Archiwum autora: Ludwik Perney

Wyprawa po przestrzeń życiową – stacja skrzyżowanie

Przy stole nie znajdziesz miejsca, mimo, że jest pusty
– każdy bok będzie zbyt kanciasty, blat zawsze nierówny;
gdy przesuniesz dłonią, głęboko w skórę wbije się gwóźdź.

Jakkolwiek usiądę, będzie mi wygodnie – oprę łokcie
na idealnej wysokości, stołowa noga nie stanie na drodze
mojej goleni, ręce się nie skrzyżują, dłoń nie uderzy o blat,

a gdy uderzy, huknie tak mocno, że brzękną naczynia,
trzej magowie wstaną, zgaszą kadzidło, zabiorą mirrę,
wyjdą i nie wrócą już nigdy, chyba, że po gwoździe.

Omamy – piosenka José de Acosty*

O, mamo, chrząstki łączące płaty czaszki
wciąż się nie zrosły, a w głowie roją się
dziki – widzę długie szare szczeciny, mokre ryje
– węszą nienażarte przed moimi stopami,

szukają bulw, soczystych korzeni, może trufli,
rozpychają się, uderzają racicami w skronie,
wbijają szpile w oczy, w gardło wsuwają chwost.
Kwasoród opadł gdzieś niżej, muszę oddychać,

a w płucach wiją się węże. Nabieram powietrza
ostrożnie, żeby żadnego nie ścisnąć, ostrożnie
stawiam też kroki, żeby niczego nie kopnąć
– o, mamo, żrą mnie prymitywne świnie.

_______________________________________________________________________________

* José de Acosta był jezuitą, badał między innymi zjawiska fizjologiczne zachodzące na dużych wysokościach. Chorobę wysokościową określa się chorobą de Acosty

Hej!

Która planetoida nosi twoje imię? Moja to ta skuta lodem.
Tysiące lat wirowała nade mną – Hej Ötzi! – wołałem
z mojej bryły – Hej Ötzi! – odpowiadała i kręciła się dalej.

Jadłem mięso kozicy i chleb, aż rozbolał mnie brzuch,
mam wygodne buty, futro, siekierę i nóż – jestem gotowy.
To dla mnie chmury układają się w kształty zwierząt,
a gwiazdy mrugają, zanim zasnę. Wszystko, co widzę z góry,
należy do mnie, jednak ja nie należę do tego świata.

Moja planetoida krąży gdzieś między Marsem i Jowiszem,
przyczaiłem się w dolinie Ötzi, jak nazywa się twoja dolina?