Bezkształt marzeń

Mątwie na imię jest noc. I ona
wypłynęła na ocean zmierzchu.
Teraz ciemność jak mokry koc
okrywa mnie zapachem deszczu.

Czy wybaczę sobie,
jak to sobie wyobrażam?
Czy sobie wybaczę
bezkształt zdarzeń?

Wszystkimi ramionami mnie tuli i
oplata mnie i tatuuje atramentem
na mojej duszy swoje imię i snuje
z czarnych oczu swych odmętu

opowieść.

Że wybaczę sobie,
tak to sobie wyobrażam,
że sobie wybaczę
bezkształt marzeń.

I wtedy będę śnił, i wtedy wstanie świt.
Znad oceanu życia podniesie się mgła.
Choć opadnę z sił, będę w twoich oczach
póki nie wzejdzie słońce żył, chwilę trwał.

Czy wybaczysz mi,
czy to sobie wyobrażasz?
Czy wybaczysz mi
kiedy wchłoną mnie
bezkształtne pejzaże?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *