Bezruch

Rozsypany jak weselny ryż, po który nikt się nie schyla.
Może drzazga, może ziarnko piasku, coś, co uwiera?

Niechęć do trwania nie przeszkadza trwaniu.
Mimo mocnego postanowienia, że już więcej nie chcę.

Chmury nie marzą o lataniu. One też sobie są.
Może, kiedy będę zbyt ciężki, za bardzo nabrzmiały,
może wtedy z hukiem runę, może w krótkim blasku gromu?

Teraz jednak powoli przetaczam się nad miastem,
nad życiem, nad drzewami, które cierpliwie sobie stoją
w oczekiwaniu na wędrowne ptaki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *