Gdybyśmy wierzyli słowom w sposób niepodważalny,
bez zadawania pytań przyjmowalibyśmy
jak prawdę objawioną, czy Słowo wymagałoby słów?
Wciąż dziwię się na widok pierwszych zielonych liści drzew,
wzrusza mnie pierwszy krok, płacz, śmiech,
stare fotografie, niezgrabne rysunki, zapisane zeszyty
zapamiętane bzdurki.
To, czego nie pamiętam, na istnienie czego nie mam dowodu,
nie istnieje, choć przecież mówią mi sny, że było.
Ze snami to jednak zupełnie inna sprawa.
Jakby ktoś mieszał w słońcu brudną łyżką.
Przyjechałam na chwilkę z leśnej strony ciszy, by rozkoszować się piękną poezją, warto było zostawić na te naście godzin ptasią muzykę,przytulaki i szum sosen… piękny wiersz…
chyba jeszcze piękniejszy niż wtedy…