Ma swoje pięć minut najczarniejsza godzina –
bluszczy się, powoi cieniem po ścianie,
oplata ramionami ciemności, napina,
pochłania swoje sekundy, gnie się i ginie.
Wkrótce zostaje po niej i po mnie
garść mała rzeczy nieważnych,
które powoli zapomnisz –
nierozważnie.
Kto nie próbował pokonać mocarza niemocy,
trudno żeby mógł zwyciężyć że sobą.
Nim dojrzeje do śmierci, jak do nocy,
nim z pąku w kwiat, z kwiatu pęknie w owoc.
Wkrótce zostanie po nim i po mnie
garść mała rzeczy nieważnych.
Powoli o mnie zapomni
każda i każdy.
Zmieści się w zdaniu ostatnim całe miasto:
zapszczelą się ule ulic, ruszą w ruch kamienice.
W lawinie ruin runie co z żywą żyło pasją,
pośmiertne medale biją już nocy mennice.
Wkrótce ustanie ruch, bezruch i cisza –
garść mała rzeczy nieważnych,
o których zechcesz zapomnieć –
tak nierozważnie.