Apokatastaza

Budzę się na skraju ciemności. Tuż obok
różowieje i walczy z granatem kolejna moja kochanka.
Śni mi się, że nigdy się nie budzę, a ona nie wychodzi
z mroku.

Rodzi mi kolejne minuty, co raz jaśniejsze,
coraz bardziej wystające z mgły. Wtedy

budzę się na skraju ciemności.
Jej dzieci i wnuki są bezczelne i zaborcze.
Włażą pod powieki, tną skórę, żłobią mięśnie.
Odbierają poczucie bezpieczeństwa,
zawłaszczają moje (tak myślałem) miejsce.

Wtedy budzę się i śnię o ostatniej.
Patrzę jak umiera, przestaje robić cokolwiek.
Nie stoi w miejscu i nie upływa.
Nie odkrywa się z mgły, nie wydaje dźwięku.
Nie różowieje, ani się nie chmurzy.
Niczego nie daje, niczego nie zabiera.
Nie wdzięczy się, nie obiecuje,
nie ocenia.

Jest obojętna na mnie i pozbawiona wszystkiego,
ta moja ostatnia godzina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *