Leżę całkiem nieżywy.
Pierwsza trawa oplata mi myśli,
krokus, a może przylaszczka
puka delikatnie,
mrówka, a może muchówka
coś szeptem do mnie mówi,
jest ładnie.
Jest cieplej i oddycha się inaczej.
Wkrótce drzewa zaczną
ubierać się w nieśmiałe liście,
a dziewczyny wręcz przeciwnie.
Nie dotyczy mnie nic z tej ziemi,
oprócz ziaren piasku, patyków,
kropli wody, kamieni.
Otworzę oczy i niebo całe
wpadnie mi do środka, we mnie utonie,
usiądę, popatrzę, może
niebem się trawie ukłonię,
potem pójdę przed siebie –
nieżywy,
gdzieś dojdę, albo nie dojdę,
naprawdę, albo na niby.
Schował się ten wiersz przede mną, jak to możliwe? Nie wiem… Dobrze ,że lepiej późno niż wcale mogłam go przeczytać, bo u mnie wciąż wiosna i ładnie, i wciąż tak samo zachwycasz swoim pisaniem…
Otworzę oczy i niebo całe
wpadnie mi do środka, we mnie utonie,
usiądę, popatrzę, może
niebem się trawie ukłonię,
potem pójdę przed siebie –
nieżywy,
…i wciąż tak samo zachwycasz…