Wymóg bezwarunkowego aplauzu

 Nie ulega wątpliwości, że łatwiej dziś spotkać piszącego niż czytającego, o czym wiele razy już wspominałam. Teoretycznie więc piszący powinien skakać z radości, gdy ktoś jego dzieło raczy choćby przekartkować. A jeśli już trafi się ktoś, kto poświęci czas, by wyrazić swe opinie – autor powinien być w siódmym niebie choćby z tego względu, że czytelnik nie okazał się wobec jego dzieła obojętny. Nie mówię tu wcale o recenzowaniu w czasopismach – bo to osobny rozdział. W tej dziedzinie coraz częściej możemy oglądać szczyt groteski, gdy autor sam informuje publicznie, jak należy jego dzieło czytać i interpretować oraz jakie walory obowiązkowo w nim dostrzegać. Jest to zwykle polemika z recenzentami, którzy zdaniem autora czytali  bez należytej uwagi, źle interpretowali, nie zauważyli, spłycili, zubożyli… itp. Pomijając oficjalne recenzowanie i autorecenzowanie, chcę się skupić na innym, dość powszechnie obserwowanym zjawisku: autorzy usilnie proszą różnych kolegów, znajomych, adresatów korespondencji itp. o szczerą wypowiedź na temat ich książki, a gdy ktoś się wypowie, z góry może liczyć na obrazę majestatu, która następuje wcale nie tylko wtedy, gdy dzieło zostało totalnie skrytykowane.

 

aut. Ariana Nagórska

więcej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *