Więzienia nie potrzebują murów.
Architekt, nie mogąc sprawować kontroli
wciąż od nowa wznosi je i burzy.
Nie mając pewności co do fundamentów
i patrząc na wszystko z góry
woli zaczynać od nowa.
Najsmutniejsza w tym wszystkim
jest nieuchronność klęski.
Bo po co budować, skoro on sam
jest i swoim więźniem,
i strażnikiem, i murem
pozbawionym widoku nawet
na ten ciemny las,
w którym się znalazł
w połowie życia.