieli myśli od przestrzeni.
Wkrótce pochłonie łany, zakryje dachy.
Wkrótce w jedno się zleje
z szarością błękitu.
Bądź otwarty, miej bramy na oścież;
bądź gotowy do ewakuacji.
Zdarza się, że masz ostatnią z potrzeb:
widzie
A na przykład kawa?
Sypana, czy z ekspresu, espresso, latte, z pianką, lub bez?
Kawa podana w szkalnce, czy też filiżance?
Można krócej: spodek, spodeczek, talerzyk,
łyżeczka zdobiona, czy nie?
Cukier, mleko, śmietanka?
A obrus na tym stole, a dywan pod nim?
Niemniej istotne
ten lot jest odwołany
i tracimy tylko czas...
tak jak pan X i pani Y
siedzą obok siebie obcy
czekając na nowe połączenie
zapytani o godzinę –
ona mówi, że to nie jej wina
a on, że już w nic nie wierzy
i tylko spóźniony pasażer
niczego nie żałuje
Za chwilę wszystko będzie proste.
Już prawie się zatrzymało.
Ona go trzyma za rękę. Za chwilę
już tylko ciało.
Ona będzie przez chwilę jeszcze,
ale go zabiorą. Powietrze zostanie
tym samym, ale nie oddechem.
Coś się zatrzyma, coś się nie zatrzyma.
Ojciec, córka. Godzina
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Co mi dasz
w jasny świt
zapłakany deszczem
dzień
Czy polnych maków
krwawy pęk
czy tylko chłodną
śniegu biel
Co mi dasz
w niebieską noc
czy srebro gwiazd
księżyca cień
i ciepło warg
namiętność ciał
czy tylko żal
A co mi dasz
gdy znikn
Wprowadzenie
Na łowieckich bezdrożach królewicza Zagryzka
dnia roku przestępnego
a niesłychanego
rozegrały się wydarzenia dziwne
i niepojęte
Ludzki rozum nie ogarnie
zwykłe ucho nie usłyszy
(nawet ze wzmacniaczem
nawet na gigancie)
Tego co przytrafiło się gdy pojął
że j
Więc jak to się skończy? Gniewem i pożogą,
potopem, chłodem, odwróceniem morza,
czy może ciszą, spowolnieniem ruchu,
stopniowym, lecz skutecznym zamykaniem powiek?
Czy warto jeszcze zrobić coś dobrego,
czy zło straciło sens, a życie pewność?
Czy wobec tego ma być tak jak jes
z tomiku "Rozwiewa wiatr"
Gdzie ty gdzie ja
i twoje dłonie
Gdzie ja gdzie ty
i cudu koniec
Gdy spadnie noc
na kamienną drogę
w akacjowy kwiat
zmienić się nie mogę
Znów zakwitnie sad
róże w twym ogrodzie
Gdzie ty gdzie ja
i mój dom na wodzie
domowa cisza świeci spojrzeniem
na dworze gołąb odśnieża karmnik
gałęzie jaśminu pukają do drzwi
łopata z jęzorem i ciężkim oddechem
z zazdrością spogląda na miotłę
zakwitła w kącie z lenistwa
podchodzę bliżej okna - wciąż pada
po zaśnieżonym chodniku spaceru
z tomiku "Wiersze niczyje"
Za jesienią pędzą radości
złoto wiatr sieje na polach
oczekiwania zgasły
płomień miłości zwariował
Głośna cisza wyje w rozterce
zaręczyny kpią z marzeń
w białym pierścionku
granat puszcza oko
do ślubu
Do największych hitów tego reżysera
zaliczyć można takie dzieła jak Zwierzenia zwierząt,
Ekspansja zieleni, pełen uroku Błękitne i białe,
czy owiany tajemnicą obraz Płynność i stałość.
Od wieków jednak z bezwzględnym podziwem
możemy oglądać serial o fabule tak skondenso
- Kurwa, matka, daj mi spokój!
- Czegoś ci potrzeba, córeczko?
- Kurwa, matka, jeb się!
To się nie nadaje na wiersz, bo to jest
proza. To się nie nadaje
do opowiedzenia komukolwiek, bo to jest
wstyd. Zgroza. W wazonie śmierdzi woda,
rodzina na zdjęciu wygląda normalnie.
Po ło
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Kazimierzowi Burnatowi
Dokąd zmierzasz
w cieniu białych brzóz
dziwny wędrowcze
Poeto - może Przyjacielu
nie wiem jeszcze
Szron barwi Twoje włosy
a mój złoty warkocz
płonie blaskiem
zachodzących jesieni
Dokąd idziesz
Poeto - może Przyjacielu
Dbasz o siebie, o swój wygląd, ciało?
