Filiżanka na krawędzi stołu,
wiara w niezachwianie – bo są cztery filary,
w które można wierzyć, że jakoś udźwigną,
nie pozwolą na upadek – mało?
Precyzyjna robota, tak ją wykonano,
jakby kruchość nie była istotna,
jakby miała przetrwać na tym wiecznym stole.
Malunek jest delikatny, koronkowa sztuka –
pagoda, przy niej mostek i kwitnąca wiśnia.
Cała harmonia ujęta
z nagłym łoskotem. Kwadratowa orbita stołu
i kolizja z parkietem. Kurs upadku
odbija się echem po pustym pokoju.
Szkoda porcelany. Skleiłabym, bo dusza porcelanowa nawet w skorupie.