Żyję prawie. Nikomu nie wchodzę z butami za skórę.
Przechodzę na drugą stronę, kiedy się da ustępuję,
kiedy robi się zbyt ciasno, wtapiam się w ścianę.
Nie potrzebuję zbyt wiele miejsca, więc nie jest to kłopotliwe.
Nad wyraz rzadko zatruwam powietrze,
najczęściej bywam nieobecny, nie wpisuję się na listy,
nie wypełniam ankiet, nie odpisuję na maile.
Z lękiem odbieram sporadyczne telefony,
nie lubię zakłócać spokoju nawet oddechem.
Jednak oddycham i mówię sobie:
po chuj ty żyjesz?