Chodzisz na siłownię, pakujesz, łykasz sterydy?
Jesteś dumny z posiadanych metek, emblematów?
Bywasz w modnych miejscach i tam, gdzie potrzeba?
Znasz tych wszystkich ważnych i oni cię znają?
Golisz tors i nogi, kremujesz się rano?
Jesteś zadow
Która planetoida nosi twoje imię? Moja to ta skuta lodem.
Tysiące lat wirowała nade mną - Hej Ötzi! - wołałem
z mojej bryły - Hej Ötzi! - odpowiadała i kręciła się dalej.
Jadłem mięso kozicy i chleb, aż rozbolał mnie brzuch,
mam wygodne buty, futro, siekierę i nóż - jestem
Mogliśmy być jak drzewa. Z ramionami w błękicie
i twardą korą trwać - zielenić się, gdy przyjdą deszcze.
Tak. Było możliwe przyjacielu. Jak słowo rzucone
między dzisiaj i wczoraj - w zapach parku, o którym
nie chcemy pamiętać, bo pogubiliśmy w nim cienie.
Koronka wersu rzu
Z wytrwałością sadysty znęca się nade mną.
Już nie jest niespodziewany, więc
przychodzi oczekiwanie.
Z jego dokładnością można regulować oddechy zegarów,
godna mnicha skryby systematyczność i cierpliwość
zawstydzić zdolna kroplę wody, skruszyć skałę.
Co noc siada prz
Czegoś tutaj ubyło, coś jeszcze się trzyma
kurczowo, ale jednak, życia, rzeki, słońca.
Z tej otwartej księgi, której zmęczone zimą karty
leniwie szumią i szeleszczą, gdy nadchodzi wiosna,
powoli odrywają się litery.
Te, które przycupnęły zmarznięte na drzewach,
te, któr
Nie jedzą robaki lub nie pali ogień
i wciąż są ślady na śniegu i mgiełka na oknie.
Ponieważ pytasz czy żyję, to piszę,
że żyję - wcale nie najgorzej, choć może
jak pragnę i ty pragniesz więcej?
Bywało czasami, że się zamyśliłem.
Pomyliłem lewą stronę z czasem przes
Umieszczono mnie w przezroczystości szkła.
Może jest tylko moją powłoką,
a może już stałam się nim?
Granice są jak protony
- nie widać ich, ale wiemy że są.
Ktoś wyrwał mnie ze świata
i umieścił tutaj.
O dziwo, jestem w stanie żyć.
Spójrz na tę krzyżówkę, co w
Niemniej istotne są ściany
(za goddamem)
bo ślad po obrazie równie ważny jak ciężkość ramy
i warto pominąć hak z wkręconą śrubą byle/jakości
jedyne co pewne to kawa spijana nad brzegiem dnia
gdy mylimy łyżeczki w gęstych od rojeń filiżankach
Obrus, dywan?
Pot
Ci których spisano i ci z brązu odlani,
i ci w kamień zamknięci, i święci -
nie umierają.
I może jeszcze poeci,
lecz to wyjątkowo rzadkie przypadki
i dowód na życie po życiu.
Ja natomiast swój los
kupiłem w osiedlowym sklepiku.
Razem z wiejską kiełbasą i bułką paryską
Świeca, która krąży dookoła ćmy
oświetla zawsze tylko fragment.
Z rzucanych cieni i nikłych konturów
wysnuwam dość niepewne wnioski:
oto czułek, a to zarys skrzydła,
to trochę jaśniejsze zaś, jakby
chciało się przyznać do bycia
w niebycie.
Niektórym śmiertelnikom wydaje się, iż starczy znaleźć się w ławach poselskich i bredzić ile wlezie, by zasłużyć na miano jasnowidza zbawcy narodu.
Osobnicy tego pokroju żyją poza rutyną codzienności: odrębnie. W chmurach z krainy marzeń. W doktrynerskim raju i w otoczeniu kolor
Po ciężkiej nocy uparta myśl o stworzeniu symfonii wracała jak bumerang i znowu, niczym zadra, tkwiła w nim. Było to zamierzenie wielkie, przeczyste, warte mszy. Zwłaszcza dla niego, rzępoły z dansingowych ochlajów. Miało go uratować z nijakości i przedstawić jako wyjątkowego twórc
Z samotną mewą
wędruję nad falami
rozgrzane dłonie chłodzę
w morskiej wodzie
W nocy srebrno krwistej
i w jasnym świcie
szukam nieba
cienia miłości
Może napotkam moje marzenie
po drugiej stronie letnich barw
w spokoju jesieni
uśpieniu oceanu
w deszczowych łzach
Przechodzimy przez bramkę do wykrywania niezamożnych portfeli i po załatwieniu sprawy z wypełnieniem ankiety na temat stanu majątkowego i celu wizyty, wchodzimy do wnętrza supermarketu. Witani przez diabolicznie uśmiechnięty personel w buraczkowych przyodziewkach i z plakietkami informujący
Im bliżej źródła światła,
tym cień staje się większy.
