Próżne przysięgi, marne słowa wiary,
gdy nie ma prawdy ukrytej najgłębiej,
na światło świtu wydobyć z pochwałą
nadejścia nowych dni i wieków całych.
Marznę. Ciemność.
Kończy się godzina.
Marznę. Cisza.
Nowa się zaczyna.
Marznę. Nikczemność.
Moja wielka wina.
Za oknem przysiadł ptak na nagiej gałęzi.
Nikczemna ciemność i cisza go więzi.
Tu jego droga się kończy, tutaj się zatrzymał.
Zmarznięte drzewo, jego wielka wina.
Oddycham. Cisza.
Lepsza strona dzisiaj.