Archiwum autora: el

Wtedy Baszka krzyczy

Demony głodne jak nigdy – wstępują w ciało.
Na nic wołanie o ciszę. Rzucają w twarz to, co
minione i dzisiejsze. Przyszłość też się staje.

Zyskują, bo noc opętaniem wietrzna –
a złe zawsze czyta Biblię na opak.

Trzecia w nocy drwi z Trójcy Świętej,
a swąd lęku potwierdza Obecność.
Oni, Baszka i Zmiłuj się nad nami.

A było obiecane:
Panie, przez wzgląd na Twoje imię [..]

Imię Kaina, Judasza, Legiona
przeklęła w języku, którego nie zna.

Zdumiewające proszę księdza.
_________________

noc na policzku

Tu chłopiec zrywa truskawki, a ty się uśmiechasz.
A tutaj sami – jeszcze nie walczymy.
Ufnie patrzysz przed siebie, gdy niezdarnie
ręką osłaniam oczy przed słońcem.

Rozgrzani czerwcem, wtapiamy się w zieleń.
Twarze wciąż jasne, a chciwi przyszłego
wierzymy w kolejne skrzydła.

Tu chłopiec marszczy czoło, a ty w starym swetrze
naprawiasz lampę, którą dostałeś od matki.
Palcami można dotknąć ciszy, stołu i milczenia
wtopionego między wczoraj, i teraz.

Szukam nas rozwianych w przestrzeni.
Szukam uderzając o brzegi.
_________________