Nie chce się śpiewać ta piosenka,
która ma suknię w czarne groszki,
nie chce się nucić ta melodia,
ani w całości, ani troszkę.
Jak zwykle wstałem, zmyłem snu
ostatnie resztki z ócz kącika,
włożyłem coś tam,
Miał jakiś dziwny kontakt ze śmiercią. Poetycki, liryczny? Nie wiem. Myslę, że Śmierć wpisała się także w moje życie. Jego Śmierć.
Nauczył mnie patrzeć na słońce smutnymi oczami. Za to niech będzie przeklęty. I za to co zrobił. I za spustoszenie, jakiego dokonał w moim siedemn
W pokoju jest cicho, w niepokoju najciszej.
Stoi tutaj stół i jak wół samotność.
Jest fotel i półka, i szklanka, i wazon.
Przed światem jest okno, a pod niebem sufit.
Jest książka otwarta, za myślą jest papier -
czysty, biały jak pamięć, jak niepamięć
włożona tkwi w książ
Najlepiej, kiedy jest ciepło.
Ale nie jest ciepło i będzie
coraz zimniej.
Tylko tyle z prognozy pogody ma sens.
O ile prognoza pogody może mieć sens.
Dłonie pokrywają się lodową skorupą
przyzwyczajeń. Do kształtu i rytmu.
Chowam je w tobie, jak w rękawiczkach.
Taka trumna za
Dziura po murze, umarłe żurawie,
wyblakła czerwień, nowe i stare twarze.
Zatem mamy co świętować.
Pieśń tylko nie chce się śpiewać,
a wiara przestała dojrzewać.
W archiwach jedynie i w muzeach
jest pewien spokój o przyszłość.
Na ścianie ktoś sprayem wydrapał
Quo vadi
Oddalają się od siebie. Planety
unikną zderzenia. Niepotrzebne
będą się od teraz poruszać niezależnie.
Przez chwilę były zbieżne, krzyżowały się
ich ramiona, nogi, zespalały masy,
rytmizowały pływy.
Teraz oddalają się od siebie.
I nie są już zamieszkałe
przez mi
Na początku.
Kontury są ostre, a cienie długie i drapieżne.
Bywa, że istotne lub choćby tylko piękne
wyłania się z mgieł. Faluje, krystalizuje się.
Najlepiej, kiedy tylko w błękicie, najlepiej, kiedy
oglądowi towarzyszy mroźne powietrze.
Wcale jeszcze nie mróz i wcale jeszcze
Widziałem cię na marach, moja droga, moja kochana.
Twój przyjaciel, mąż, stał tam, przy wezgłowiu trumny.
Nic nie zostało z dumy, bo i o jakiej dumie może być mowa?
Że w takiej sytuacji się nie płacze, że raczej
z kamienną twarzą, z pamięcią, z tym, przed tym
ostatecznym oł
A kiedy okryjesz mnie swymi piórami,
nie ulęknę się strachu nocnego.
Najważniejsze, że będzie cicho,
że wszystko wydarzy się w ciszy.
Cisza nie porusza powietrzem.
Jest sokiem nocy i jak sok jest gęsta.
Ona otula wszystko, jak Ty, piórami,
otula kocem utkanym z bezczucia.
W t
...a między tobą
i dzisiejszym mną
huczące milczenie
kaskadami trwa...
