Tutaj, podobno, jest najlepiej.
Innego życia nie znamy, ani innych miejsc.
Będziemy więc grzebać w gwiazdach,
jak w skale przy pomocy młotka, dłuta
i pędzelka, aby wyłuskać odcisk obcej stopy?
Właściwie, to czym jest tutaj,
gdzie to jest? Czy to ten oderwany fragment
planu między równoleżnikiem narodzin,
a biegunem śmierci?
A jeśli tak jest – że tutaj jest najlepiej –
to czy musimy o tym mówić głośno? Jeszcze przyjdą
do naszego życia i zabiorą mu doliny i góry,
zatrują rzeki, jeziora, spalą lasy.
W czym się będziemy grzebać i gdzie
będzie gorzej niż tutaj? Na jakiej planecie
odciśniemy swoją obcą stopę i czyje życie
będzie tyle warte, żeby je poznać
i pokochać jak swoje, a potem bać się
co wyrośnie z naszych dzieci?
Taaa…. Co wyrośnie z naszych dzieci, skoro my ciągle plączemy się w dorastaniu?
taaa…. a czasami jesteśmy jak planety na kursie kolizyjnym….
Obawiam się że trzeba czym prędzej znaleźć tę nową planetę. Na jej nieszczęście.
“i pokochać jak swoje, a potem bać się
co wyrośnie z naszych dzieci?”
hm … to jest sedno życie a potem jak już wyrośnie pozostaje tylko … no właśnie co