W pokoju jest cicho, w niepokoju najciszej.
Stoi tutaj stół i jak wół samotność.
Jest fotel i półka, i szklanka, i wazon.
Przed światem jest okno, a pod niebem sufit.
Jest książka otwarta, za myślą jest papier –
czysty, biały jak pamięć, jak niepamięć
włożona tkwi w książce zakładka.
Dalej za światem są następne światy.
Za ścianami ściany, za słowami słowa.
Życie składa się z godzin, a godziny z trwania.
Wszystko się układa w nie do wytrzymania
niezgodną całość.
Gdyby nie chmury, nic by nie wskazywało
na jakikolwiek bieg zdarzeń.
Trzyma mnie to miejsce – ani kroku dalej
poza cztery w lewo, tyle samo w prawo.
Dalej za sufitem są inne sufity.
Pod skórą ze skóry – dużo grubsza skóra.
Pod oczami z oczu, przed oczami, w oczach,
przez żyły i w żyłach, zażyłach, przeżyłach –
wszystko trwa bez ruchu jak światło
w przeźroczach.
[display_podcast]