Urabia nas pewność
calutka z niczego
Rozgdakane myśli
w połowicznych snach
W zawiłości dnia
i pomroce lat
kurzy się pył
niesiony do gwiazd
i śpiewa gdzieś
i wokoło jest
jak dom
jak Ty
jak już n
Tekst o Marcelu Prouście powstał przed laty, w okresie, gdy trafiłem na portal prowadzony przez Sławka. Portal ten był artystycznym głosem nietuzinkowych osobowości, nic więc dziwnego, że wsiąkłem weń z kopytami. Pożerałem wiersze, chłonąłem prozę i nie stroniłem od lektury komentarzy. A szczególnie lubiłem być czytelnikiem jego twórczości. Portal ten nosił nazwę Plezantropii, a
Wymóg nieupolityczniania literatury jest co najmniej dziwaczny, a przede wszystkim nierealny, bo TRZEBA zgodzić się z tym, że skoro żyjemy i odczuwamy, to wszyscy, mały, duży, średni, jesteśmy w nią zaangażowani. Oczywiście, na miarę swojej udolności. Wszyscy, bo jak świat światem literatura zawsze szła z polityką pod pachę. Bo czymże jest owa POLITYKA? Z
Zamieszki są z początku buntem zrodzonym ze społecznego niezadowolenia. Buntem kierowanym przez ludzi prawych, o czystych rękach i szlachetnych intencjach. Zrywem obywatelskiej desperacji. Sprowokowane są bezsilnym poczuciem krzywdzących dysproporcji w podziale dóbr. Lecz gdy się rozszerzają tak, że nie można nad nimi sprawować kontroli, uaktywnia się demagogiczny szlam i z kanałów wychodzi ferajna zwolenników
Czy można, podczas doprowadzenia naszego państwa na kraj bankructwa, w trakcie oglądania skutków rosyjskich zbrodni, życzyć komukolwiek wesołych świąt? Obmyślać wystrój świątecznego stołu? Kogo i gdzie przy nim posadzimy? Z kim przywitamy się jak dawniej, a kogo tylko pozdrowimy z daleka, pro forma? Powitamy z oddali nakazującej dystans, rezerwę, powściągliwość w okazywaniu serdeczności? Z oddali
Tadeusz Borowski Po przeżyciu obozowych traum, zastanawiał się, czy wypada i można jeszcze pisać o ukwieconych łąkach i przeczystych nieboskłonach. Czy drwiący śmiech pokoleń nie zagłuszy aby szczebiotliwych zachwytów, a późnym wnukom nie zostanie ani wiersz, ani proza, tylko kawał powroza? Po obserwacji z okien swojego mieszkania wstrząsających scen likwidacji warszawskiego getta, po doświadczeniach związanych
Gdy szybujesz ponad swoim czasem, daremnie wiesz, co ci przeszkadza być. Marzysz o dawnych obszarach spokoju, ale jak podarte istnienia – uciekły. Są tam, dokąd zmierzasz: gdzie gasną minuty nie twojego czasu. Bo jesteś, żyjesz i pragniesz tylko tu, wyłącznie ze mną. Jak ten, co żył w prośbach do Boga, by zamknął mu oczy, ponieważ
Dane encyklopedyczne: polski dramatopisarz, prozaik. Od 1933 członek Polskiej Akademii Literatury. W czasie okupacji niemieckiej współpracował z ruchem oporu, 1944 więziony na Pawiaku. Po wojnie mieszkał w Krakowie, następnie wrócił do Warszawy, później osiadł w rodzinnym Zegrzynku. Autor groteskowych komedii poetyckich Murzyn (wystawienie 1917) i Ptak (wystawienie 1923). Rozgłos oraz pozycję jednego z najwybitniejszych dramaturgów
Ostatnio czuł się paskudnie, jak obrabowany, zdradzony, istny kiep i nieokrzesaniec, którego teleportowano z buszu prosto na światła rozpędzonej ulicy. Stał na niej sam, głupi i opuszczony, zagubiony pośród mętliku skrzyżowań, zaułków i wieżowców gwarnej metropolii, ogłuszony klaksonami, z włócznią w pozłotku, w plugawej sukni z walkmanem na Irokezie. Osobiście nie znosił mieć się z
„Najgorszą z wad jest nie mieć żadnej” Honoriusz Balzak “Bal w Sceaux” . Tło Zamieszki są z początku buntem zrodzonym ze społecznego niezadowolenia. Buntem kierowanym przez ludzi prawych, o czystych rękach i szlachetnych intencjach. Zrywem obywatelskiej desperacji. Sprowokowane są bezsilnym poczuciem krzywdzących dysproporcji w podziale dóbr. Lecz gdy się rozszerzają tak, że nie można nad
Słowa są nie po to, by gęba miała zajęcie. Mają służyć nie tylko do ciurkania elokwencji, ale i do odzwierciedlania tego, co się ma zamiar powiedzieć. Jednakże między powiedzieć a powiedzieć, rozpościera się otchłań różnic. Można coś tam wyrazić, nie uzyskawszy żadnego rezonansu. Dzieje się tak, gdy język jest konwencjonalny, drętwy, mało elastyczny, nie zmusza
Najnowsze komentarze