Mój problem nie jest natury alkoholowej.
Moim problemem jest brak akceptacji
dla bycia pozbawionym znaczenia,
bycia niezauważalnym.
Moim problemem jest świat i ludzie.
Świat i ludzie są pozbawione znaczenia.
Nie zauważam tu cnót, jedynie żal
i cierpienie odmieniane przez wszystkie przypadki.
W moim przypadku mianownik jest celownikiem.
Po co natomiast rosną drzewa, to nie wiem.
I po co ptaki siadają na tych drzewach?
W jakim celu nad drzewami przetaczają się chmury
dokonując transfuzji powietrza?
Po co nad chmurami świeci słońce i –
koniec końców – po co bez końca
dzień i noc.
Nawet kiedy zamykam oczy.
Nawet kiedy oczy otwieram.