taka kraina
tkana z łyków zielonej wróżki
wolna od artemisia absinthium
nie zrodzi nowych szaleńców
melancholia
w aromacie anyżku czai się wśród słów
cierpliwie czeka jak toulouse-lautrec
na snobistyczne trzęsienie ziemi
nierozważnie zawisam w ciszy
podwijam spódnicę falą koronek
wyżej! la goloue! wyżej!
topi się wstyd między udami
no cóż
nadal kontroluję bicie serca
poziom błękitu w tęczówkach
z ulgą przyjmuję brak geniuszu
słyszę chichot pijanego poety?
nie chichoczę…. nie jestem pijany, nie jestem poetą…. kłaniam się przed tym obrazem 🙂