Jedna noc, kilka godzin, parę minut wystarczy
by świat się skończył.
Przecież jest ulica, śnieg na chodnikach,
jest ta sama kamienica, brama,
puszka po piwie.
Jest światło w mieszkaniu,
(nigdy nie wyłączam).
Ach, co za ulga! Ktoś jest w domu, proszę pana!
Ta sama cisza, która była przyjaciółką,
teraz będzie pana ściółką przykrytą śniegiem.
Jakoś się przezimuje, jakoś się przetrwa.
Bez piekła, bez nieba, bez ziemi świętej-nieświętej.
Nie wszystko zamarznie na kamień, na szczęście.
Co będzie, to będzie, nawet
jeśli zima odejdzie, jeśli
mnie już nie będzie.
Mam ochotę czytać Twoje słowa, choć zwykle nie czytam poezji. Może kwestia nastroju. Dziękuję góglowi, że mnie tu skierował… choć nie wiem, czy przez Twe wiersze nie zapadam się w smutek tym bardziej.
Przezimujemy, przetrwamy w ciszy.
Ciepłe pozdrowienia.
Dr Google potrafi zwieść na manowce 😉
dziękuję pięknie.