Symbioza

Kim jest ten, który idzie po mej drugiej stronie?
Ma równie szare oczy, takie same dłonie? Czy je składa
do modlitwy, czy jak ja do ciszy? Ma jakieś imię inne,
minione dzieciństwo? Co go spotkało, a co jeszcze przed nim?

Widzieliśmy oboje inny, czy może ten sam
w ciężkim bezruchu zagubiony księżyc?

Dokąd on pójdzie, gdy mnie tu nie będzie?
Opłacze brak, czy z braku znajdzie sobie nowe
miejsce do bycia? A może stanie się stroną pierwszą,
a nie pasożytem przyklejonym do pleców, tyłu głowy, życia?
Może odkryje w noc bezwietrzną, że coś się porusza
w nim, za nim, tuż obok?

Jakby się powoli podrywał do lotu strzęp papieru,
na którym nie zapisano niczego z jego nieistnienia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *