Kultura nie znosi próżni…

…jest nieprzerwana i ciągła. Wyobraźmy sobie, że wszyscy twórcy  nagle zamilkli. Piszą, malują, komponują, ale do szuflady. Bytują po niszach i zakamarkach, po piwnicach, enklawach i bezludnych wyspach, a ich głos dociera do niewielu. Do garstki potrafiących czytać, myśleć i udawać, że jest klawo. Ale do tych, co nie czytają, nie potrafią sklecić jednego zdania bez słowa na k., do tych, co mają gdzieś całe to zawracanie gitary z myśleniem, dotrzeć nie umieją.

A niby kto ma do nich dotrzeć, skoro  twórcy wolą schować się w  czarownej dziurze? W wieży z kości słoniowej? Po kloszem własnych spraw? A kto niby ma im ukazać inne światy, niczego sobie horyzonty,  marzenia i szczytne cele, skoro wszyscy zaczną być eremitami? Skoro wszyscy odwrócą się od rzeczywistości i postanowią przymykać oczy na lawinowe kretynienie całych pokoleń? Kto, jeśli nie twórca, im uświadomi, jakie wartości, jakie ideały są ważne w życiu każdego człowieka, nie powie, głośno, wyraźnie i zrozumiale, o co chodzi w tym szczurzym, agresywnym wyścigu po zmęczenie, zawał i kasę?

Cisza dobra jest na  urlopie dla  frustratów rojących o wlezieniu do jamy ze świętym spokojem. Natomiast dla wyczerpanych obserwacją dzisiejszego rozpadu ducha, dla zdegustowanych współczesnymi konwulsjami, droga jest określona przez POWINNOŚĆ TWORZENIA. Bo twórca jest  nim po to, by dawać swój głos. Bez wyrażania swoich zapatrywań, nie egzystuje.

A daje go poprzez dzieła. Udane, złe, ale przykrojone na miarę swoich możliwości. Zaś gdy milczy, przechodzi na wewnętrzną emeryturę i stoi z boku. Wycofanie się z aktywności, ucieczka w szukanie wytłumaczeń dla swojego przemęczenia, zgoda na to, co jest, przyzwolenie na degenerację pojęć, to kapitulanctwo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *