Urodziliśmy się martwi i umrzemy żywi.
Wszystko co pomiędzy to sprzeczność teorii.
Bo spójrz jak się tygrysi cień na gorącym piasku,
jak się ściele noc chłodna, jak się rosi zmierzch.
I jeszcze w locie uchwycony flaming,
cichy szmer oceanu, ostatni oddech bryzy.
*
Z jedenastu kilometrów nad ziemią oglądana ziemia –
tutaj jeszcze dzień nad bezkresem mroku.
Z chmur widziane chmury, obłoki z obłoków,
w dole niezachwiana pewność, siatka zmarszczek, świateł,
rozpalone ziarnka, wokół których ludzie
niewidoczni przecież, lecz jednak obecni,
choć jedynie przez chwilę, nim wlecimy w chmury,
w to jądro jasności, kłębowisko śmierci.